Na czwartym etapie Dakar w końcu wjechał wysoko w góry. Na wysokości ponad 3500 m n.p.m. zawodnicy narzekali na samopoczucie oraz słabnące pojazdy. OES miał 429 kilometrów, ale głównym zmartwieniem był fakt, że jest to etap maratoński – czyli po powrocie do biwaku zawodnicy nie mogą dokonywać napraw.
Kuba Piątek: „Odcinek był dość łatwy, jeśli tak można powiedzieć na Dakarze. Długi i bardzo szybki. Były proste nawet po kilkadziesiąt kilometrów, kiedy manetka była do końca zamknięta, choć motocykl dziś nieco słabszy na tej wysokości. Najważniejsze, że jest w bardzo dobrym stanie, tylko zabłocony i zakurzony. Jutro nie powinno być problemów ze sprzętem.” Kuba zajął 30 miejsce i w generalce jest 34.
Rafał Sonik niestety był zmuszony zwolnić, jego quad tracił olej i Polak obawiał się, czy w ogóle dojedzie do mety oesu. Już na dojazdówce do odcinka specjalnego zauważył problem, który prześladował go potem przez cały dzień i z którym będzie musiał radzić sobie w czwartek. „Mam wyciek oleju spod dekla sprzęgłowego. Najprawdopodobniej jest uszkodzona uszczelka. Powodem są radykalne zmiany temperatur, albo równie nagłe zmiany ciśnień. To się już kiedyś zdarzyło i nie wiemy, jak unikać takich sytuacji” – mówił trochę podminowany quadowiec.
Mimo to Sonikowi nie zabrakło również optymizmu: „Mogło być gorzej. Jestem na mecie, a przez znaczą część trasy nie byłem pewny czy w ogóle dojadę.” Na biwaku w Jujuy zawodnicy wstawili swoje pojazdy do parku ferme i nie mogą dokonywać żadnych napraw. W czwartek „SuperSonik” będzie więc musiał ponownie zmagać się z wyciekiem. „Będę musiał dolewać olej i obserwować. Jeśli nie będzie dramatu, to będę przyspieszać. Jestem w sytuacji, w której muszę cisnąć” – przyznał.
Walki Sonikowi nie ułatwia również fakt, że lokalni zawodnicy doskonale znają te tereny: „Dziś jechałem na stojąco, z oczami jak saper, wlepionymi w teren przed sobą. W każdej chwili mógł pojawić się głęboki na metr rów. Tymczasem Marcos Patronelli minął mnie jadąc na siedząco pełnym wiórem…” Rafał miał na 4. etapie 12. czas, a w generalce jest siódmy.
Relacja Rafała Sonika:
Na trasie czwartego odcinka specjalnego Dakaru 2016 pech dopadł Marka Dąbrowskiego i Jacka Czachora. Awaria skrzyni biegów w Toyocie Hilux zatrzymała załogę Orlen Team. Przez długi czas zanosiło się na to, że to dla nich koniec Dakaru, jednak heroiczna walka z awarią skrzyni biegów zakończyła się naprawieniem auta. Dąbrowski i Czachor wjechali na metę aż osiem godzin po najszybszym w środę Stephane Peterhanselu. Mimo, że dotarli jako ostatnia załoga, to Dakar dla Marka i Jacka dalej trwa. Adam Małysz był 25. na odcinku i 18. w klasyfikacji generalnej.
Kuba Przygoński: „Dakar dopiero się rozkręca. Odcinki będą coraz trudniejsze. W Boliwii nie będą bardzo wymagające terenowo, ale na dużej wysokości, a później wracamy do Argentyny, gdzie na pewno będzie ciężko. Dziś rozmawiałem z Markiem Comą, pięciokrotnym zwycięzcą Dakaru, m.in. w ubiegłym roku, a obecnie dyrektorem zawodów. Powiedział: <<Dakar dopiero się zaczyna, spokojnie, jeszcze zobaczycie, co się będzie działo>>.” Kuba Przygoński był 18. na etapie i jest 14. w generalce.
W V etapie, czyli w drugim dniu maratonu dakarowa karawana wjedzie do Boliwii, gdzie przeprowadzony zostanie kolejny odcinek specjalny na wysokościach sięgających 4 600 m n.p.m.