Nadszedł czas, w którym postęp technologiczny prześciga ludzkie zdolności adaptacyjne. Dotyczy to również nas, motocyklistów. Przykład? Jednoślady coraz bardziej przypominają Transformersy.
Miałem pisać o sposobie dobierania opon, ale pech chciał, że jednocześnie Kawasaki ujawniło swoje H2. Sorry, H2R, bo przecież wiadomo, że motocykle bez „R” w nazwie sprzedają się o jakieś 30% gorzej. Wracając do meritum – widzieliście? Trudno było nie zauważyć. Konstrukcja przypomina technologię rodem z „Raportu Mniejszości”, a lektura danych technicznych z powodzeniem może zastąpić receptę na viagrę. Jest tylko jeden szkopuł.
Nie podoba mi się to, co dzieje się z motocyklami. Wiem, brzmię teraz jak zabunkrowany w poprzednim wieku staruszek, ale nic na to nie poradzę. Futurystyczne kształty coraz bardziej przypominają instalacje z Muzeum Sztuki Nowoczesnej, gdzie ciężko połapać się co jest czym i do czego służy. Nowa stylistyka Kawasaki pewnie wielu osobom przypadnie do gustu, ale ja zamiast pięknych kształtów widzę w niej bezład figur geometrycznych. Niby 300KM, niby komputer pokładowy wypruty prosto z Curiosity, ale jakieś to wszystko takie bezpłciowe.
Tak sobie myślę, że wraz z postępem bezpowrotnie tracimy ducha motocyklizmu. Co to jest ten duch, pytacie? To Steve McQueen przeskakujący przez ogrodzenie w „Wielkiej Ucieczce”, to James Dean odpalający Scramblera z kopy, to wreszcie Kenny Roberts czy Wayne Rainey walczący o mistrzostwo na dzikich 500. Żaden z nich nie miał pod tyłkiem 300 koni, a gwarantuję Wam, że w życiu na nowej Kawie nie poczujecie takiej wolności i takich doznań. Niestety, nikt z nas nie poczuje.
Tak sobie myślę, że chciałbym teraz wsiąść na motocykl i odpalić go po ludzku, z kopa. Nie za pierwszym razem, niech trochę postęka, porzęzi, ale jak już zaskoczy, to niech się ziemia zatrzęsie. Chciałbym, żeby był tam jeden cylinder o sile dorodnej lokomotywy. Niech wszystko śmierdzi benzyną, niech olej cieknie po deklu, a spaliny farbują powietrze na biało. Niech wibruje jak San Franciso w 1906. Niech ten motocykl żyje własnym życiem i da mi to odczuć.
I żeby wraz z odkręceniem pozostał sobą, a nie zamieniał się w Decepticona.
PS: Wpiszcie w google grafika „Kawasaki H2R”. Serio, zróbcie to.