Czy Goldwing, którego w prawie niezmienionej formie znamy od 11 lat, wciąż ma szanse zachwycić?
Myśląc o Hondzie GL1800 Goldwing na rok 2012 spodziewalibyśmy się nowego modelu. Tymczasem nowe okazało się „starym”, wygładzonym za pomocą kilku detali. Czasem jednak małe zmiany potrafią zmienić oblicze motocykla, czy stało się tak tym razem?
Polacy słyną z wysokiej kultury osobistej. No dobra, inaczej. Istnieją Polacy o wysokiej kulturze osobistej. Jednym z objawów barwiącym naszą krew błękitem jest szacunek do ludzi starszych. Na nieszczęście Hondy GL1800, szlachetne cechy nie dotyczą rzeczy martwych. Dlatego stary Goldwing w nowej odsłonie nie może liczyć na taryfę ulgową. Nie myślcie, że pisząc o widocznym motocyklu „stary”, staramy się go obrazić. Prawda w oczy kole i jakby nie patrzeć, ten model jest z nami już od 2001 roku. Przez 11 lat zaszło w nim tyle samo zmian co w scenariuszu „Mody na sukces”. Oznacza to, że jeśli chcemy je dostrzec musimy być albo fanami modelu, albo nieśmiertelnej opery mydlanej.
Wspominając o starszych osobach, możemy cofnąć się jeszcze na chwilę do czasów wczesnego PRL. Każdy doskonale wie czym jest meblościanka. Pokryte politurą pomniki minionego wieku jeszcze w wielu mieszkaniach kolekcjonują kurz, skrywając w sobie niejedną historię. Myśląc całkowicie abstrakcyjnie moglibyśmy wymyślić dla nich nowe zastosowanie. Może byśmy tak na tych meblościankach zaczęli jeździć? Zanim osiodłamy pierwsze meble, sprawdzimy dla was, jak się podobne koromysło (koro-co? przyp. Pejser) sprawuje na trasie.
Honda GL 1800 Goldwing nie może wywrzeć innego pierwszego wrażenia. Jej gabaryty powodują, że kojarzy się ona tylko i wyłącznie z nieruchomościami. Nadwozie modelu 2012 znacząco różni się od swojego poprzednika. Zmodyfikowana przednia część motocykla ma na celu jeszcze lepszą ochronę kierowcy i pasażera przed wiatrem i deszczem. Bardziej charakterystyczne są jednak zmiany tylnej sekcji „Goldasa”. Nowe kufry mają zwiększoną pojemność. Aktualnie wszystkie schowki są w stanie pomieścić ponad 150 litrów bagażu! Patrząc na GL’a z tyłu, przypomina on raczej małe auto niż duży motocykl. Zintegrowana lampa z kierunkowskazami bez wątpienia będzie dobrze widoczna. Dopóki nie przekręcimy kluczyka, z pozycji kierowcy nie zauważymy żadnych nowości. Zaraz po błysku podstawowych kontrolek uruchamia się zupełnie nowy ekran. Każdy Goldwing standardowo wyposażony jest w system nawigacyjny. Producent informuje o zastosowaniu odbiornika sygnału GPS nowej generacji, który efektywniej kontaktuje się z satelitami. Przyznajemy, że do jego działania nie można się przyczepić. Kręcąc się po polskich kresach wschodnich, które swobodnie moglibyśmy nazwać krzakami, ani razu nie straciliśmy kontaktu z kosmosem.
