Najsympatyczniejsze targi motocyklowe w tej części Europy, w miniony weekend 31.03-02.04 zgromadziły już po raz siódmy tysiące pasjonatów motocykli z całej Polski.
Czy jesteś miłośnikiem wyścigów, czy podróży, czy fristajlu, czy miejskiej jazdy, pięknych customów czy technologicznych nowinek – każdy ziom z naszej wielkiej motocyklowej rodziny mógł znaleźć na WMS coś dla siebie. Obok produkowanych seryjnie maszyn małych i dużych marek motocykli i odzieży motocyklowej, mogliśmy podziwiać również arcydzieła stworzone w jednym egzemplarzu w lokalnych warsztatach, odzież szytą na miarę, zapoznać się z ofertą szkół nauki jazdy, klubami motocyklowymi, posłuchać opowieści podróżników zwiedzających dalekie krainy, a także ostrzyc się lub wydziarać na miejscu.
Życie uratowane dzięki targom!!
Życie jest najważniejsze, dlatego od niego zacznę. To właśnie na WMS dwa lata temu dowiedziałam się o istnieniu MotoSave (pisaliśmy o tym na MotoRmanii). Ta bezpłatna i nie wyświetlająca reklam aplikacja może uratować życie motocyklisty, który podróżuje samotnie z dala od uczęszczanych szlaków. Grzegorz Małopolski, który w czynie społecznym pisze ją po godzinach, opowiedział mi, że rok temu na targach podszedł do niego chłopak (nazwijmy go Waldek), który dowiedziawszy się w ten sposób o MotoSave, zaczął propagować apkę wśród kolegów. Jednemu z nich uratowała ona później życie. W zimny dzień wyleciał z zakrętu do rowu, w którym była woda, przygniótł go motocykl i stracił przytomność. Zaalarmowany przez apkę Waldek odnalazł kolegę i wezwał ratowników, którzy powiedzieli, że gdyby kumpel poleżał dłużej w rowie, prawdopodobnie by umarł – nie na skutek obrażeń, ale z wychłodzenia! Tamto spotkanie na targach uratowało człowieka – „a jeśli tak to było warto było tę apkę pisać„, cieszy się Grzegorz. „Nie uratujemy całego świata, ale dla uratowanej osoby ocalony został cały jej świat„. A to nie jest jedyny potwierdzony przypadek skuteczności MotoSave.
Ale życie bez motocykla nie jest nic warte…
…dlatego teraz o motocyklach. Największą powierzchnię jako pojedynczy wystawca zajęła Yamaha, zaprezentowana przez Motorland, wrocławsko-krakowskiego dealera tej marki. Najwięcej uwagi, adoracji i podjarki przyciągał podróżujący tej wiosny po Polsce motocykl Valentino Rossiego, którego osobiście dosiadał dziewięciokrotny mistrz świata. Oblegana przez fanów maszyna prezentowała wszystkie innowacyjne rozwiązania techniczne z toru MotoGP, ale nie bez satysfakcji znaleźliśmy w niej również trytki (vide foto). Co ciekawe, motocykl Rossiego pod pięknym plakatem prezentującym zawodnika oglądać było można również na stoisku japońskiego koncernu paliwowego Eneos. Wytłumaczenia tego fenomenu są dwa, albo Mistrz ma więcej niż jedną maszynę, albo pielgrzymując po ziemi Jana Pawła maszyna nabrała już takiej świętości że uzyskała zdolność bilokacji. 😉
Oprócz niej na stanowisku Yamahy można było obmacać również wszystkie nowe oraz sprawdzone wypasy z rodziny Yamahy: nowa R6, R1, nowa FJR, i całą rodzinę MT, z MT-10 SP na czele; a także, jak głosił plakat, dokonać rżnięcia lub rzezania na stanowisku golarza Pan Elegant. Jak się okazało, chodziło o rżnięcie włosów lub brody.
