Motocyklem w restauracjach – wyprawa szlakiem Magdy Gessler!

- MotoRmania

Jeżdżenie motocyklem to nie wszystko – przecież trzeba też coś jeść. Ale nie w tym przypadku! Ta wyprawa zorganizowana jest nie po to, żeby jechać, ale przede wszystkim żeby jeść!

autor:
Piotr Nowicki

Wyprawa zaczęła się zgodnie z zapowiedzią we wtorek 2 lipca. Podróż musiałem podzielić na etapy, gdyż zmienił się termin zlotu, na którym chciałem być i stąd czwartkowy powrót do centralnej Polski. Zaplanowałem, że w pierwszej kolejności pojadę w okolice Bieszczad i stamtąd południem kraju będę jechał w kierunku zachodnim. W dniu wyjazdu od rana towarzyszyła mi piękna, słoneczna pogoda. Około godz. 12:00 zapakowałem sakwy na motocykl i wystartowałem w kierunku Opoczna, żeby po niecałych stu kilometrach  znaleźć się w Kraszkowie, który był pierwszy na mojej liście zrewolucjonizowanych restauracji. Zaraz po przejechaniu wioski pojawił się baner reklamujący świeżonkę, która po rewolucjach miała być hitem lokalu. 500 metrów dalej moim oczom ukazał się znany dobrze z oglądanych odcinków „Zajazd Leśna Chata”. Możliwość zaparkowania tuż przy ogródku pozwala mieć pojazd na oku.

Przed wyjazdem długo zastanawiałem się czy w lokalach mówić w jakim celu przyjechałem, czy zachować to w tajemnicy. Jeśli powiem, może uda się poprosić małe porcje, tak aby spróbować po trochu różnych potraw. Wiadomo, że pojemność brzucha jest ograniczona i trzeba zostawić nieco miejsca, aby spróbować jedzenia w innych restauracjach. Jednak czy to nie sprawi, że dostanę jakieś specjalnie przygotowane, lepsze potrawy? Ostatecznie zdecydowałem, że będę mówił, a jak się okazało, czas oczekiwania we wszystkich restauracjach był na tyle krótki, że podawane dania musiały być tymi, które aktualnie są przygotowane na kuchni. W Kraszkowie zaskoczyło mnie, że lokal jest tak niewielki. Na materiałach filmowych tego nie widać. Jednak wnętrze urządzone jest tak, jak można było obejrzeć w telewizji i jak nazwała to autorka zmian w stylu „totalne Opoczno”.  Jest kolorowo i przyjemnie. Za barem stał sam właściciel, młody chłopak Michał, który za zaoszczędzone pieniądze spełnił marzenie o własnym biznesie i kupił lokal. Pogoda tak piękna, że siadam przy stoliku na zewnątrz, zamawiam flaki i oczywiście świeżonkę. Flaki w pierwszej chwili wydają się nieprzyprawione, jak dla mnie mało słone. Na stole stoją przyprawy więc po kilku ruchach solniczką nie można się przyczepić do ich smaku. Ciekaw byłem świeżonki. Według przepisu z tego odcinka „Kuchennych Rewolucji” mięso miało marynować się w cebuli, kminku i czosnku. W rzeczywistości po kminku nie ma śladu, czosnku również nie wyczułem. Mimo to mięso jest świeże i dobre. Porcja świeżonki podawanej z kaszą pęczak kosztuje 3,5 zł. za 100 gram. Jeśli znajdziecie się na DK 12 między Piotrkowem, a Radomiem, warto zatrzymać się i samemu spróbować przysmaków Leśnej Chaty.

Z Kraszkowa skierowałem się na Dębicę. Przez większość drogi ruch był niewielki, więc jechało się przyjemnie. W Kielcach zablokowane wjazdy na obwodnicę zmusiły mnie do jazdy przez centrum. Miasto rozkopane, korki ogromne, co bardzo spowolniło przejazd. Nawet motocyklem ciężko było niekiedy omijać stojące samochody, ale na auto nie chciałbym się wtedy zamienić. Ja mimo wszystko jechałem, oni stali. Kiedy dystans dnia przekroczył nieco 300km, moim oczom ukazała się „Gospoda u Sióstr”. Motocykl można zaparkować pod samym lokalem. Będziemy go dobrze widzieli niezależnie czy usiądziemy w środku restauracji czy na ogródku. Po wejściu do środka nie zastałem żadnej z właścicielek, lecz kelnerka poinformowała mnie, że za chwilę powinna pojawić się jedna z sióstr. Nie minęło 5 minut kiedy do lokalu weszła pani Agnieszka. Od razu poznałem ją z odcinka 10 sezon 7.