Jak wygląda sama jazda na GL1800 2012? Szczerze powiedziawszy praktycznie identycznie jak na modelu 2011. Różnice w ochronie przed pędem powietrza moglibyśmy zauważyć tylko podczas bezpośredniego porównania. Nawet jeśli poprawa nie jest znacząca, w ogóle nas to nie obchodzi. Poprzedni Goldwing tak skutecznie izolował nas od wiatru, że nie trzeba było tego poprawiać. Nietypową dla motocykli przyjemność z jazdy daje nam system audio. Nowy zestaw głośników działa świetnie. Słuchanie wiadomości w radio przy prędkości 180 km/h nie sprawia większej trudności. Jeśli chcemy, żeby z 6-ciu głośników docierała do nas nasza własna muzyka, bez problemu podłączymy odtwarzacz MP3, iPoda, czy nawet smartphone’a. Gadżety znowu odwróciły naszą uwagę od najważniejszego, czyli wrażeń z jazdy (czy to w Goldwingu na pewno jest najważniejsze? przyp. Pejser).
W aluminiowej ramie pracuje niezmiennie 6-cio cylindrowy bokser o pojemności 1832 ccm. Generuje on niezbyt imponujące 118 KM. Nic dziwnego, gdyż odcięcie zapłonu następuje zaraz po cyfrze „6” na obrotomierzu. Honda nadrabia jednak wartością momentu obrotowego w postaci 167 Nm. Koniec końców Goldwing jest tak szybki, jak powinien być. Podczas jazdy turystycznej (nawet dynamicznej) nie brakuje nam potencjału pod prawą ręką. Jak zwykle Honda zachwyciła nas kulturą pracy. Wtrysk paliwa działa precyzyjnie, a moc oddawana jest bardzo liniowo. Operowanie rollgazem na krętej drodze jest czystą przyjemnością. Zaraz, zaraz… Przyjemność? Kręta droga? GOLDWING?! Ile razy by się na tym motocyklu nie jeździło, tyle razy przeżyjemy szok. Ważący ponad 400 kilogramów pojazd sprawia wrażenie jakby przeczył prawom fizyki. Nieważne czy przed nami rozpościera się długi łuk, czy ciasny nawrót. GL1800 nie będzie wymagał od nas użycia jakiejkolwiek siły. Oczywiście, nie możemy się spodziewać prędkości zmiany kierunków porównywalnej do motocykli o gabarytach normalnych, jednak jak na taki tramwaj, Goldwing prowadzi się wyśmienicie. Układ jezdny swoje minusy zdradza dopiero podczas pokonywania krótkich nierówności. Wrażenia kierowcy i pasażera dalekie są wtedy od pobłażliwych opinii. Wydaje się, że ta konstrukcja osiągnęła swój limit. Klasyczny widelec o średnicy 45 mm nawet gdyby był wykonany z mieszanki kryptonitu z gwiezdnym pyłem, nie jest w stanie sprostać takiej masie miotanej przeciążeniami. Dalsze ulepszanie właściwości jezdnych i komfortu wiąże się z całkowitym przeprojektowaniem podwozia. Elementem, który nigdy nas nie zawiedzie jest układ hamulcowy. System Dual C-ABS sprawia, że hamowanie odbywa się zawsze dwoma kołami naraz. Nawet podczas ciężkich opadów deszczu Goldwing potrafi wyczuć optymalną przyczepność. Dzięki temu podczas zagrożenia na drodze wystarczy mocno nacisnąć obydwie dźwignię i oddać się modlitwie, resztę pracy wykona Honda.
Motocykl, który prawie się nie zmienia od 11 lat, teoretycznie zasługuje na podsumowujące lanie. Jednak jak można krytykować Hondę GL1800? Ten motocykl jest tak goldwingowaty jak tylko Goldwing powinien być. To posąg utrwalający kult największego motocykla świata. Szacunek nie pozwala nam na krytykowanie tej maszyny, chociaż w testach poprzednich modeli został za wiele rzeczy zbesztany. Być może zawieszenie zalatuje poprzednią epoką, a charakter silnika przypomina samochód, ale jakimś dziwnym sposobem przestało mnie to razić. Honda, dzięki swojemu wyposażeniu zapewnia komfort podróżowania, który do podrobienia nie jest możliwy, a do przebicia jest bardzo ciężki. Jego właściciele wymagają właśnie komfortu, więc produkt spełnia swoje przeznaczenie w 100 procentach.