Tekst i zdjęcia: Marek Jamroz
119
Niedziela, 21 czerwca, godzina 10.00. Miejsce Ace Cafe w Londynie. Zaczyna się święto ludzi poruszających się jednośladami i z dumą noszących naszyte na kombinezony biało czerwone flagi. Wszystko jasne – „Polish Bikers Day” to wielki, coroczny zlot polskich motocyklistów mieszkających na Wyspach.
Parking kultowej knajpy, pomimo tego że pojemny, zapełniał się motocyklami w tempie ekspresowym. Maruderzy musieli zadowolić się miejscem po przeciwnej stronie ulicy a i tam było tłoczno.
Organizatorem imprezy był Polish Bikers grupa skupiona wokół internetowego forum www.polishbikers.com. Nie wiem kogo i gdzie przekupili, ale kapryśna ostatnio pogoda, tego dnia dopisała. Parking przy Ace Cafe był w niedzielę jednym wielkim piknikiem i miejscem spotkania ludzi których łączy pasja do motocykli. Organizatorzy bardzo się starali o to by było lepiej niż „fajnie” i bardzo im się to udało. Nikt nie miał prawa być ani głodny ani spragniony, co lepsze catering serwował polskie specjały.
Zadbano też o to, żeby uczestnicy mogli sprawdzić siebie i swoje maszyny w różnych konkurencjach. Dla uczestników były to między innymi siłowanie na rękę, dla panów pompki w pełnym motocyklowym rynsztunku. Czyli skóra i zamknięty sagan na głowie. Dla pań zaś, hula hop również w opakowaniu. Męska część uczestników podjęła wezwanie kręcenia kółkiem, ale najlepszy z nich był i tak o wiele słabszy niż ostatnia z zawodniczek. Cóż nie od parady nasze damy mają krągłe biodra…
Również maszyny przybyłe na „Polish Bikers Day” miały swoje pięć minut w konkursach. Między innymi na najlepszy klasyk, najlepsze malowanie, najbardziej chromowany i najbrudniejszy motocykl. Ta ostatnia kategoria pozostała nierozstrzygnięta z prostej przyczyny, wszystkie jednoślady błyszczały jak lustro, ani grama kurzu czy choćby odprysku błotka.
Była jeszcze piąta kategoria, na najlepszy motocykl zlotu. Tutaj laur zwycięstwa przypadł motorowerowi Komar z 1969 roku. Czysta nostalgia w kolorze nieokreślonego burgunda przeplatanego rdzą, z wytartym siodełkiem i stopką która przestała spełniać swą funkcję zapewne jeszcze przed stanem wojennym.
Ciekawą konkurencją było też wykręcanie świec z głowicy na czas. Dla „ułatwienia” zawodnicy mieli zawiązane oczy. Zwycięzca poradził sobie z dwoma świecami w minutę i cztery sekundy.
Zadbano też o inne rozrywki, wheelie machine była oblegana bez przerwy choć nie każdemu ta zabawa wychodziła tak jakby sobie tego życzył ( ku ogólnej uciesze publiki).
„Polish Bikers Day” nie mógł obyś się bez muzyki, w tym roku na scenie wystąpiły dwie kapele undergroundowe. Harmfool z ciężkim dynamicznym rockiem i Czapa, mieszanka punka, reggae ska, ale nie stroniąca też od ostrzejszej nuty. Dodać trzeba, że obydwa zespoły są kapelami polskimi.
To tyle z przymrużeniem oka. „Polish Bikers Day” był nie tylko okazją do spotkania przyjaciół, zjedzenia kiełbasy, czy spalenia gumy. Na zlocie zorganizowani zbiórkę pieniędzy na pomoc pięcioletniej Mayi Zubel, która cierpi na nowotwór. Adrian z Polish Bikers poinformował mnie że zebrano dokładnie 1678 funtów i 27 pensów. 500 naklejek, które każdy darczyńca otrzymywał za wrzucenie do puszki datku zniknęło w mgnieniu oka.
Swoje stanowisko na zlocie miał też projekt Race To Home. Wyprawy kondycyjnej do Polski i z powrotem z przerwami jedynie na tankowanie,oraz serwis i krótki odpoczynek na półmetku w Polsce.
Ekipa z RTH również podjęła się pomocy cierpiącym na raka wspierając fundację Rak’n’Roll.
MotoRmania sprawuje patronat medialny nad tym przedsięwzięciem.
Polish Bikers to społeczność skupiona wokół forum dla polskich motocyklistów w UK www.polishbikers.com. To miejsce w sieci powstało siedem lat temu jako mała strona dla 20 znajomych. Dziś jest tam około 3200 zarejestrowanych użytkowników. Przybycie na zlot potwierdziło na Facebooku niemal 600 osób i śmiało można powiedzieć, że w ciągu całego dnia przewinęło się tylu motocyklistów.
previous post