Podobno wybór Hondy CRF 450 w wersji supermoto jest równoznaczny z decyzją przejścia na ciemną stronę mocy. Postanowiłem przekonać się o tym osobiście.
Specjaliści z HM powszechnie uważani są za nadwornych tunerów Hondy. Włoska firma, której pełna nazwa brzmi Honda Montesa, wyposaża nowe motocykle, np. Hondę CRF 450 R w zestaw supermoto. Montuje szydzące z kodeksu drogowego oświetlenie z 8 kabelków na krzyż, homologuje i sprzedaje pod swoją nazwą HM F450 R. Bezczelnie proste i zjawiskowo skuteczne! Widząc pierwszy raz naszego zawodnika mamy do niego zupełnie lekceważące podejście. Taki trochę stworek, trochę motorek na małych kółkach i niewielkim silniczkiem.
Gdy usiądziemy na nim jest jeszcze śmieszniej. HM jest tak wąski, że prawie wżyna się w cztery litery i tak lekki, że ciężej było usiedzieć na rowerze typu „Ukraina”. Zawieszenie pod nami pływa, „klameczki” chodzą leciutko – po prostu motorek nie motocykl, na dodatek zabawkowy, a nie wyczynowy. Rozruch oczywiście jak w każdej motorynce nożny. Leciutko kopiemy i nagle… Co do %$#&* ?! Szyby pękają, gołębie na zawał padają, a babcie przed czołgami uciekają. Pełen wydech Yoshimury, jeden cylinder o pojemności 449 ccm i sprężanie na poziomie 12.0:1 już od wolnych obrotów łączą się w hardcore’owej koalicji. CRF swoim brzmieniem zakłóci zgiełk nawet największego miasta. Dodając gazu mamy wrażenie jakby w cylindrze nie zachodziły wybuchy tylko rozszczepianie atomów, a z wydechu radiacyjne gazy zamiast zwykłych spalin. Naciskamy sprzęgło, wrzucamy jedynkę i w tym momencie mamy do dyspozycji 56 KM i 50,7 Nm pod nadgarstkiem, a wszystko zamyka się w masie całkowitej 103,4 kg!
Jeśli odpalenie zaburzyło naszą pewność siebie, to pierwsze odwinięcie manetki gazu ją po prostu zmiażdży. HM nie oddaje mocy tylko nią uderza! Wystarczy zdecydowane otwarcie przepustnicy i przednie koło wędruje do pionu, zamknięcie i motocykl błyskawicznie opada. Przez pierwsze kilometry jedziemy na zasadzie niebo, ziemia, niebo, ziemia i za wszelką cenę staramy się nie spaść. Hardcore w czystej postaci! Teraz już wiemy, dlaczego ten motocykl w standardowej wersji jest trzymany na krótkim łańcuchu przy torze bez możliwości jazdy ulicznej…
Po zmianie nastawienia i przełączeniu trybu pracy mózgu na „sport” możemy jeszcze raz wsiąść na CRF. Reakcja na gaz owszem jest brutalna, ale do dyspozycji mamy równie brutalne hamulce i niesamowicie precyzyjny gaźnik Keihin o średnicy 40 mm. Grunt to precyzja i płynne, aczkolwiek zdecydowane reakcje. Gdy złapiemy wspólny język z rollgazem okaże się, że moc jest oddawana niesamowicie liniowo i w bardzo przewidywalny sposób. Dokładnie tak samo jest z zawieszeniem i hamulcami. Przednia pompa hamulcowa pracuje tak gładko i miękko, że przy pierwszej próbie hamowania całujesz asfalt klaszcząc przed głową stopami, bo nacisnąłeś dźwignię zbyt mocno. Gdy już wczujemy się w specyfikę współpracy zacisku z 320 mm tarczą, będziemy się cieszyć na każde czerwone światło, które sprowokuje nas do wykonania stoppie.
