Ewa kiedy nie bierze udziału w kręceniu kolejnych odcinków serialu „Na Wspólnej”, wskakuje do swojego rodzinnego Seata i raczej trudno namówić ją, aby przesiadła się na motocykl. „Mój Seat na razie w pełni zaspokaja moje potrzeby motoryzacyjne” mówi. Nie zmienia to jednak faktu, że podczas swojej niedawnej wizyty w Indiach zafascynowała ją ilość poruszających się tam jednośladów. Chwyciła za aparat, zrobiła zdjęcie i przygotowała relację specjalnie dla MotoRmanii.
W Indiach, na motocyklach i skuterach jeździ się we trójkę, z kobietami i z dziećmi. Dla nas to był szok, bo jednak europejskie ulice przyzwyczaiły nas do czegoś innego. Nikt nie przewozi kobiet z nóżkami złożonymi po jednej stronie i dzieciaków z tornistrami bez odpowiednich ubrań. Dominuje firma Bajaj (współwłaściciel KTMa – przyp. redakcja), która jest producentem wszechobecnych tam motocyklowych rikszy. Te pojazdy występują w różnych odmianach – jedne całe zabudowane z kierownicą motocyklową w środku, inne są wyprodukowane w wersji dostawczej. Niektóre ze skuterów Bajaja przypominały mi włoskie Vespy. Skuterami i motorami wjeżdża się tam wszędzie – nie ma żadnych ograniczeń również na plażach. Właściwie to nie mogliśmy z plaży wyjść, ponieważ wszystko było zastawione motocyklami. Ciekawostką jest, że nie uświadczysz kasków. Ewentualnie można je zobaczyć w dużych miastach, ale na drogach pomiędzy mniejszymi miejscowościami nie zobaczycie tam nikogo w kasku, tak samo jak nie zobaczycie, żeby ktokolwiek używał kierunkowskazów. Oni wyłącznie trąbią. I nie jest to trąbienie na zasadzie, że ktoś komuś przeszkadza. Po prostu jak kogoś mijasz to dajesz sygnał o swojej obecności. To jest kultura komunikacyjna oparta na wykorzystaniu klaksonu. Czy to jest samochód, czy to jest motocykl, czy to jest pieszy, generalnie „pipczysz”. Stwierdziliśmy, że do poruszania się w Indiach robi się pojazdy bez kierunkowskazów, ale za to z dużym klaksonem. Skutery i motocykle mają tam chyba wszyscy – jest ich zdecydowanie więcej niż samochodów. Jeżdżą tak, że każdy Europejczyk może się przestraszyć – gdybym nie była blondynką, to bym osiwiała. Mijają się miedzy sobą na 3mm. Ograniczenia prędkości polegają na tym, że na drogach są garby. Tam się jeździ 60-70km/h, ale odnosi się wrażenie większej prędkości, bo jest bardzo wąsko – dwóm samochodom ciężko się wyminąć. Drogi są w opłakanym stanie, a pobocza praktycznie nie istnieją. Oczywiście, co jakiś czas musieliśmy stanąć i poczekać, aż przejdą po nich krowy. Kiedy przyglądasz się zabudowaniom, którymi zazwyczaj są skromne chatki, to przed każdą musi stać albo skuter albo motor. Marzeniem każdego Hindusa jest posiadanie Royala Enfielda. Zobaczyłam jednego z nich na plaży z napisem „Full Power”. Royal Enfield kosztuje tam 65000 rupii, co w przeliczeniu na złotówki daje około 45000zł. Kiedy przejeżdżaliśmy koło dilera Hondy było tam więcej ludzi niż w centrum handlowym. W ubiegłym roku Honda sprzedała w Indiach niewiarygodne 1 118 987 szt. motocykli (aby nie było wątpliwości podajemy słownie: milion sto osiemnaście tysięcy dziewięćset osiemdziesiąt siedem – redakcja). Dla przykładu, totalna liczba wszystkich motocykli sprzedanych w Wielkiej Brytanii w roku 2008 wyniosła 139 715 sztuk – suma ta uwzględnia również skutery. W Indiach, Honda samodzielnie osiąga taki wynik na przestrzeni sześciu tygodni. To chyba nie pozostawia złudzeń, co do tego, gdzie znajduje się najważniejszy rynek motocyklowy na świecie.
Pozdrawiam Ewa Gawryluk