W ubiegły poniedziałek Andrzej zajął 5. miejsce w wyścigu organizowanym przez MotoRmanię na Słowacji. Kochał adrenalinę i ta miłość zabrała go nam zaledwie kilka dni później. Zginął w wypadku samolotu spadochroniarzy pod Częstochową.
Decyzja Andrzeja o starcie w Pucharze RSV4 nie była łatwą… Chodziło o finanse. Andrzej Otręba był zawodowym żołnierzem, a zakup pakietu łączącego się z kupnem nowego motocykla wymagał zaangażowania prawie wszystkich oszczędności. Dlatego miał mnóstwo pytań i wątpliwości. W końcu się zdecydował. Wyjechał z nami do Hiszpanii na trening na torze w Alcarras. To było dla niego duże przeżycie. Później niestety sytuacja się skomplikowała. Konflikt na Ukrainie spowodował mobilizację jednostek wojskowych i Andrzej po prostu nie mógł brać udziału w rundach pucharowych. W końcu, przed ubiegłotygodniowym wyścigiem na Slovakiaringu wysłał smsa: „Udało się! Będę startował na Słowacji!”. Przyjechał i ciągle powtarzał, jak bardzo cieszy się, że udało mu się wyrwać. Potem zaskoczył wszystkich w wyścigu. Pomimo, że w ogóle nie trenował w tym roku, a motocykl dotarł na drodze, w poniedziałkowym wyścigu przyjechał na piątym miejscu – zgarniając najmniejszy z pucharków. Na podium zabrał córeczkę, a kibicowało mu dodatkowo wielu znajomych, którzy przyjechali i tworzyli świetny klimat. Motocykle nie były jedyną pasją Andrzeja. Był również skoczkiem spadochronowym.
Wiadomość o tym , że jest jedną z 11 ofiar katastrofy samolotu pod Częstochową jest dla nas druzgocąca. Trudno w to uwierzyć. Pamiętamy go zaledwie sprzed kilku dni, uśmiechniętego, pełnego energii. Jego odejście jest dla nas bardzo bolesne i ciągle wydaje się nierealne. Żegnamy Cię Andrzeju, może pościgamy się jeszcze razem, kiedyś po drugiej stronie.
Cała redakcja MotoRmanii i wszyscy uczestnicy Pucharu Aprili RSV4 składają na ręce rodziny oraz znajomych Andrzeja Otręby wyrazy głębokiego ubolewania. Łączymy się z Wami w bólu. Przyjmijcie nasze kondolencje.