Podczas rozmowy okazało się, że jest przesympatyczną kobietą, która wykazała duże zainteresowanie projektem wyprawy. Pytała o wiele szczegółów, a sam pomysł bardzo jej się spodobał. Na spróbowanie zamówiłem strogonowa z dziczyzny i zupę czosnkową. Zupa miała postać gęstego kremu i jak dla mnie było zbyt mało czosnku. Pierwszy raz w życiu zupę czosnkową jadłem kilka lat temu na Słowacji w miejscowości Radvanovice w pensjonacie „U Marušky”. Była tak dobra, że zawsze, kiedy w jakiejś restauracji widziałem taką w menu, od razu zamawiałem. Niestety jeszcze nigdzie żadna zupa czosnkowa nawet nie zbliżyła się smakiem do tej ze Słowacji. Wracając jednak „Do Sióstr”, strogonow to raj dla mięsożernych. Dziczyzna z papryką, cebulą, pieczarkami i borowikami to poezja. Smaku oczywiście nie da się opisać, ale każdy kto skusi się na spróbowanie, nie będzie zawiedziony. Gospoda to także plackarnia gdzie do wyboru mamy placki ziemniaczane ze śmietaną, sosem pieczarkowym, sosem ratuji, sosem szpinakowym, z gulaszem i w sosie bolognese. Ja nie dałem rady już skosztować, ale plackami zachwycała się sama autorka programu. Pełne menu możecie zobaczyć na www.usiostr.pl. Wnętrze lokalu także bardzo zmieniło się po „rewolucjach”. Jest niebiańsko jak nazwała to p. Magda Gessler. Ściany są błękitne malowane w chabry, obrusy w biało-granatową kratę i lampy wyglądające jak czapki zakonnic. Każdemu przejeżdżającemu przez Dębicę polecam adres św. Jadwigi 5.

Po zakończeniu wizyty w Dębicy zaplanowałem dotrzeć w okolice Jasła, żeby na drugi dzień rozpocząć od odwiedzin „U Schabińskiej”. Zostało mi około 50 km do pokonania. Jak w wielu przypadkach już w trasie ponownie doceniłem zalety smartfonów i mobilnego internetu. Kiedy po drodze zaczęła się robić szarówka pomyślałem, że zanim dojadę zrobi się ciemno i ciężko będzie szukać gospodarstw agroturystycznych. Zatrzymałem się, wpisałem w mapy Google agroturystyka Jasło i wyskoczyły dwie propozycje. Przy tym widać od razu lokalizację, propozycję wyznaczenia trasy oraz opcję zadzwoń. Ja skorzystałem z tej ostatniej. Okazało się, że jest wolne miejsce na nocleg w cenie 30 zł. w gospodarstwie Jaś i Małgosia w wiosce Gorajowice położonej zaledwie 2 km od Jasła. Zameldowałem tylko, że za około 20-30 kilometrów jestem i już na spokojnie nie martwiąc się o spanie zrobiłem po drodze małe zakupy i dotarłem do celu. Na miejscu okazało się, że jest Internet, więc nic więcej do szczęścia nie potrzebowałem. Po kąpieli mogłem sobie pozwolić na długie siedzenie przed laptopem, bo rano nie musiałem wcześnie wstawać. Przecież byłem prawie pod restauracją, a wcześniej niż w porze obiadowej nie zamierzałem się pojawiać. Będąc sam, przed snem mogłem włączyć sobie na noc radio tak jak lubię. Szukam jedna stacja – szumi, druga stacja – szumi, trzecia stacja – gra jakaś muzyka. Zasnąłem za chwilę przy jej rytmie. Rano pierwsze słowa jakie usłyszałem to: „podajemy numery telefonów do rozgłośni Radia Maryja w Toruniu”… Nawet nie miałem świadomości, że przez całą noc odprawiały się nade mną modły za szczęśliwą podróż.

Na drugi dzień, kiedy się już spakowałem było dopiero koło 11:00. Postanowiłem podjechać najpierw do skansenu archeologicznego „Karpacka Troja” w położonej zaledwie 13 km od kwatery Trzcinicy. Jest to obiekt o szczególnej wartości historycznej i kulturowej położony na wzgórzu posiadającym z trzech stron wyjątkowo strome stoki. Ze względu na istniejące tu, sztucznie uformowane wysokie nasypy ziemne nazywany jest od wieków „Wałami Królewskimi. Nie tak dawno odkryto tu najstarsze osady obronne spośród znanych dotąd w Polsce.