BMW obejrzeć można było na dwóch dużych stanowiskach, bowiem na Dolnym Śląsku powstał nowy dealer tej marki, Motorrad Team Długołęka. Istniejący już wcześniej Inchcape Motor Poland przygotował niesamowitą, bardzo pomysłową oprawę dla maszyn niemieckiego producenta. W zmysłowym półcieniu zabudowanej strefy maszyny na asfalt stały na tle ogromnej ściany na której filmowo przewijała się wiodąca przez bezdroża szosa, a upaprane błotem maszyny offroadowe stały na igliwiu pośród prawdziwych choinek. To właśnie one (maszyny, nie choinki) budziły największe emocje teamu, zgromadzonego na antresolce z nieokorowanych desek – brand new R 1200 GS i R 1200 GS Adventure. Uwagę zwracał też też R nineT Racer o linii znanej z klasycznych wyścigów motocykli, ale naszpikowany technologicznymi nowinkami.
Honda jak zawsze reprezentowana była przez dwóch wrocławskich dealerów tej marki: RPM Motocykle oraz D&D. Ich stoiska pełne były Hondowskich nowości, m.in podziwiać można było nowego Fireblade’a CBR 1000RR SP ABS, CRF250 Rally, Crossrunnera. Dla mnie najpiękniejsza jednak była CB1100, kontynuatorka kultowej CB750, popularnej przed 40stu laty, jednakowoż technologicznie jak najbardziej z XXIgo wieku. Nie zabrakło też ubiegłorocznej gwiazdy, nowej Afriki Twin.
Po roku nieobecności na bogato wystawił się też KTM (za sprawą Inter Motors Dolny Śląsk). Pracownik stoiska, zapytany „co tu jest nowego” odpowiedział, że łatwiej będzie pokazać co nie jest. 🙂 (W tym uwielbiany przez kobiety Książę z Bajki czyli Duke390, silny, zręczny i malutki, bo u mężczyzny rozmiar też się czasem liczy). Perełką pośród licznych nowości KTMa jest Super Adventure-S 1290, konkurencja dla GSa.
Triumph jako jedyny z dużych marek został zaprezentowany bezpośrednio przez krajowego importera; piękna ekspozycja motocykli dla ludzi lubiących, by ich codzienność miała smak wakacji. Faworytem oprowadzającego mnie po niej Marka [przyp. red.: Marek, pozdrawiamy! A czytelników zapraszamy, aby zajrzeli do antyściemniacza w MotoRmanii, w numerze majowym.] był New Street Triple 765 RS, pierwszy egzemplarz tego motocykla w Polsce. „Lepiej żebym nie zaczynał o nim opowiadać bo nie skończę do zamknięcia” (a mieliśmy jeszcze półtorej godziny…) „Jest w nim 140 nowości”.
Nie zabrakło także marek mniej mainstreamowych, jak amerykański Indian, obecny na targach już po raz drugi za sprawą swego wrocławskiego salonu Red Iron Indian. Lśniące chromem i skrzące się wycyzelowanymi detalami majestatyczne maszyny na amerykańskie tysiącmilowe szosy przez odludzia, wieńczył model Roadmaster, wbrew kowbojskiemu etosowi pełen ułatwień i wygód. Najnowocześniejsza navi, która reguluje jasność w zależności od światła na zewnątrz, odpalanie bez kluczyka, centralny zamek do kufrów, podgrzewana kanapa kierowcy i pasażera, regulowana elektrycznie szyba itd. itd. Ważące niemal pół tony po zatankowaniu cacko, produkowane co do śrubki w USA, za jedyne … 130 tysięcy.
Posiadacze mniej zasobnych portfeli też mogli znaleźć coś dla siebie: skutery, motorowery i małe motocykle orientalnych marek Romet, Keeway, Zipp, czy Kymco.
Na naszych oczach odbywają się radosne narodziny szału na pitbajki. Na targach obejrzeć można było marki YCF i KXD, a także kieszonkowe modele Yamahy czy KTM. Na wybiegu stunterów wytyczono tor na wyścig dwóch pit-bajków, na pasku asfaltu kilkumetrowej szerokości; pokazuje to wielki potencjał jaki mają te maszynki, by się na nich bawić wystarczy odrobina przestrzeni, nie trzeba ogromnych specjalistycznych obiektów.
Textyle i skóry, z fabryki i z manufaktury
W dziedzinie odzieży, swoje nowinki zaprezentował salon Modeki, która tu na Dolnym Śląsku ma swoją ogólnopolską centralę. Salon sprzedaje też odzież Dane, City Nomad i ciekawe buty motocyklowe Stylmartin, stylizowane na sterane życiem trampki lub punkowe glany rodem z Woodstocku. Świętująca w tym roku siedemdziesięciolecie powstania Modeka wystawiła stworzone ze swoją tradycyjną dewizą „Najlepszy stosunek ceny do jakości” premiery na ten sezon, m.in. bardzo kobiecy zestaw Belastar Lady czy pierwsze tekstylne ciuchy z ochraniaczami klatki Etosha.
