GITD uzyskało zdjęcie z prawa jazdy właściciela. Sąd stwierdził, że właściciel to kierowca. Odpowiedzialności nie dało się uniknąć.
Październik 2018 roku, Jasień w województwie małopolskim. Fotoradar przyłapuje w nocy (przy ograniczeniu 60 km/h) samochód jadący z prędkością 155 km/h, a to zdecydowanie zbyt dużo. O 95 km/h zbyt dużo.
Zgodnie z procedurą, GITD wysłało do właściciela pojazdu list informujący o wykroczeniu, a w środku także oświadczenie, które właściciel powinien odesłać, wskazując osobę kierującą w momencie wykonania zdjęcia.
Właściciel – kierowca, w nadziei, że nie będzie musiał pozbyć się prawa jazdy na 3 miesiące za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym, postanowił skorzystać z możliwości, którą prawo przewiduje do takich przypadków, jak nieuprawnione użycie pojazdu (np. kradzież). Mężczyzna zrezygnował z identyfikacji winnego wykroczenia. W takim przypadku właściciel odpowiada z art. 96 par. 3 Kodeksu wykroczeń – za niewskazanie osoby, której powierzono pojazd.
Tym razem nie zakończyło się jednak na zwykłej grzywnie, ponieważ urzędnik GITD nie zamierzał odpuścić przy tak radykalnym przekroczeniu prędkości. Urzędnik zwrócił się do starostwa, które wydało prawo jazdy właściciela pojazdu, z prośbą o udostępnienie wizerunku twarzy. Okazało się, że właściciel pojazdu oraz osoba widoczna na zdjęciu z fotoradaru to najprawdopodobniej ta sama osoba.
Sprawa wraz z dowodami skierowana została do sądu. Tam już nie było wątpliwości. Właściciela zidentyfikowano jako kierowcę pojazdu, który jechał nocą 155 km/h w terenie zabudowanym. Prawo jazdy mężczyzny zostało zatrzymane na 3 miesiące, a sąd orzekł grzywnę w wysokości 1000 złotych.