Jeżeli jeszcze nie widzieliście, co działo się podczas zawodów Monster Energy Cup w Las Vegas, koniecznie musicie to nadrobić!
Co prawda w tym roku nikomu nie udało się zgarnąć walizki wypchanej milionem dolarów, nie mniej jednak emocji w Las Vegas nie brakowało. Na starcie do wyścigów finałowych w klasie Cup stanęli najwięksi wymiatacze w swoim fachu. Jako głównego faworyta do zwycięstwa prawie wszyscy wymieniali Ryana Villopoto, który przez cały sezon udowadniał, że jest po prostu najszybszy. Jednak James Stewart, Ryan Dungey i Justin Barcia tanio swojej skóry nie chcieli sprzedać, więc czekała nas ostra walka do ostatniego wyścigu.
W pierwszym wyścigu bezkonkurencyjny był Ryan Villopoto, jednak nie zabrakło zaskakujących sytuacji. Jadący na drugim miejscu Dungey nie zjechał na ostatnim okrążeniu na Joker Line’a i był pewien, że to właśnie on zwyciężył. Jakież było jego zdziwienie, gdy na ziemię sprowadził go Villopoto.
Po zwycięstwie w pierwszym finale szansę na zgarnięcie „bańki” miał już tylko Ryan Villopoto. Jednak Bubba dalej miał chrapkę na zwycięstwo i 100 tysięcy dolarów. Po zaciętej walce JS7 przyblokował Ryana i ten nie zdołał zjechać na Joker Line’a. Rozkojarzony RV2 popełnił błąd na rytmicznej sekcji i zaliczył bolesny upadek, który wyeliminował go z dalszej jazdy. Wykorzystał to Stewart i zgarnął zwycięstwo w drugim wyścigu.
W ostatnim wyścigu pod nieobecność Villopoto Bubba dopełnił formalności. Po starcie prowadzenie objął Ken Roczen, jednak już po kilku okrążeniach Stewart wskoczył na pierwsze miejsce i utrzymał je do samej mety. Zwyciężając trzeci finał, JS7 zapewnił sobie zwycięstwo w całych zawodach i do domu wrócił z czekiem na 100 000 dolarów.
I tak tegoroczna edycja Monster Energy Cup’u dobiegła końca. Miejmy nadzieję, że jest ona tylko zapowiedzią emocji, jakie czekają nas podczas sezonu supercrossowego, który startuje już w styczniu.