Jak zawsze, cieszy mnie rozwój polskich marek: stoisko większe niż rok temu miał polski producent rękawic Proanti.
Duże marki odzieżowe zaprezentował InterMotors, (Alpinestars, Ixon, Macna) i SM Moto (Schuberth, Nolan, Roleff); oddzielne stoisko miał Icon, gdzie szczególnie zachwycały ich bajecznie kolorowe kaski, a także prototypowy elektryczny motocykl. Ale np. na stoisku SW-Motech można było zobaczyć mniej popularne, a mające niesamowitą tradycję kaski Bell – producenta, który wymyślił w ogóle kask motocyklowy, a obecnie oferuje nie tylko fajne retro, ale także propozycje szosowe i offroadowe. SW Motech oferuje też kolekcję high-techowych akcesoriów mocno podróżniczych (kufrów, toreb itd.) dedykowanych do konkretnych marek. Sprzęty do ułatwiania podróży to wielka sub-branża wspaniale reprezentowana na targach. Imponującą kolekcję importowanych z Ameryki akcesoriów jak co roku zaprezentował team AGM Motocykle, piękne rzeczy pokazał Lidor, można było przebierać w plecakach Ogio, MotoBagaż pokazał dedykowane do BMW akcesoria Wunderlich.
Oferta odzieży „pozamainstreamowej” była wyjątkowo bogata. Piękną kolekcję skór w stylu chopper i west pokazał stały bywalec targów, polski producent Ledmar. W nietypowych bluzach i koszulkach przebierać można było na wielu stoiskach. Do klasycznie motocyklowych motywów z zakresu Miłości i Śmierci (czyli: ciało w którym najważniejsza jest D*pa, i ciało z którego uleciała już Dusza) dołączyły portrety drapieżnych zwierząt czworonożnych i skrzydlatych oraz niewiele od nich się różniących pod względem ucywilizowania muzyków ciężkiego brzmienia (Motorock.pl, Etnasklep.pl). A także treści związane z niedostosowaniem społecznym, zachowaniami nieakceptowanymi przez istniejący system prawny oraz z ogólnie pojętym chuligaństwem 😉 („nie pójdę do szkoły, zostanę stunterem” – pozaprawem.pl) Przesympatyczna ekipa gliwickiego ChoppersDivision.pl zaprezentowała tworzoną wyłącznie w Polsce przez własnych grafików kolekcję przeznaczoną głównie dla czoperzystów (ale na wizytówkach pokazaną na pięknych i szczupłych modelach ;-). Mnie osobiście najbardziej przypadły do gustu wysmakowane artystycznie, nieoczywiście mroczne, absolutnie autorskie projekty Mariki i Sławka z Bad Girl Motocustom (Motocustom.com.pl).
Gender atakuje! Kobieta mechanik
Tegoroczna Wystawa Customów zdominowana była przez maszyny w klasie cafe-racer, które bardzo lubię, ale swój głos (po bardzo trudnym procesie decyzyjnym!) oddałam na MT-01 przerobioną przez Martę Zgórzyńską z Custom Bikes Poland – pierwszą w historii wystaw customów dziewczynę-mechaniczkę! Przeróbki współczesnych maszyn sportowych również zdarzają się niezwykle rzadko. Goście targów docenili maszynę i autorkę, bo otrzymały one 3 miejsce w plebiscycie publiczności. Drugi był Rafał Kostyla, a pierwszy Wiesław Kurel. Z nagród przyznanych przez jury, zasłużenie laur za najlepsze malowanie otrzymał ATF Tomasz Łagocki za prześlicznego Suzuki Sidecara (to był mój drugi faworyt, ale któregoś musiałam wybrać :-/ ). W kategorii Best Modified zwyciężył Highlander ekipy Perfect Ride, a klasę Best Handwork wygrał cafe racer Twister stworzony przez Wena Customs.