Prosto ze skansenu udałem się do Restauracji „U Schabińskiej”, odcinek 9, sezon7 programu. Pamiętam, że przed wprowadzeniem zmian, potrawy tamtej kuchni były niejadalne. Wielką ciekawość budził u mnie pomysł p. Magdy, który jak sama twierdziła w programie miał „zabić” wszystkich klientów. To schab z kością podawany na desce w cenie 2 zł. za 100 gram.  Lokal położony jest przy samej drodze krajowej 28 Nowy Sącz – Krosno. Pojazd zaparkować można pod samą restauracją i będzie na widoku niezależnie czy usiądziecie w środku czy na zewnątrz. Oprócz wspomnianego schabu dzięki rewolucjom wprowadzono regionalne gołąbki: gryczane i jaglane podawane z sosem grzybowym oraz ziemniaczane w sosie śmietanowym. Trzeba przyznać, że mają bardzo oryginalny smak i warto będąc w okolicy spróbować miejscowych przysmaków. Ja mimo, że kaszę gryczaną lubię średnio to gołąbkami gryczanymi byłem zachwycony. Następnie kolej przyszła na wspomnianego już schaba. Na żywo wygląda to dokładnie jak w „Kuchennych Rewolucjach”. Porcja schabu z kością położona jest na desce wyściełanej cebulą i kawałkami chleba. Przed podaniem do stołu kelner waży całość i za chwilę możemy już próbować tego przeboju. Do tego podawany jest sos. Jeśli ktoś nie chce psuć sobie smaku, mięsa nie musi polewać, ale zarówno z sosem jak i bez, schab smakuje rewelacyjnie. Po odkrojeniu porcji jaką chcemy zjeść, kelner znów waży deskę i różnica mnożona jest razy 2 zł. za 100 gram. Następnie przyszła kolej na plasterek cielęciny. Delikatne mięso polane klarowanym masłem zachwyci każde wrażliwe podniebienie. Na deser spróbowałem robionego ściśle według przepisu autorki programu torcika serowo – kukułkowego z rodzynkami. Cóż napisać, zwyczajnie rozpływa się w ustach. To prawdziwy deser. Spróbowałem także proziaków. To małe placki mączne z dodatkiem sody oczyszczonej. Podawane są z robionym na miejscu masłem czosnkowym i smakują wybornie. Na koniec dostałem lizaka za to, że tak dzielnie sobie poradziłem z tyloma potrawami. Karta dań z cenami: http://www.slideshare.net/oktawian79/menu-u-schabinskiej

Samo wnętrze bardzo się zmieniło. Jest przytulnie, stoły oddzielone są długimi firanami dla zapewnienia większej intymności. Całości dopełniają róże i szkło z lokalnej huty. Nie można nie wspomnieć o p. Grzegorzu, właścicielu hotelu i restauracji. To przemiły człowiek, który chętnie opowiadał o dużych zmianach na lepsze po wprowadzeniu rewolucji. Z zaciekawieniem wysłuchał również szczegółów dotyczących mojej wyprawy. Podsumowując, niech żałuje każdy, kto jadąc DK 28 nie zatrzyma się u Schabińskiej przy ulicy Floriańskiej 42.

Z Jasła wyruszyłem na Sanok aby dotrzeć do restauracji Stary Kredens odcinek 15, sezon 7. Kto go oglądał powinien pamiętać, że właściciele nie mogli dojść do porozumienia co ma się znaleźć w karcie. Skutkiem tego jest ciekawy pomysł jaki znajdziemy w menu. Znajdziemy tutaj kartę Marii, stworzoną w trosce o delikatne podniebienia pań, która łączy lekkość potraw oraz wyszukany smak, oraz kartę Piotra idealnie pasującą do prawdziwego mężczyzny gdzie znajdziemy duże porcje oraz dobrze doprawione potrawy, które zaspokoją każdego. Nie było łatwo dostać się na Plac św. Michała 4 gdyż okolice rynku są w remoncie i droga wjazdowa jest zamknięta. Znalazłem uliczkę prawie na wprost lokalu, ale jednokierunkową z zakazem wjazdu od mojej strony. Wjechałem na chodnik i odpychając się nogą doturlałem się prawie pod lokal. Prawie, bo kilkanaście metrów przed restauracją droga zrobiła się lekko pod górę. Nie było innej rady jak zejść z motocykla i podepchnąć go ten kawałek, skoro już przyjechałem tyle kilometrów. W upale jaki panował łatwo nie było, ale walka z grawitacją sprawiła, że zaraz zrobiłem się bardziej głodny. Na szczęście otwarcie ulicy planowane jest za tydzień, więc będzie dużo łatwiej. Na miejscu okazało się, że nie ma nikogo z właścicieli, ale szef kuchni zgodził się na przygotowanie małych porcji na spróbowanie. Skosztowałem jędrnej i chrupkiej krewetki nazwanej w karcie latającą. Dalej przyszła kolej na zupę czosnkową. Ma postać kremu i podawana jest z grzankami. W smaku bardzo dobra, ma zdecydowanie więcej czosnku niż ta, którą jadłem dzień wcześniej. Następnie przyszła kolej na specjał tej restauracji: ruskie pierogi i gęsina podawane z zasmażanymi buraczkami. Jeśli się tam znajdziecie to nie odmawiajcie sobie tego dania. Pierogi są fantastyczne a gęsina bardzo dobrze doprawiona. Nie na co dzień mamy możliwość spróbowania tego mięsa, więc tym bardziej warto poznać jego charakterystyczny smak. Tutaj zapoznacie się z menu i cennikiem: http://stary-kredens.pl/menu-2/