Lądowanie będzie miękkie dzięki zawieszeniu Showa. Wyczynowy przedni widelec o średnicy 47 mm i amortyzator centralny typu Pro-Link posiadają duży skok oraz pełną regulację. Motocykl został zaprojektowany do wysokich lotów, dlatego układ jezdny jest wystarczająco twardy, a zawieszenie sztywne. Nie przejmujemy się koleinami, dziurami i innymi poziomowymi zasadzkami. Mamy pewność, że koła zawsze będą miały styczność z podłożem, a kierownica nie powyrywa nam barków. Podczas jazdy po zakrętach zniewala progresywność pracy zawieszenia i ultra precyzyjne hamulce. Przez absurdalnie niską masę Honda zmienia kierunki jak obłąkana. To dzięki wyśmienitym komponentom, zapewniającym wyczucie absolutne, możemy nad nią zapanować. Dosłownie zlewamy się z kierownicą i dźwigniami hamulców.
Koła są przedłużeniem naszych kończyn, silnik naszej męskości, a hamulce wątpliwego rozsądku. Podczas wolnej jazdy mamy wrażenie, że największym ciężarem tego motocykla jest masa wirująca silnika. Szybkie zamykanie przepustnicy w zakręcie powoduje dość nerwowe zachowanie. Na szczęście podwozie jest nam w stanie wybaczyć o wiele więcej niż w konwencjonalnym motocyklu drogowym. Już po godzinie jazdy oswajasz się z uczuciem, że ten motocykl zrobi dokładnie to, na co masz ochotę. Przy przełożeniu na zębatkach 15:50 Honda wyrywa się na tylne koło nawet na ostatnim 5-tym biegu za pomocą samego tylko gazu! Z tak skuteczną bronią, na ulicy zrobimy to co chcemy i w jaki sposób chcemy. Ograniczeniem złożenia w zakręcie będzie tylko nasza psychika, a ograniczeniem stylu jazdy nasza fantazja. Jak każesz HM-owi (czyt. cHamowi) wyjść z zakrętu bokiem lub na jednym kole, skoczyć ze schodów lub wyprzedzić cokolwiek w zasięgu wzroku on to zrobi beż żadnych pytań.
No dobra, ale jak ten motocykl sprawuje się w codziennym użytkowaniu? Jedno jest pewne. Prędzej czy później Ty i Twój sprzęt staniecie się wrogiem publicznym numer jeden i będziecie priorytetowym celem lokalnej drogówki oraz ekipy eksmisyjnej własnego osiedla. Codzienne zagrzewanie silnika przed jazdą zamieni się w koszmar okolicznej ludności. Nie zabierzecie na wycieczkę swojej dziewczyny, bo nie ma dla niej miejsca. Nie zostawicie motocykla nigdzie w mieście, bo nie posiada stacyjki. Nie będziecie rozkoszować się niedzielną przejażdżką, bo na karku zawsze będziecie mieli radiowóz. Do czego więc służy HM F450R? Jest to maszyna stworzona do uzewnętrzniania tej ciemniejszej strony każdego człowieka. Jest to najlepszy sposób na wyładowanie całej złości gromadzonej w sobie podczas codziennego życia. Zamiast bić ludzi, krzyczeć na żonę lub topić żale w butelce wódki wsiadasz na swoje supermoto i dajesz upust chuligańskiej naturze. Motocykl nie osiąga kosmicznych prędkości jak typowo uliczne maszyny, a jego zwinność jest najlepszym gwarantem bezpieczeństwa. Każdy strzał z wydechu i pisk opony oddali nas od monotonii rzeczywistości i utwierdzi w przekonaniu, że wybór motocykla typu supermoto był tym właściwym…
[AKTUALIZACJA]: Od napisania czasu tego testu wiele się zmieniło – Simpson kupił sobie ten sprzęt! Zabrał go na tor i od razu wywalił… Zobaczcie sami!