Przy tym wheelie już raczej nic nie dało się zrobić, ale bardzo często zbyt szybko się poddajemy w podbramkowych sytuacjach.
Dwa lata pracy treningowej w Moto Angeles wskazało na pewną tendencję wśród początkujących motocyklistów lub motocyklistów doświadczonych, którzy wcześniej nie zbliżali się do limitów maszyny i się nie przewracali. Te osoby zazwyczaj nie walczą o wyratowanie motocykla. Kiedy poczują uślizg opony, lub odnotują zachowanie maszyny poza ich kontrolą, momentalnie odpuszczają i pozwalają się motocyklowi przewrócić. Jeżeli aktywnie walczymy o maszynę to szansę na uratowanie są duże – czasami jesteśmy w stanie podnieść 50% niekontrolowanych uślizgów, kiedy wydaje się, że jest już „po zawodach”. Jak to robić?
Nie możecie trenować na dużej maszynie. To zbyt bolesne i zbyt kosztowne. Musicie mieć pit bike’a lub MiniGP. Wtedy też boli ale kończy się siniakiem, a nie złamaniami. W większości drogowych sytuacji z uślizgów ratuje nas podniesienie motocykla i dodanie gazu. Jeżeli ciężki motocykl zaczyna was przeważać na zawracaniu – gaz! Jeżeli przednie koło zaczyna się uślizgiwać – gaz! Jeżeli tył zacznie odjeżdżać na gazie wtedy zamrażamy rolgaz i prostujemy motocykl ciałem jak naszybciej – aby zapewnić mu większą powierzchnię styku opony z asfaltem i w ten sposób złapać przyczepność. Jeżeli tył ucieka wam na zamkniętym gazie przy wejściu w zakręt ( zakładając, że nie hamujecie tyłem) wtedy stawiamy motocykl znowu do pionu – aby więcej powierzchni opony wróciło na asfalt.
Reasumując – praca gazem i ciałem może was często uratować. Nie poddawajcie się w kryzysowych sytuacjach zbyt szybko. Ćwiczcie to na placach manewrowych – zabierzcie pit bika i jadąc po okręgu zacieśniajcie złożenie. Jak będziecie już tak nisko, że opony zaczną puszczać, rozpocznijcie pracę ciałem nad postawieniem motocykla wyżej. Jeżeli przód zacznie odjeżdżać dodajcie przy tym jednocześnie nieco gazu. ĆWICZCIE sami. A jak macie wątpliwości to wbijajcie do nas na trening w Moto Angeles.