Kiedy kończyłem jedzenie, na ogródku pojawiła się właścicielka p. Maria. Poświęciła mi dużo czasu opowiadając o tym jak żyje się w tak małym mieście jak Sanok, o kulisach kręcenia programu, o zadowoleniu z przeprowadzonych rewolucji. Jak sama twierdzi po emisji odcinka 15 chodzenie do Starego Kredensu stało się tu trendy. Ciekawostką jest opowieść o tym, jak tuż po jego wyświetleniu dostała telefon z Częstochowy z prośbą o dowiezienie gęsiny. Prośba z początku potraktowana jako żart okazała się całkiem serio, a więc klient otrzymał swoje zamówienie. Wnętrze lokalu również zmieniło swój wygląd. W oczy rzucają się duże lampy, koronki na stołach, ściany pomalowano na kolor wrzosowy, a na nich pojawiły się wielkie zdjęcia kredensów oraz fotografie pokazujące pracowników i właścicieli restauracji w rzeczywistości starego Sanoka.

Z Sanoka pojechałem przez Miejsce Piastowe, Gorlice, Nowy Sącz do Tymbarku. Pogoda piękna, ruch na drogach niewielki, aż chciało się podróżować. Jedyną przygodą na trasie był pies, który postanowił postraszyć nieco motocyklistę wybiegając z głośnym szczekaniem gdzieś z krzaków między Nowym Żmigrodem, a Gorlicami. Na szczęście klakson był dla niego wystarczającym straszakiem bo nieco zwątpił na chwilę, a ja mogłem spokojnie jechać dalej. Przepiękne widoki Gór Słonnych i Dołów Jasielsko – Sanockich zaczęły powoli ustępować miejsca jeszcze piękniejszym krajobrazom Beskidu Wyspowego. Kiedy dotarłem do „Zajazdu pod Jodłową Górą” była już godzina 20:30, a lokal czynny jest w tygodniu do 21:00.

Wszedłem do środka od razu rozpoznając kelnera, p. Krzysztofa z odcinka 9, sezon 6. Młody chłopak jak sympatyczny był na ekranie telewizora, taki jest w rzeczywistości. Bardzo podobał mu się projekt wyprawy. Wspaniały kompan do rozmów wiele opowiedział mi o przeprowadzonych zmianach. Niestety było już przed zamknięciem i nie bardzo miał mnie czym poczęstować z restauracyjnego menu. Umówiliśmy się na kolejny dzień około południa. Tutaj mój plan wyprawy musiał zostać również poddany rewolucji bo zakładałem, że tą restaurację „odhaczę” dzisiaj, a w czwartek z samego rana ruszę dalej w kierunku Wisły i Cieszyna i po odwiedzeniu kolejnych restauracji wrócę do centrum Polski przygotować się na zlot. Niestety, ułożyło się inaczej i skoro w Tymbarku miałem spróbować dań dopiero koło godz.12:00, to później mogłem już tylko wracać do domu. Pan Krzysztof dał mi namiar do znajomej, która prowadzi gospodarstwo agroturystyczne w odległej 13 km od Tymbarku wiosce Chyszówki. Okazało się, że jest wolne miejsce na nocleg w cenie 30 zł. Samą kwaterę polecam każdemu, kto znajdzie się w tamtym rejonie. Jest czyściutko, pokoje są duże, kuchnia dobrze wyposażona. Widoki z tego domu zapierają dech w piersiach. Przy dłuższym pobycie cena idzie w dół. Namiar do Gospodarstwa Agroturystycznego „U Gosi” – 18 333 21 42.

