Piąta runda MotoGP, Grand Prix Katalonii na widowiskowym i szybkim torze pod Barceloną, to przede wszystkim domowy wyścig dwóch Hiszpanów: Jorge Lorenzo i Daniego Pedrosy. Czy Casey Stoner znajdzie sposób, aby ich powstrzymać? A może do walki włączy się odrodzony po podium we Francji, Valentino Rossi?
Z jednej strony ubiegłoroczny wyścig o Grand Prix Katalonii był chyba jednym z najnudniejszych w poprzednim sezonie: Casey Stoner, Jorge Lorenzo i Ben Spies gęsiego pokonywali kolejne okrążenia w odstępach na tyle małych, że wszyscy znajdowali się w jednym kadrze, ale na tyle dużych, aby uniemożliwić bezpośrednią walkę. Na chwilę dramaturgii dodała przelotna mżawka, która ostatecznie jednak niewiele zmieniła. Z drugiej jednak strony, na mecie pierwszą piątkę dzieliło zaledwie siedem sekund, co było drugim najmniejszym wynikiem w sezonie 2011 (o 0,013 sekundy „przegrywając” z Grand Prix Kataru).
Cofnijmy się jednak do sezonu 2009 i jednego z najbardziej zaciętych i dramatycznych wyścigów w historii MotoGP. Jorge Lorenzo i Valentino Rossi walczyli ramię w ramię, a losy zwycięstwa rozstrzygnął desperacki manewr Włocha w ostatnim zakręcie. Po tak intensywnym dniu w kabinie komentatorskiej na kilka godzin niemal całkowicie straciłem głos i z pewnością nie byłem jedynym, wrzeszczącym wówczas na stojąco z emocji fanem.
Honda kontra Yamaha, Hiszpanie kontra reszta świata
Dobra wiadomość jest taka, że w najbliższą niedzielę może czekać nas powtórka z rozrywki. Nie dość, że za nami fantastyczny wyścig we Francji, gdzie na mokrym torze Jorge Lorenzo odniósł dominujące zwycięstwo, wracając na czoło klasyfikacji generalnej, a Valentino Rossi stanął na podium, wygrywając elektryzujący pojedynek z Caseyem Stonerem, to jeszcze Barcelona to dla wielu prawdziwa chwila prawdy.
Pochodzący z Majorki, ale mieszkający w Barcelonie, Lorenzo ma w generalce osiem punktów przewagi nad broniącym tytułu Stonerem. Hiszpan będzie chciał za wszelką cenę zrewanżować się za wyścig sprzed roku, kiedy wyraźnie wolniejsza na ponad kilometrowej prostej startowej Yamaha, nie miała żadnych szans w walce z piekielnie mocną Hondą. W tym sezonie sytuacja nieco się zmieniła i Lorenzo nie ma większych problemów z utrzymaniem się za Stonerem na prostych. Co gorsza, Honda ma za to spore problemy z niestabilnością podczas hamowania oraz z wibracjami (tzw. chattering) w złożeniu, a tor w Montmelo na przedmieściach Barcelony to nie tylko kilka bardzo ostrych hamowań, ale przede wszystkim mnóstwo długich, wymagających zakrętów.
W tym sezonie pojedynek Hondy i Yamahy powinien więc być tutaj bardzo wyrównany. Casey Stoner, który podczas weekendu we Francji ogłosił zakończenie kariery razem z końcem tego sezonu (piszemy o tym również w nowym numerze miesięcznika MotoRmania, który lada dzień trafi do kiosków), zrobi wszystko, aby odejść będąc na szczycie i obronić mistrzowski tytuł. Jeśli ukończy wyścig w pierwszej trójce, będzie to jego dwudzieste podium w MotoGP w rzędu.
Zresztą to właśnie Australijczyk triumfował tutaj rok temu. Lorenzo i Pedrosa zrobią jednak wszystko, aby pokrzyżować jego plany. Mistrz świata z sezonu 2010 jest na fali po zwycięstwie we Francji i jak zawsze, będzie bardzo groźny, tym bardziej, że Grand Prix Katalonii to wyścig, na którego wygraniu zależy mu chyba najbardziej.