Wystawcy – twórcy customów i części do nich również mieli się czym chwalić. Na stoisku RoadStyler.com można było obejrzeć kolekcję prześlicznych detali oraz halloweenowy w designie rower zrobiony na miarę. Przesympatyczna ekipa Radium Motorcycles zaprezentowała tym razem zmodyfikowaną nie do poznania Yamahę Virago 535 oraz BMW K1100 z 1992 roku, wyposażone w cięte plazmą elementy (zobaczcie ich filmik na YT, jest naprawdę wypasiony). Warszat Unikat pokazał wspaniałe cafe racery, oraz 125kę zrobioną na wzór cruisera marki Indian. Klient który go zamówił, marzył o takiej maszynie, a z przyczyn zdrowotnych nie może zrobić prawka kat. A. Firma Unikat powstała w ten sposób, że założyciel zrobił customa dla siebie, po czym ktoś go spytał czy nie mógłby zrobić również dla niego… a teraz w zespole jest ośmiu ludzi.
Tuning maszyn wyścigowych i nie tylko wspiera polska myśl techniczna: uznani producenci wydechów Dominator i Kaliński oraz nowa firma KMRacing.eu, prezentująca duży wybór wielobarwnych detali do motocykli sportowych (osłony i korki dekli, napinacze łańcucha, rolki, ciężarki kierownicy, regulatory napięcia wstępnego, itd). Ekipa wcześniej produkowała akcesoria dla czołówki światowego żużla. Swoje designerskie lusterka i kierunkowskazy wystawiła też Barracuda. Makita pokazała wypasioną ofertę elektronarzędzi; szlifierka kątowa wyposażona w akumulator, bez plączącego się pod rękami i nogami kabla, to jest naprawdę wypas, a to tylko jedna z kilkudziesięciu zabawek Makity.
„Kobiety na motory”
Wystawiło się też kilka wrocławskich szkół jazdy (Motorsfera, Wolski&Gliga, Danuta, Auto-Stop), część z nich oferująca także szkolenia techniki jazdy nie związane z kursem na prawko. Szkołę Danuta wspierał Mały Kris, najmłodszy w historii Polski zawodnik gymkhany. Zapytałam Bartka z Motorsfery, jak na branżę wpłynęło wprowadzenie możliwości jazdy małym motocyklem na prawko kat. B. „Fantastycznie”, odpowiedział, „apetyt rośnie w miarę jedzenia. Zaczynają na 125kach, a potem robią prawko na większe motocykle. Szczególnie ośmielająco podziałało to na kobiety.”
Właśnie: kobiety. W sali spotkań słynna podróżniczka Ania Jackowska prezentowała opowieść i zdjęcia, tym razem nie z konkretnej trasy, ale właśnie o byciu samotną kobietą daleko od domu, o spotkanych w podróży obcych mężczyznach i jak wobec nich postępować, by nie ulec krzywdzie ale nawiązać sympatyczne kontakty. „Wychodzę z założenia, którego nie zmieniły lata podróży” – mówi Ania – „że inni ludzie są dobrzy i skoro ja nie chcę ich skrzywdzić, to oni nie chcą skrzywdzić mnie”.
Inną ciekawą prezentacją była opowieść o ubiegłorocznych podróżach pary KH&Czyżu, która z jednej z wypraw przywiozła małego Adasia, z którym zaledwie czteromiesięcznym wyruszyli w kolejną podróż (co prawda autem) ale parę miesięcy później pojechali już znów we dwójkę na dwóch kołach, 27-mioletnią Africą Twin. Czyli istnieją na świecie babcie, które zamiast „sprzedajcie ten motocykl żeby nie osierocić dziecka” mówią „spoko jedźcie a my się zajmiemy małym”. Szacun!!!
Dla tych, którzy marzą o dalekich motocyklowych podróżach a nie mają czasu lub chęci ich organizować, powstają takie oferty jak mototravels.pl – wyjazdy motocyklowe all inclusive w grupie kilkunastoosobowej, których fajność potwierdzili obecni na targach klienci.
Dla miłośników sportu wisienką na targowym torcie była prezentacja zespołu Pazera Racing, w którego barwach startować będzie w tym sezonie znany z naszych łamów Rufi #58 Rafał Dziki-Sereda. Rozpoczęta gangsterskim filmem prezentacja została poprowadzona przez Adama Badziaka i Grzegorza Jędrzejewskiego. (Więcej pisaliśmy o tym na MotoRmanii.)
