Seria włoskich motocykli o „potwornej” nazwie jest chyba najbardziej rozpoznawalną grupą jednośladów z Bolonii. 22-letnia tradycja właśnie przeżywa swój renesans. Przed Wami zupełnie nowe znaczenie „potworności”.
Skończyliśmy jazdy testowe na nowym Monsterze 1200 na wyjątkowo obficie zalaną wodą Teneryfie. Właściwie to, czego dzisiaj doświadczyliśmy, ciężko nazwać jazdami testowymi. Zdecydowanie bardziej pasuje określenie: „Przejażdżka testowa”. Obcowaliśmy z Ducati w słońcu przez jakieś 20 minut, pokonując mniej więcej 800 metrów. Następnego dnia wiatr chciał wybić szyby w naszym pokoju, a deszcz radośnie tryskał nam w twarze. Jeździliśmy w kratkę, wyczekując momentów, gdy asfalt choć na chwilę przesychał. Udało się nam jednak wyciągnąć z motocykla informacje, które powinny usatysfakcjonować osoby zainteresowane najnowszym wcieleniem Monstera.
Jak wiecie lub nie, widzicie całkowicie nowy motocykl. „Potworniak” zdecydowanie urósł w porównaniu do swojego poprzednika i ma być bardziej przyjazny kierowcy. Nie oznacza to jednak, że maszyna została ugłaskana, stało się wręcz odwrotnie! W mini-ramie… no wcale nie „w”… Monster został zbudowany zgodnie z filozofią towarzyszącą Panigale. Silnik jest elementem konstrukcji nośnej. Dlatego rama jest przykręcona do niego, tak samo jak subframe. Najważniejsze jest jednak, co to za silnik. Otóż jest to dobrze znany z modelu Diavel i Multistrada piec o nazwie Testastretta 11°. Został on zmodyfikowany po to, żeby dawać jeszcze więcej (!!!) kopa w niskim i średnim zakresie obrotów. Często podczas testów używamy zwrotu „kop”, jednak w tym przypadku jest to najbardziej kopniasty kop jaki może istnieć! Oprócz tego Monster oferuje dodatkowe atrakcje, o których szczegółowo napiszemy w kolejnym numerze Motormanii. Oczywiście tak, jak w przypadku ostatniej prezentacji, nagraliśmy dla Was onboard, jednak z powodu buntu sprzętu mamy problem z opublikowaniem go razem z tym tekstem. Nie obawiajcie się, gdyż materiał jest, tylko musimy go ogarnąć.
Mówiąc krótko o Monsterze 1200S: Ten motocykl nie został stworzony do konkurowania z power nakedami, takimi jak S1000R, 1290 Superduke R, czy Tuono V4. Jeżeli by tak było, nazywałby się Streetfighter S. Mimo to odnosimy wrażenie, że ten zawodnik zasługuje na start z dziką kartą w teście porównawczym… Będzie ciekawie, oj będzie…