Z drugiej strony podobnie do sprawy podchodzi Dani Pedrosa, który co prawda rok temu nie startował tutaj z powodu kontuzji, jakiej nabawił się po kolizji z Marco Simoncellim we Francj, ale w przeszłości potrafił wygrywać w Barcelonie wyścigi z przewagą przysłowiowej mili i triumfował tutaj we wszystkich trzech klasach. Gabaryty Daniego będą pomocne zarówno na długich prostych, jak i w długich zakrętach, dzięki czemu Hiszpan powinien delikatniej odchodzić się z oponami (a tutaj to bardzo ważne, o tym za chwilę). Z drugiej strony, jeśli Dani zbyt szybko zużyje opony, w drugiej połowie wyścigu może nie mieć najmniejszych szans.
Pedrosa musi pokazać się z dobrej strony z jeszcze jednego powodu. Od dołączenia Stonera do ekipy Repsol Honda, Hiszpan gra w zespole drugie skrzypce. Po zakończeniu kariery przez Australijczyka, Dani chciałby z pewnością nie tylko pozostać w teamie, ale przede wszystkim znów być jego liderem, jednak czy Honda i Repsol raz jeszcze zaufają 26-latkowi z Sabadell? Pedrosa będzie ich musiał do tego przekonać – najlepiej zwycięstwem przed własnymi kibicami!
Ostatnim z wielkiej czwórki, który będzie w niedzielę musiał zrobić dobrze wrażenie, jest Ben Spies. Amerykanin ma za sobą katastrofalny początek sezonu. Za kulisami coraz głośniej mówi się, że Yamaha może podziękować mu za współpracę pod koniec tego sezonu, a na jego miejsce ściągnąć imponującego w barwach Monster Yamaha Tech 3, Cala Crutchlowa. Rok temu sytuacja Teksańczyka wyglądała podobnie: początek sezonu także był dla niego fatalny, ale to właśnie Barcelona okazała się punktem zwrotnym. Po podium w Katalonii przyszło zwycięstwo w Holandii, które było dla Bena mocnym zastrzykiem pewności siebie . Jeśli w czerwcu nie zobaczymy podobnego scenariusza podczas wyścigów w Katalonii, Wielkiej Brytanii i Holandii, dni Spiesa w fabrycznym zespole Yamahy mogą być policzone. Szkoda, gdyby tak się stało. Ten chłopak ma ogromny talent, ale z brakiem wyników w tym sezonie trudno jest dyskutować.
Czy Rossi wrócił do gry?
Teraz jednak bardziej niż Spies, interesuje Was z pewnością Valentino Rossi. Czy drugie miejsce na mokrym Le Mans i pierwsze podium od roku oznaczają początek dobrej passy w barwach Ducati? Cień nadziei daje piąte miejsce „Doktora” w Barcelonie sprzed roku, ale bardziej istotne są niedawne testy na Mugello. Rossi i Nicky Hayden testowali tam przez dwa dni mnóstwo nowych części, w tym silnik, elektronikę i wykonany z aluminium tylny wahacz. Ducati może nie tryskało entuzjazmem, ale zespół był z testów całkiem zadowolony, podkreślając, że najbliższe rundy potwierdzą, czy nowe części faktycznie są krokiem do przodu.
Niestety, z uwagi na ograniczenie silników do sześciu na zawodnika w trakcie sezonu, Rossi nową jednostkę napędową otrzyma dopiero za dwa tygodnie na Silverstone, a kompletny, nowy motocykl, dopiero w lipcu, najprawdopodobniej na Laguna Seca w USA. Ciekawe jednak, czy Ducati wykorzysta nową elektronikę i aluminiowy wahacz już w Barcelonie. Jeśli będzie sucho – a wszystko na to wskazuje – szanse Rossiego na podium mocno spadną, tym bardziej, że tor w Montmelo pełen jest długich zakrętów – a to właśnie tutaj traci się najwięcej czasu z powodu problemów z podsterownością i nerwowym oddawaniem mocy. Z drugiej jednak strony, Rossi to przecież Rossi! Kto wie, może znów nas zaskoczy?