Slalom po pijaku, pneumatyczna przyczepa, puszka która sama podgrzewa i inne cuda
Dodatkowych atrakcji było co niemiara. Naukę dmuchania fantomów odebrać można było na stoisku niezawodnych i dzielnych Motopomocnych. Dla posiadaczy kat. B zorganizowano szkolenie przygotowujące ich do przygody z dwoma kółkami wyposażonymi w mały silnik. Policja i Żandarmeria Wojskowa udostępniały okulary, w których człowiek porusza się jakby miał 2,5 promila we krwi (trzeba w nich było przejść slalom z pachołków, po czym trafić przybijając piątkę z policjantem – challenge, mówię wam) i symulator zderzenia ze ścianą przy prędkości 14km/h, dający pojęcie o tym dlaczego trzeba zapinać pasy. Dla wygody rodziców zorganizowano strefy dla małych dzieci. Można było porozmawiać z groźnymi brodaczami z klubów motocyklowych oraz pięknymi dziewczętami z fundacji MotoDolls. W studenckim klubie Apanonar goście robili sobie „selfie na kolanie” na RSce, na której niegdyś Oscar Kubicki startował w Pucharze Polski.
Oprócz setki wymienionych już powodów, na targi warto się wybrać chociażby dlatego, że na nich dowiadujecie się, jak bardzo potrzebujecie różnych rzeczy, o których istnieniu nie mieliście pojęcia. Należą do nich: silnikowe hulajnogi, rasowe naklejki motoryzacyjne, modele aut i motocykli robione na zamówienie, rower-jeżdżąca kawiarnia, puszki z jedzeniem, które się same podgrzewają (www.c-borgfood.com – ale nie dla mnie, nie ma opcji vege 🙁 ), albo pneumatyczna przyczepa na motocykle. To cudo firmy Tohaco przy załadunku opuszcza się tworząc najazd, a po wprowadzeniu motocykli się podnosi, przy pomocy elektrycznego silnika ładowanego z samochodu lub z akumulatora, a do tego kontroluje poziom, nawet gdy jeden z załadowanych koni jest cięższy. No wypas!
Ponadto obejrzeć można było motorówki, quady, ATV’y i różne pojazdy terenowe, a nawet traktory (Polaris, Can-Am), rozmaite zabytkowe pojazdy (czasem razem z załogą np. z epoki Honeckera), specjalną strefę Dwutaktów (prócz aut i motocykli także przedziwne zabytkowe maszyny o trudnym do odgadnięcia zastosowaniu). A na koniec, hm, z pewną bezwzględną perspektywicznością, silnikowe trójkołowe wózki inwalidzkie.
Przez wszystkie trzy dni pogoda była wręcz niewiarygodna, zapanowało nagle lato w końcu marca: ponad dwadzieścia stopni, słońce, niebo bez chmurki. Strefa food trucków na zewnątrz, wyposażona w leżaki i ławki, przemieniła się w wielki piknik. Tuż obok można było oglądać pokazy: wspomniane już wyścigi pit bajków, stunt na quadzie w wykonaniu sympatycznego Leo oraz niewiarygodne FMX-tricki latających po niebie fristajlowców z Braaap Freestyle Family.
Trzy dni emocji, pasji i zabawy
W tym roku targi po raz pierwszy trwały trzy dni (czuję się za to osobiście odpowiedzialna, bo od zawsze to postulowałam). W piątek frekwencja była niewielka, może dlatego, że nie wszyscy bywalcy targów wiedzieli że są otwarte o dzień wcześniej. Myślę że mogłaby być większa gdyby zamiast godzin 11-18 ekspozycja była czynna od powiedzmy 15 do 20, dla wracających z pracy. Zabytkową, steampunkową Halę Stulecia odwiedziło w ten weekend w sumie dwanaście tysięcy ludzi, oglądając ofertę 96ciu wystawców; nie sposób jednak zmierzyć i policzyć niesamowitej atmosfery, ładunku pozytywnych emocji, które wygenerowała ta jedyna w swoim rodzaju impreza. Wrocław miasto spotkań – także spotkań pasjonatów motocykli, tych którzy chcą coś pokazać i tych którzy chcą obejrzeć. Do zobaczenia za rok!
Fotki: Shayba NU, Pacyfka