W czwartek od rana znów nie musiałem się spieszyć bo przecież byłem prawie pod restauracją. Wyjechałem koło 11:00, zrobiłem sobie wycieczkę do Limanowej i jadąc stamtąd chwilę przed 12:00 znalazłem się ponownie przed Zajazdem. Zamówiłem grillowanego oscypka z żurawiną, kwaśnicę z mięsem jagnięcym, pomidorową na jagnięcinie gulasz z jagnięciny. Poczęstowany zostałem także kwasem chlebowym o smaku miodu, który mi bardzo smakował. Na początek zupy. Pomidorowa podawana jest z ziemniakami i jeszcze takiej nie jadłem nigdzie. Jest zrobiona z przecieranych na patelni pomidorów i ma zupełnie inny smak od wszystkich mi znanych do tej pory. Warto spróbować czegoś tak oryginalnego. Kwaśnica jest świetna. Kwaśna, ale nie tak, żeby wykręcała, a kawałki jagnięciny w niej dodają niepowtarzalnego smaku. Gulasz jagnięcy w sosie na ostro podawany jest z plackiem, ale ja wziąłem na spróbowanie tylko samego mięsa z sosem. Trzeba przyznać, że to prawdziwy specjał, ale prawdziwym zaskoczeniem i rarytasem był dla mnie grillowany oscypek z żurawiną – mimo że należę do mięsożernych. Żułem i nie chciałem łykać, żeby mi się za szybko nie skończył. Rewelacja!! Polecam, za 12 zł dostaniecie trzy takie przysmaki. Szczegóły menu znajdziecie tutaj: http://www.zajazdpodjodlowagora.pl/karta-menu

Pan Janusz, właściciel lokalu podobnie jak wszyscy poprzedni, chętnie opowiadał o programie „Kuchenne Rewolucje”, o zmianach na lepsze po emisji odcinka. Od tego czasu stołują się tutaj pracownicy i prezesi sąsiadujących przez płot Zakładów Przetwórstwa Owocowego znanych z soków „Tymbark”. Zatrzymuje się też wiele przejeżdżających przez okolicę osób, a zdarzają się i znani politycy. Klimat restauracji jest swojski i lokalny dzięki zawieszonym na ścianach zdjęciom historycznego Tymbarku oraz obrazkom kapsli znanych z tutejszych soków.

Podsumowując etap pierwszy, wyprawę uważam za świetny pomysł. Rozmawiałem ze wspaniałymi ludźmi. Dowiedziałem się wielu szczegółów na temat kulis kręcenia programu. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że to czterodniowa harówka, często po 18 godzin na dobę. Zawsze oglądając kolejne odcinki „Kuchennych Rewolucji” zastanawiałem się jak smakują te potrawy. Robiąc dokładnie 1008 km udało mi się spróbować wielu z nich. Trzeba przyznać, że restauracje trzymają poziom, jedzenie jest bardzo dobre. Właściciele po programie są zadowoleni, bo ruch znacznie się nasilił. Jak sami niektórzy mówią, mieli już nóż na gardle i ten program to było ich być, albo nie być. Udało się. Teraz mają w tygodniu nawet do 600 klientów dziennie, a w weekendy około 1000 osób. To chyba o czymś świadczy. Wspomnieć też trzeba o wnętrzach, które po przeprowadzonych zmianach nadają każdej restauracji niepowtarzalnego uroku. Nawet jeśli czasem wydaje się, że jest zbyt elegancko, to nie bójcie się eleganckich wnętrz. One są po to, żeby Wam było przyjemnie. Jeśli nie przejdzie mi ból ramienia, który czasem pojawia się po dłuższych trasach motocyklem, to relacji z kolejnego etapu spodziewajcie się w pierwszym tygodniu sierpnia.

Zobacz też: Drugi etap wyprawy „Szlakiem Kuchennych Rewolucji”

Może ci się zainteresować

MotoRmania jest zaskakującym, lifestyle’owym portalem o tematyce motocyklowej. Podstawą publikacji są rzetelnie i niezależnie przeprowadzane testy motocykli, których dodatkową atrakcją jest inspirujący sposób prezentacji zdjęć. Kompetencja redakcji MotoRmanii została wyróżniona zaproszeniem do testów fabrycznych motocykli wyścigowych klasy Superbike, co błyskawicznie ugruntowało status magazynu jako najbardziej fachowego miesięcznika motocyklowego w Polsce. Nasz portal to długo oczekiwany powiew pasji i prawdziwie motocyklowego stylu życia!

©2010 – 2023 Wszystkie prawa zastrzeżone MotoRmania.com.pl