Przedstawiciele H-D uwielbiają nam dawać motocykle, ponieważ przestawiamy je w nowym, nietypowym otoczeniu… Z H-D 1200 Custom postanowiliśmy przekroczyć granice zdrowego rozsądku i zobaczyć, co powiedzą tym razem.
Zaczęło się jak w dobrym gangsterskim filmie typu demolka w supermarkecie. Dostaliśmy HD, a dosiadł go elegancki Radosław. 10 minut później (to oficjalny rekord „MotoRmanii”) Harry leżał na środku ulicy Francuskiej w Warszawie, a już nieco mniej elegancki Radek odbierał od sprawcy wypadku sprawiedliwość, w postaci oświadczenia o spowodowaniu kolizji drogowej.
Po oględzinach motocykla okazało się, że zdemolowaniu uległa tylko końcówka klamki sprzęgła i lewa manetka, a po groźnie wyglądającym położeniu Harrego, na motocyklu nie pozostał żaden inny ślad. Cukierkowo wyglądający Harley dowiódł , że korzeniami cały czas jest związany z pancerną wojenną „Wuelką”.
Konstrukcja ramy, przednie zawieszenie, wielkość kół, to wszystko przypomina legendarną konstrukcję. Choć producent wolałby raczej widzieć analogie do słynnych wyścigów Nascar, my nie mamy złudzeń – Harleyem raczej na pewno się nie pościgacie. Za to można spróbować czegoś bardziej radykalnego. My postanowiliśmy sprawdzić HD 1200 Custom 2013 z serii Sportster na torze motocrossowym, w iście wojennych warunkach i przekonać się ile wytrzyma.
Zanim przejdziemy do opisu batalii off roadowej, kilka słów o samym motocyklu.
Jak to zwykle bywa, chłodzony powietrzem silnik V-twin o pojemności 1200cm3 generuje moment obrotowy pozwalający na pociągnięcie przyczepy kempingowej. Ruszanie z dwójki lub nawet trójki, przy odpowiedniej pracy sprzęgłem nie stanowi problemu, za to znalezienie luzu podczas postoju na światłach graniczy z cudem. Ruszanie z palącą się tylną gumą również nie jest kłopotem. Konia z rzędem temu, kto postawi Customa na gumę. Custom występuje w dwóch wersjach, z kierownicą wysoką oraz niską, wyścigową. My testowaliśmy model „wyścigowy”. Kolejne niezrozumiałe nawiązanie do sportu i prędkości.
Czy konstruktorzy naprawdę myśleli, że ktoś będzie chciał jechać szybko, jak najszybciej na konstrukcji, w której każdy głębszy skręt kończy się metalicznym chrobotem podnóżków o asfalt? W której pęd powietrza zdmuchuje jeźdźca przy prędkościach powyżej 140 km/h? No i następna wtopa Harleya – kierownica znajdująca się na wysokości lusterek bardzo skutecznie utrudnia przeciskanie się w korkach. Nie, stanowczo nie kupiliśmy nawiązań wyścigowych. Postanowiliśmy , że nie będziemy testować Harrego na drogach publicznych. Skoro ma pancerny ma rodowód, trzeba go sprawdzić w boju.
I tak Radek wylądował na torze motocrossowym pod Nadarzynem.
Wrażliwy estetycznie Radosław jak zwykle zaczął swoją pracę od pytania: ale jak ja się ubiorę? Kask dostarczył Schuberth, rękawiczki Dainese, kurtkę Spidi. Zakładanie crossowych spodni byłoby estetycznym zgrzytem. Na to Radek nie mógł się zgodzić.
Szukał czegoś równie pancernego jak Harry, ale i czegoś równie ładnego. Bingo.
Raw denimowe dżinsy Edwin okazały się strzałem w dziesiątkę. Gruby i super wytrzymały materiał sprawia, że Edwiny bardzo chętnie są używane przez motocyklistów. A im bardziej się je niszczy i katuje, tym lepiej wyglądają. To spodnie z duszą i historią porównywalną do Harleya. Podobno kąpiel w oceanie w nowych spodniach sprawi, że dopasują się one do ciała, my uważamy że tarzanie się w błocie, a następnie karcher sprawdzają się równie dobrze. Ale do rzeczy.
Motocykl o takim momencie obrotowym w terenie zachowuje się super przewidywalnie i przejazd przez przeszkody jest dzięki temu płynny. Na hopach wszystko idzie pięknie, ale masa 260 kg z trudem odrywa się od ziemi przez co zaliczamy więcej przeszkód. Dorabiając filozofię do tej sytuacji śmiało możemy stwierdzić, że nie tracimy czasu na latanie w powietrzu. Radek próbował zrobić efektowny przejazd po winklu. Prawie mu się udało. Opony dzielnie mieliły błoto, a masa motocykla w tym przypadku nie była przeszkodą. Zawieszenia i jego ustawień z oczywistych względów nie będziemy komentować, powiemy tylko tyle, że wytrzymało.
Gleby zwane „paciakami” były nieuniknione. Nieunikniona była również pomoc połowy składu redakcji „mRm” w stawianiu motocykla na koła.
Podsumowując, Harley Davidson 1200 Custom nadaje się w dużo większym stopniu na tor crossowy, niż do ścigania się po ulicach. Jesteśmy naprawdę pod wrażeniem jego wytrzymałej i odpornej na wariactwo konstrukcji. Po raz pierwszy pomyśleliśmy o Harleyu jako o maszynie niemalże niezniszczalnej. Dzisiaj rzeczywistość przyzwyczaja nas do rzeczy jednorazowych. Jeżeli kupujemy samochód to z myślą o jego rychłej odsprzedaży i kupnie następnego w perspektywie najdalej kilku lat. Zabranie Harrego na tor crossowy uświadomiło nam, że ze względu na wytrzymałość i klasyczny design to może być maszyna na całe życie. Sprzęt, który z dumą będziesz mógł przekazać swojemu synowi, a on później Twoim wnukom…
Tu nie ma picu, tu jest Ameryka!
Zdjęcia: Adam Włóczkowski