Wygląda na to, że fura po prostu poniosła Ryana podczas jego pierwszego Grand Prix w Europie.
Debiut w motocrossowych Mistrzostwach Świata okazuje się nie być tak kolorowy, jak wyobrażał sobie to Ryan Villopoto. Zawodnik Monster Energy Kawasaki zapowiadał walkę o tytuł w klasie MXGP, a póki co tylko raz zdołał stanąć na podium (co prawda na najwyższym stopniu) i rywale powoli zaczynają mu uciekać. Szczególnie pechowy dla Amerykanina okazał się pierwszy przystanek Mistrzostw Świata we włoskim Arco di Trento, gdzie w drugim wyścigu 4-krotny mistrz AMA Supercrossu zaliczył potężny upadek.
Ryan znany jest ze swojego unikalnego stylu, z jazdy na tyle motocykla z przednim kołem w górze oraz z szukania optymalnych, ale równocześnie niezwykle oryginalnych linii. Na dobrze znanych mu torach w USA ta technika sprawdza się doskonale, ale na twardej trasie w Trydencie okazała się nieco mniej efektywna, a dużo bardziej efektowna.
Villopoto podczas walki w drugim wyścigu o trzecią pozycję z Clementem Desalle zaliczył spektakularnego 12 o’clocka z lądowaniem na plecach po tym, jak jego Kawasaki złapało trakcję. Ryanowi na szczęście nic się nie stało, ale upadek kosztował go sporo punktów i spadek na 6. pozycję w „generalce”. Wygląda na to, że walka o tytuł może rozstrzygnąć się między Tonym Cairoli, Maxem Nagl, a Clementem Desalle, jeżeli RV szybko nie złapie wiatru w żagle i nie wygra kilku przystanków. Na prowadzeniu z czerwoną tablicą lidera utrzymuje się Desalle, ale Nagl z trzema wygranymi GP i Cairoli z jednym triumfem ostro depczą mu po piętach…
Na deser jeszcze seria ujęć „klatka po klatce” od Vurbmoto z upadku Ryana :