Takiej inauguracji sezonu MXGP nie spodziewał się chyba nikt…
Z niecierpliwością wyczekiwaliśmy startu tegorocznej serii Mistrzostw Świata i nareszcie się doczekaliśmy. Grand Prix Kataru jest niezwykłym przystankiem nie tylko dlatego, że otwiera sezon, ale przede wszystkim ponieważ całe zawody rozgrywane są… po zachodzie słońca! Na sztucznym torze w Losail o podłożu, którego nie sposób spotkać gdzieś indziej na świecie, zawodnicy ścigają się przy włączonych jupiterach. Sprawia to, że cienie padające na koleiny całkowicie maskują to, co się w nich kryje i jazda staje się piekielnie trudna oraz niebezpieczna.
Wielką niewiadomą był debiut Ryana Villopoto w MXGP. Amerykanin zadeklarował się przed sezonem, że jest to jego ostatni rok startów przed odejściem na emeryturę i postara się zakończyć karierę z tytułem Mistrza Świata. Jak się jednak okazało, może to być dużo trudniejsze niż wyobrażał to sobie Ryan i pewnie wszyscy amerykańscy kibice.
Po ciężkiej przeprawie przez kwalifikacje wydawało się, że Villopoto będzie w stanie nawiązać walkę z czołówką podczas GP Kataru, jednak sobotnie wyścigi szybko to zweryfikowały.
Problemy Ryana zaczęły się szybciej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać, bo zawodnik Monster Energy Kawasaki podczas swojego pierwszego startu zgasił motocykl. Gdy Amerykanin ruszył do pogoni Max Nagl, budował już sobie przewagę na prowadzeniu, a Gautier Paulin i Antonio Cairoli walczyli o czołowe pozycje. Villopoto ruszył do szaleńczej pogoni, ale jego ostry zapał szybko ostudził Jose Butron, który próbując nie dać się wyprzedzić, po prostu wysadził „debiutanta”. Ryan zdołał przebić na 9. pozycję, co biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności, było bardzo dobrym wynikiem.
Drugi wyścig również nie ułożył się po myśli RV. Tym razem 4-krotny mistrz supercrossu zdołał normalnie wystartować, ale utknął w połowie stawki. Villopoto przebił się wprawdzie na siódmą pozycję, ale nie był już w stanie utrzymać tempa rywali i w konsekwencji po zaciętym pojedynku z Romainem Febvre, spadł na 8 miejsce.
„To był bardzo ciężki weekend”, powiedział po zawodach Ryan. „Zdobyliśmy kilka cennych punktów i wiele nauczyłem się w kwestii, jak to wszystko wygląda i działa. Nigdy nie startowałem w zawodach gdzie treningi są w sobotę, wyścigi w niedzielę, a dwudziestominutowy wyścig kwalifikacyjny poprzedzony jest piętnastominutowym treningiem. To dużo więcej jazdy niż podczas zawodów AMA, ale zaczynam się do tego przyzwyczajać. Teraz wracam do Europy, aby zaliczyć kilka testów i być lepiej przygotowanym do GP Tajlandii”.
Siódma pozycja w „generalce” zawodów na pewno nie zadowoliła Ryana, ale chrzest bojowy Amerykanina można uznać za zaliczony. Villopoto po raz pierwszy ścigał się na Katarze i to w takich warunkach, ale oprócz niedużego dorobku punktowego z Losail wywiózł również masę doświadczenia. Zawodnik Kawasaki zdecydowanie odróżniał się swoją jazdą od rywali. Jego nietypowe linie przejazdu i ciągła jazda z przednim kołem w górze a’la Mad Skills Motocross 2 na pewno nie będzie się sprawdzała na wszystkich torach, ale gdy w końcu RV znajdzie odpowiednie ustawienia, może być piekielnie niebezpieczny.
Kolejny sprawdzian już za tydzień. Tym razem Villopoto spróbuje nawiązać walkę z czołówką MŚ podczas GP Tajlandii. Jak myślicie, czy tam Ryan będzie w stanie pokazać, na co go stać?