Spis treści
Święta i nowy rok na Maderze? Czemu nie – wybór kierunku podyktowany rozkładem lotów i urlopem. Przed wyjazdem wiedziałam niewiele o tej portugalskiej wyspie. Kraina wiecznej wiosny – tak o niej piszą… długa na 57 km, szeroka na 22 km – w porywach można chyba w dzień objechać.
Wyjazdy świątecznonoworoczne nie są niczym nadzwyczajnym – w Polsce zimno i ponuro. „Ładowanie baterii” w ciepłych krajach jest coraz popularniejsze. Ale co zrobić jeśli motocyklista nie lubi leżenia na plaży? Można połączyć przyjemne z pożytecznym – wypożyczyć tam motocykl i zwiedzać!
PLANOWANIE
To już nie pierwszy nasz wyjazd na urlop z „kaskiem do samolotu”. Pierwsza czynność to znalezienie wypożyczalni motocykli – przegląd ofert w necie i wiemy w jakim rejonie szukać hotelu (w tym wypadku skorzystaliśmy z oferty 7 dniowych wczasów z biura podróży). Teraz pakowanie – tacy z nas wariaci – dwie bluzki, bielizna, kilka kosmetyków, a reszta ciuchy motocyklowe (Safety first)… Kaski do ręki jako bagaż podręczny – w czarterach nie ma z tym problemu, można dodatkowo mieć jeszcze małą torbę do kabiny (przy tanich liniach lotniczych bezpłatny jest tylko jeden z nich).
MADERA
Lądujemy na jednym z najbardziej niebezpiecznych lotnisk świata niedaleko stolicy Funchal bożonarodzeniowym popołudniem. Czemu niebezpieczne? – pas startowy zaczyna i kończy się nad oceanem, gdy samolot nie „wyrobi” to… „wodowanie”. Następnego dnia z samego rana dreptamy do pierwszej wypożyczalni – cóż święta, mañana… w drugiej idzie lepiej – od ręki bierzemy na trzy dni CBF600. I tutaj trzeba pamiętać – na stronach www oferta prezentowana często nie pokrywa się z rzeczywistością. Miały być turystyki z kufrem, a możemy ewentualnie kaski „jet” pożyczyć.
Madera jest górzysta, można powiedzieć, że ze świecą szukać prostego odcinka drogi bez wzniesień czy zakrętów. A te pierwsze mają niekiedy po kilkanaście stopni, manewrowanie samochodem w wąskich uliczkach jest nie lada wyzwaniem, a motocyklem z pasażerem to dopiero wyczyn.
historyczne maderyjskie trójkątne domki
Zwiedzanie wyspy na Hondzi zaczynamy od południowego i zachodniego wybrzeża. Pierwszy przystanek – Câmara de Lobos – maleńkie miasteczko z urokliwą zatoką i kolorowymi łódkami. Dalej jedziemy na najwyższy klif Europy czyli Cabo Girão. Można przespacerować się po szklanym tarasie nad sześciuset metrową przepaścią. Dalej na północ główna droga ER101 wiedzie przez malownicze widoki, jednak trzeba uważać – często na drodze leżą kamienie, które odrywając się z urwiska spadają na jezdnię. Po drodze w Achadas da Cruz zaliczamy jedną z licznych na wyspie kolejek linowych. Ostatnim przystankiem jest Porto Moniz z naturalnymi basenami lawowymi. Do miasteczka prowadzi jeden z najbardziej krętych odcinków drogi na wyspie, a do tego widoki zapierają dech w piersiach. Jako ciekawostka – Maderyjczycy uwielbiają szopki bożonarodzeniowe – jest ich mnóstwo w przydomowych ogródkach. Kolejny ranek i wschód słońca postanawiamy powitać na Półwyspie Świętego Wawrzyńca. Na parking przy vereda PR8 (określenie szlaków spacerowych – górskie vereda, a przy ciągach wodnych levada) docieramy przed świtem. I tak łącznie 8 kilometrowy trekking przez Ponta de São Lourenço odbywamy w ciuchach motocyklowych z kurtką i kaskami pod pachą – ciekawe dlaczego mijani po drodze turyści dziwnie na nas spoglądali . Skoro jesteśmy na wschodzie wyspy – naturalnym kolejnym przystankiem jest miejscowość Santana z tradycyjnymi trójkątnymi maderskimi domkami Casas Típicas. A dzisiejszym punktem docelowym jest szczyt Pico do Ariero. Droga tam wiedzie przez góry, wjeżdżamy w chmury, robi się zimno i wilgotno, a temperatura spada do kilku stopni. Przed samym szczytem wyjeżdżamy w pełnym słońcu ponad poziom chmur i mamy wrażenie jakbyśmy jechali po niebie (w końcu jesteśmy na wysokości ponad 1800 mnpm). Obiadokolacja: – kolejna ciekawostka – w Funchal znajduje się Bar Avô, który słynie z największej w Europie kolekcji szalików piłkarskich (wpisany jest do Księgi Rekordów Guinnessa), a którego kolekcja powiększyła się o szalik GKS Tychy.
