W ofercie Suzuki na sezon 2017 pojawiło się sporo nowych propozycji z różnych kategorii. Mieliśmy okazję przejechać się kilkoma premierowymi motocyklami. Sprawdźcie pierwsze wrażenia!
zdjęcia i film:
Marcin Idziaszek / Suzuki Motor Poland
Na początku czerwca, na Dzień Dziecka (w końcu faceci to takie duże dzieci, szczególnie motocykliści), polski importer Suzuki zaprosił nas na prezentację nowości 2017. W grupie kilku dziennikarzy z branży wybraliśmy się na blisko 500-kilometrową podróż na motocyklach Suzuki.
Niestety z powodu przedłużających się dostaw z Kraju Kwitnącej Wiśni, kilku nowości zabrakło. Jeszcze nie mieliśmy szansy przejechać się małym, sportowym GSX-R125 oraz jego wersją naked GSX-S125. Zabrakło także ciut większego GSX-250R. Nie pojawił się także podróżnik małej klasy V-Strom 250 oraz flagowy adventure, czyli DL1000 V-Strom.
Film z wyjazdu przygotował Marcin Idziaszek na zlecenie Suzuki Motor Poland:
(Jędrzejak jeździ w czarno-neonowej kurtce Spidi.)
Największym odkryciem wyjazdu okazał się nowy, flagowy superbike, Suzuki GSX-R1000. Zapytacie „dlaczego”, skoro przecież opublikowaliśmy w miesięczniku test z jego premiery na torze w Australii, przeprowadziliśmy również test drogowy, a w aktualnym numerze zamieściliśmy test porównawczy z superbikami Hondy i BMW. Otóż pomijając na chwilę jego sprawność torową, ten motocykl zaskoczył nas wszystkich swoim poziomem komfortu. Nikomu nie za bardzo uśmiechało się podróżowanie sportowym GSX-Rem, gdy obok stał V-Strom, a okazało się to naprawdę przyjemną rozrywką (200 KM pod ręką też zdecydowanie nie było bez znaczenia). Jeżeli więc istotnym aspektem w litrowych sportach jest dla was wygoda podróżowania, poważnie zainteresujcie się Suzuki GSX-R1000! Inna sprawa, że na manetkę gazu wystarczy krzywo spojrzeć, a ta natychmiastowo odwdzięcza się wynikiem 250 km/h na zegarze…
Kolejną nowością jest naked, Suzuki GSX-S750. Jego silnik pochodzi ze sportowej linii GSX-R750, ma 114 KM i 213 kg wagi. Jeździliśmy nim wyjątkowo krótko, jednak już zauważyliśmy, że GSX-S750 prowadzi się lekko i naturalnie, a jednostka jest zadziwiająco elastyczna. Na pokładzie znalazła się kontrola trakcji, a przepustnica precyzyjnie reaguje na każdy ruch manetką. Wielkie nadzieje pokładaliśmy w potężnych, czterotłoczkowych, radialnie montowanych zaciskach Nissin Monobloc, jednak pierwsze wrażenia były zupełnie nijakie – ABS włączał się tak szybko, że hamulce nie mogły dać z siebie chociażby połowy możliwości. Może stało się to za sprawą słabej nawierzchni w czasie krótkiej jazdy, a może to bezpiecznik ABS prosi nas, aby go wyciągnąć. Przetestujemy to już niedługo i damy Wam znać.
Bardzo ciekawił nas nowy Suzuki DL650 V-Strom w wersji nie-XT. Ten model niesie za sobą ogromną legendę, jest liderem na swoim rynku i to właśnie dlatego tak bardzo chcieliśmy przekonać się, jak sprawdza się jego nowe wcielenie. Na pierwszy rzut oka ten motocykl wygląda na zupełnie nową konstrukcję, ale wystarczy ruszyć i wszelkie wątpliwości znikają. To wciąż ten sam uwielbiany V-Strom 650. Oczywiście otrzymał wiele nowych rozwiązań, jak chociażby elektroniczna przepustnica czy kontrola trakcji. Oczywiście wiele jego elementów jest nowych, wiele cech ulepszonych. Ale na szczęście jeździ się nim wciąż tak samo miło i przyjemnie. Wróżymy nieustający hit sprzedażowy i czekamy na dłuższy test.
Ponadto na wyjeździe mogliśmy po raz kolejny przekonać się o różnorodności oferty Suzuki. Mieliśmy okazję po raz kolejny przejechać się Suzuki SV650, który znowu udowodnił, że jest motocyklem przyjemnym, wielozadaniowym wygodnym, łatwym w prowadzeniu, a do tego uwielbia jazdę na jednym kole. W stawce znalazły się też GSX-S1000 oraz GSX-S1000F, czyli litrowy naked i jego bliźniak z pełną owiewką. Tymi motocyklami można jeździć tak samo szybko, jak i wygodnie, a posiadają tylko jedną wadę – brak precyzji w momencie delikatnego otwierania gazu z pozycji zamkniętej. 145KM jednak wynagradza wszelkie trudy.
My teraz czekamy na dłuższe testy wszystkich nowości Suzuki, a Was zapraszamy do salonów – jest z czego wybierać i na czym zawiesić oko!