Walka poza podium
Ciekawie zapowiada się także walka prywatnych zawodników. Póki co tempa nadaje tutaj duet zespołu Monster Yamaha Tech 3. Andrea Dovizioso i Cal Crutchlow we Francji walczyli zresztą z Rossim i Stonerem o drugie miejsce, jednak obaj zaliczyli upadki i na mecie wyprzedzili ich jeszcze Dani Pedrosa, Stefan Bradl i Hector Barbera. Bradl, ubiegłoroczny mistrz świata Moto2, spędził ostatnio kilka dni w USA, trenując na torze Laguna Seca za sterami Hondy CBR1000RR. Po piątym miejscu na Le Mans, Niemiec tutaj także liczy na dobry wynik, choć jeszcze mocniej zmotywowany jest startujący przed własną publicznością Alvaro Bautista, który we Francji poradził sobie bardzo słabo. Grand Prix Katalonii to także domowy wyścig dla Hectora Barbery, choć trudno typować go do grona faworytów. Ciekawe, czy wreszcie swoje pierwsze punkty w tym roku wywalczy Czech Karel Abraham, z którym ekskluzywny wywiad znajdziecie już za kilka dni w czerwcowym numerze miesięcznika MotoRmania.
Druga połowa stawki to zawodnicy na motocyklach CRT, korzystający z drogowych silników. Z uwagi na długą prostą i szybkie zakręty, w Barcelonie ich zadanie będzie chyba mocno utrudnione, a strata do prototypów spora, ale wewnętrzna walka o tytuł najszybszego kierowcy CRT i tak zapowiada się ciekawie. Póki co prowadzi faworyt publiczności, Aleix Espargaro, ale w Barcelonie z pewnością szybki będzie doświadczony Randy de Puniet i powracający na tor po kontuzji obojczyka Colin Edwards. Uważajcie na Yonny Hernandeza. Może i pochodzi z Kolumbii, ale Grand Prix Katalonii to dla niego „domowy wyścig z dala od domu”, więc może zaskoczyć.
Najbliższy weekend będzie trudny dla wszystkich zawodników. Szybka i emocjonująca pętla na przedmieściach Barcelony to prawdziwa zmora dla dostawców ogumienia. Nie dość, że tor działa na opony niczym papier ścierny, to jeszcze wymaga zastosowania ogumienia asymetrycznego, ponieważ prawa strona tylnej opony zużywa się tutaj dużo szybciej, niż lewa. Zespoły czeka więc sporo pracy nad znalezieniem odpowiednich ustawień, które zapewnią nie tylko dobrą przyczepność, ale i odpowiednie oszczędzanie ogumienia. Weekend w Barcelonie nie zakończy się jednak w niedzielę. W poniedziałek zespoły MotoGP czeka dzień testowy, po którym w środę ekipy przeniosą się na tor Aragon, gdzie czeka ich kolejny dzień jazdy, aby nadrobić odwołany z powodu deszczu, poniedziałkowy test po Grand Prix Portugalii.
Marquez i Espargaro w Moto2, Vinales w Moto3?
Bardzo ciekawie będzie również w mniejszych klasach. W Moto2 czeka nas kolejny elektryzujący pojedynek o zwycięstwo, tym bardziej, że Grand Prix Katalonii to domowa runda dla dwóch czołowych zawodników. Marc Marquez i Pol Espargaro zapowiadają zaciętą walkę, ale ciekawe co na to Szwajcar Thomas Luthi, który wygrał przecież ostatni wyścig we Francji. W tabeli pierwszą trójkę dzielą tylko trzy punkty! W Moto3 tradycyjnie groźni będą Hiszpanie; w szczególności Efren Vazquez i Maverick Vinales. Co prawda na czele tabeli znajduje się Sandro Cortese, na bardzo szybkim motocyklu KTM, ale Honda dokonała ostatnio sporych postępów i na długiej prostej startowej Niemiec nie będzie mógł czuć się bezpiecznie.
Cały weekend w Polsacie Sport
Wszystkie sesje Grand Prix Katalonii, począwszy od piątkowych i sobotnich treningów wolnych oraz kwalifikacji (od 9:15 do 16:00), niedzielnych rozgrzewek (8:40-10:00) i wyścigów wszystkich trzech klas (11:00 – Moto3, 12:20 – Moto2, 14:00 – MotoGP), obejrzeć możecie na żywo na antenie Polsatu Sport i Polsatu Sport HD. W niedzielę powtórki wyścigów Moto2 i MotoGP pokaże także Polsat Sport News.