Trzeciego dnia ruszamy na północ wyspy. Najpierw Dolina Zakonnic (Curral das Freiras), którą podziwiamy z punktu widokowego Eira do Serrado. Następnie trasą VE4 przejeżdżając kilkanaście tuneli udajemy się na północ do jaskiń Grutas e o Centro de Vulcanismo w São Vicente. Dalej odbijamy z głównej drogi na starą trasę wzdłuż północno-wschodniego wybrzeża. Tu remont, tam brakuje asfaltu, gdzieś indziej na drogę leje się mały wodospad, jeszcze dalej nachylenie drogi takie że mam wrażenie że to z 40%…. Ale o to przecież chodziło – adrenalina i radość odkrywania!
Jeszcze tylko myjnia (po dzisiejszej jeździe moto jest całe ubłocone) i zwracamy sprzęta. I tutaj rada – gdy wypożyczamy motocykl od razu warto zrobić dokładny przegląd sprzętu, obfotografować wszystkie szkody, wgniotki i zadrapania, aby przy oddawaniu uniknąć nerwów i prób naciągnięcia, że to my zrobiliśmy. Kolejne dwa dni spędzamy na zwiedzaniu Funchal (stolica wyspy), jednak czegoś brakuje… I tak na ostatnie dwa dni wypożyczamy… skuter Sym Symphony ST 125cc (motocykl już nie był dostępny)… Niestety pozwalał on na poruszanie się tylko w okolicach Funchal – za duże różnice poziomów i krętość tras – w dwójkę nie daje rady… I tak zaliczamy jeszcze kolejną kolejkę linową w Fajã dos Padres. Jednak wisienką na torcie był sylwestrowy pokaz sztucznych ogni. „Piździkiem” z wielkim trudem (dodatkowo zaczął padać deszcz) wjeżdżamy na górę Monte z widokiem na stolicę i port, aby obserwować fajerwerki. Nie tylko my – wszyscy mieszkańcy wyspy to zrobili – tylko oni samochodami – przy których urządzili „pikniki”. 5 minut przed północą udaje nam się zaparkować i wśród tłumu lokersów witamy Nowy Rok na skuterku… Jako ciekawostka: z okazji 600-lecia Madery założono pobicie Rekordu Guinnessa jako największego pokazu na świecie.
Wynajem motocykla na 3 dni kosztował 150 euro (plus zwrotna kaucja w gotówce 400 euro). Skuter na dwa dni to 60 euro bez kaucji, jednak na Maderze tym nie zwiedzimy wyspy. Porządne dwa kółka są droższe niż samochód – jednak wrażenia z jazdy są z pewnością nieporównywalnie lepsze.
Autor – Agata od Mski
Autorka bloga Okiem Plecaczka na którym dzieli się swoimi przygodami i doświadczeniami z podróży motocyklowych. Początkowo jako plecaczek, a teraz już też jako kierowca trójkołowca.