Otrzymaliśmy ostatnio informację, że na rynku pojawił się nowy samochód za napędem elektrycznym. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że pod względem ceny, auto wylądowało na półce tuż obok markowych maksi-skuterów…
Czy jednoślady, będące od lat liderami w kategorii miejskiej mobilności, mogą czuć się zagrożone? Barry wybrał się na misję zwiadowczą i jazdę testową nowym Rometem 4E.
Dlaczego 4E? Elektryczny, ekonomiczny, ekologiczny… Brakuje jeszcze jednego. No dobrze, niech będzie ergonomiczny. Nowy samochodzik od Rometa jest napędzany przez elektryczny silnik o mocy 5 kW i dające mu energię akumulatory. W środku przewidziano miejsce dla dwóch osób i dość pokaźnych rozmiarów bagaż. Autko jest rejestrowane, jako „ pojazd czterokołowy inny”. Do prowadzenia 4E wystarczy prawo jazdy kategorii B1.
Do wyboru mamy tu dwa tryby pracy. Pierwszy, oszczędniejszy, pozwala na rozpędzenie się do jedynie 45 km/h, ale zapewnia zasięg na poziomie 180 km. Tryb zmieniamy używając jednego przycisku. Ten „mniej oszczędny” pozwala osiągnąć 65 km/h i zapewnia przebiegi rzędu 90-120 km. Później szukamy standardowego gniazdka i przy użyciu kabla rozpoczynamy ładowanie. Pełen proces ładowania (od zera do maksimum) trwa 9 godzin. Testy drogowe wykazały zużycie prądu generujące koszty na poziomie 6 zł/100 km. To mniej więcej tak, jakby silnik spalinowy do pokonania 100 km potrzebował jednego litra paliwa. Wynik imponujący. Poza tym zawsze można znaleźć jeden z wielu punktów darmowego ładowania! Ich sieć wciąż jest dynamicznie rozwijana, na razie w największych miastach Polski. Jeśli mieszkasz przykładowo w Warszawie, możesz jeździć prawie za darmo.
Prawie, bo poza samym ładowaniem dochodzi jeszcze wymiana zużywających się akumulatorów. Ich żywotność to 400 ładowań. Nowy zestaw akumulatorów kosztuje 8 tys. zł. Przy założeniu, że 400 ładowań wystarczy nam na trzy lata, na nowe akumulatory musimy odkładać 220 zł miesięcznie. Dalsze kalkulacje musicie już poprowadzić samodzielnie, w zależności od indywidualnych potrzeb. Dla ułatwienia podpowiemy tylko, że cena pojazdu zaczyna się od 32 tys. zł. W zestawieniu ze znanymi nam samochodami elektrycznymi, jest naprawdę atrakcyjną propozycją. Samo prowadzenie auta jest przyjemne. Romet nie osiąga zawrotnych prędkości, ale rozpędza się całkiem żwawo. Nie ma żadnej skrzyni biegów, więc jeżdżenie jest tak samo proste, jak w przypadku skutera. Różnica jest taka, że elektryczny silnik hałasuje nie bardziej, niż wentylator w Twoim laptopie.
Romet 4E to ciekawa oferta, ale bez obaw, dominująca pozycja jednośladów w mieście wciąż pozostaje niezagrożona. Jak ekonomiczny by nie był, to wciąż samochód, który zostanie wyprzedzony przez skuter w pierwszym lepszym korku. Poza tym przy schodzeniu na kolano trzeba się w nim mocno nagimnastykować… I mam tu na myśli lewe kolano, o prawym nie wspominając…