Tytuł wydaje się absurdalny, ale niestety – to wszystko fakty.
W Nowym Yorku, USA, policjanci zauważyli dwóch motocyklistów jadących na swoich crossówkach. Byłoby świetnie, gdyby nie fakt, że motocykle były niezarejestrowane (jeden z nich to wyczynówka – brak oświetlenia), a motocykliści nie mieli kasków. Policjanci motywowani nieposkromioną chęcią egzekwowania prawa, musieli więc zareagować. Cała sytuacja miała miejsce w sierpniu 2012 roku.
Nie wiemy czy istnieje i jak brzmi wcześniejsza część tej historii oraz czy motocykliści byli już zgłoszeni i poszukiwani, czy zwyczajnie jeździli sobie po mieście. Na video widzimy jednak, że gdy jeden z motocyklistów, Adalberto Gonzalez zatrzymał się przy chodniku, radiowóz zwyczajnie go staranował i przewrócił. Nadmieńmy tutaj, że trzy miesiące przed tym zdarzeniem lokalna policja wydała stanowisko, że chce unikać pościgów za motocyklistami ze względu na niebezpieczeństwo takich akcji…
Zrzucony z motocykla Gonzales rozpoczął pieszą ucieczkę, a na drugim motocyklu podjechał do niego kolega Eddie Fernandez, aby ten mógł wskoczyć na miejsce pasażera. W tym czasie radiowóz zawrócił i rzucił się w pościg. Motocykliści nie zdążyli nawet się rozpędzić, gdy policjanci bezpardonowo ich staranowali, następnie przygniatając do latarni!
Pierwsze staranowanie motocykla – przewrócenie Gonzalesa (moment 0:16):
Drugie staranowanie motocykla – śmierć Fernandeza:
Nagranie świadka z miejsca wypadku:
Kierowca motocykla, 28-letni Eddie Fernandez zginął na miejscu. Jak ocenił później lekarz medycyny sądowej, śmierć nastąpiła z powodu mocnego uderzenia w głowę i szyję oraz została przez niego zakwalifikowana jako zabójstwo. Pasażer, 26-letni Adalberto Gonzalez, który w tamtym momencie został staranowany przez radiowóz drugi raz w ciągu pół minuty, doznał złamania nogi. Policja go skuła i zabrała do aresztu. Dopiero po wpłaceniu kaucji (750$) rodzina mogła zabrać go do szpitala na badanie i leczenie!
Jak zeznają świadkowie, policjanci na miejscu twierdzili, że to nie ich wina – mieli mówić „motocykliści sami uderzyli w latarnię, zobaczcie na ślady na słupie”. Świadkowie oceniają też, że w momencie uderzenia radiowóz mógł jechać ponad 90 km/h! Według późniejszego, już oficjalnego stanowiska policji, wypadek był „przypadkowy”. Policjanci zostali odsunięci od służby, jednak nie postawiono im żadnych zarzutów.
Zupełnie innego zdania jest Gonzales. Jego prawnik nazwał tłumaczenia policji „całkowitą fabrykacją” oraz wezwał ławę przysięgłych do ocenienia, czy działania policjantów nie były „z natury przestępstwem”. Sam Gonzales wróci do sądu, aby oczyścić się z postawionych mu zarzutów stanowienia niebezpieczeństwa dla postronnych, stawiania oporu przy aresztowaniu oraz niebezpiecznej jazdy. Dodatkowo, Gonzales żąda odszkodowania w wysokości 20 milionów dolarów.
Jesteśmy dalecy od oceniania, że motocykliści byli zupełnie niewinni – w końcu jeździli bez kasków, na niezarejestrowanych motocyklach, a skoro uciekali, mogli mieć do tego jakiś powód. Z drugiej strony jesteśmy przekonani, że policjanci dość mocno przekroczyli swoje uprawnienia, dwukrotnie taranując motocyklistów…