Za nami dopiero 2 rundy AMA Monster Energy Supercrossu 2016, a już wiadomo, że będzie to ostry sezon.
Zmagania w AMA Monster Energy Supercrossie to najwyższa możliwa liga w offroadzie na dwóch kołach. Są tam największe zarobki, najliczniejsi kibice i najlepsi zawodnicy w branży. Nic więc dziwnego, że każdy najpierw chce chociażby wystartować w tych zawodach, a kiedy otrzyma taką szansę to idzie na całość zapominając na torze o jakichkolwiek przyjaźniach.
Za nami dopiero dwa przystanki tegorocznych zmagań, a już zdążyliśmy przekonać się, jak niebezpieczną i ostrą dyscypliną jest supercross. Podczas inauguracyjnej rundy w Anaheim z rywalizacji odpadł James Stewart, który po potężnej wysiadce przy sporym udziale Ryana Dungey’a niestety musi zrobić sobie dłuższą przerwę na powrót do zdrowia.
Zobaczcie, jak zakończyły się marzenia Stewarta tytule w tym roku:
Sporym objawieniem w tym roku jest znakomita jazda Cole’a Seely’ego, który w swoim drugim sezonie na czterysta pięćdziesiątce już dwukrotnie stawał na podium. Wygląda na to, że zawodnik Hondy porządnie odrobił lekcje po zeszłorocznym sezonie i w tym roku ponownie ma szansę stanąć na podium na koniec serii AMA Monster Energy Supercross 2016. Cole jeździ w tym roku zdecydowanie agresywniej i pewniej siebie, czyli dokładnie tak, jak zaczynał w drugiej części zeszłorocznych zmagań na stadionach. W tych zawodach nie ma innego wyjścia, trzeba rozpychać się łokciami jeszcze stojąc na maszynie startowej i nie mieć żadnej litości dla rywali podczas nadarzających się okazji.
Zobaczcie, jak wyglądał ostatni wyścig w wykonaniu Cole’a Seely’ego. Ciasno, prawda?