Motocyklistka jest jak rarytas i rodzynek w cieście. Co więcej, na jedną motocyklistkę przypada 17 motocyklistów – gorzej jak u krasnoludów!
Pod moim dawnym tekstem o tym, że motocykl i stały związek bywa bardzo nieszczęśliwym połączeniem, jedna z komentatorek dziwiła się: „Dlaczego do cholery faceci motocykliści biorą sobie za żony baby, które nie cierpią motocykli (tak jest przynajmniej w 90%)??”. Na to padła odpowiedź: „Ciężko jest znaleźć taką, która podziela tę pasję. Dużo motocyklistów, mniej motocyklistek.” To stwierdzenie wywołało sporo protestów ze strony czytelniczek („a tam, nie umiecie szukać”).
Postanowiłam sprawdzić w miarodajnych źródłach rządowych, jak to jest naprawdę. Rzeczywistość okazała się dużo gorsza, niż przypuszczenia… CEPiK – Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców – nie pozostawia niestety najmniejszych złudzeń. W Polsce prawo jazdy kategorii A i A1 posiada 4 427 539 mężczyzn i zaledwie 261 055 kobiet.* Czyli na stu panów mamy mniej niż sześć pań. Co oznacza, mówiąc inaczej, że na jedną motocyklistkę przypada aż siedemnastu motocyklistów!
Ta dysproporcja największa jest w grupach wiekowych, które nazwijmy dla zobrazowania „wchodzącymi w dorosłość” – 25-34 lata (na stu mężczyzn przypada 5,5 kobiet), „seniorami” – po 65 roku życia (pięć pań na stu panów), zaś najgorzej jest w grupie „ustabilizowanych”, mających 35-44 lata. Tutaj na stu motocyklistów przypada mniej niż cztery motocyklistki (3,8)! Okres od 25 do 44 roku życia to ten etap, gdy większość dobiera się w stałe pary, zakłada rodziny, ma małe dzieci. Wspólne zainteresowania są bardzo ważne dla związku, a tylko jeden na dwudziestu sześciu „ustabilizowanych”, jeśli szuka partnerki pośród rówieśniczek, ma szansę dzielić wspólną pasję z żoną!
Dane dotyczące ogółu motocyklistów w Polsce:
Niewielką nadzieję na poprawę tej sytuacji daje fakt, że wskaźnik dysproporcji najmniejszy jest właśnie w grupie młodych kierowców (18-24 lata – „młode wilki”) – na stu chłopaków przypada prawie osiem dziewczyn (czyli jedna na trzynastu…). To właśnie „młodym wilkom” i „wchodzącym w dorosłość” wydaje się najwięcej, bo 84%, nowych praw jazdy kat. A i A1 (taki sam odsetek zarówno wśród pań, jak i panów). W 2011 wydano ponad siedem tysięcy nowych praw jazdy kobietom, a 55 tys. mężczyznom, czyli na jedną nową amazonkę przypada ośmiu nowych jeźdźców. W porównaniu z rokiem poprzednim widać nie tylko poprawę tej proporcji (1:9 w 2010) ale też wzrost ilości nowych motocyklistek w ogóle (4,6 tys. w 2010). Cieszy też fakt, że wzrost ilości nowych praw jazdy wydawanych paniom jest procentowo (niestety nie ilościowo) większy, niż analogiczny wskaźnik w odniesieniu do panów. W 2011 roku przybyło o 51% więcej nowych motocyklistek i o 31% więcej nowych motocyklistów, niż w 2010 r.
Dane dotyczące nowych motocyklistów w Polsce:
Mimo tych jaskółek motocyklowej femino-wiosny, bezwzględna liczba dziewcząt dosiadających mechanicznych rumaków jest tak niewielka, że te nowe stanowią zaledwie kroplę w morzu. Na przestrzeni ostatnich lat liczba motocyklistów w Polsce zwiększa się o kilkadziesiąt tysięcy każdego roku, ale proporcja kobiet do mężczyzn w tej społeczności właściwie tkwi w miejscu – dziesięć lat temu wynosiła 1:17,4, w 2006 wzrosła do 1:17,7 by od tej pory powoli spadać do obecnego stanu, wspomnianego już 1:17,0.
Skąd ta smutna nierówność dla wielu samotnych kowbojów daleko od domu? Przecież niemal siedem milionów kobiet ma uprawnienia do kierowania samochodami, co porównane z jedenastoma milionami męskich praw jazdy kat. B nie jest wcale tak słabym wynikiem. W grupach wiekowych 18-24, 25-34 i 35-44, w których parytet samochodowy najbardziej zbliżony jest do równowagi, na stu panów przypada 77-83 pań. W całej populacji proporcja ta wynosi 100:63. Czyli mit, iż bycie kierowcą jest domeną męską, upadł już dawno. Zatem dlaczego panie tak licznie siadają za kółkiem czterech kółek, a nie garną się dosiąść kółek dwóch?
Wydaje mi się, że są dwie główne przyczyny tego zjawiska – różnice w wychowywaniu dziewcząt i chłopców oraz wciąż pokutujące archaiczne podziały ról w rodzinie. Już od kołyski chłopców ubiera się na niebiesko, a dziewczynki na różowo. Jakie zabawki dostają, gdy są mali? Kto otrzymuje samochodziki, a kto lalki i mini-kuchnie? Jakimi zestawami Lego się bawią? W jakich rolach występują dorośli w podręcznikach, książeczkach, filmach, reklamach? Chłopcy i mężczyźni są rycerzami, strażakami, odkrywcami, podróżnikami. Są odważni, realizują swoje cele, zmieniają świat by dostosować go do swoich potrzeb. Dziewczynki i kobiety są mamusiami, pielęgniarkami, klientkami fryzjerów, sprawiają żeby inni czuli się dobrze, chcą się podobać. W ten sposób dzieci uczą się że istnieją zachowania i postawy które przynależą bardziej do jednej z płci niż do drugiej. Tak powstaje genderyzacja. Zaczyna się od resoraków i Barbie, a potem płynnie się przechodzi do coraz droższych zabawek w skali 1:1. Jakie zabawki dostają nastolatki i jakie kupują sobie dorośli? Najczęściej te same, które znajdowali pod choinką będąc przedszkolakami. Chłopcy wsiadają na motocykle, a dziewczyny kierują wózkami (lub, w wersji eko, zakładają chusty do noszenia niemowląt).
Nie wierzycie? Zobaczcie: w 2011 roku w Polsce prawo jazdy kat. A1, o które można się ubiegać ukończywszy lat 16, uzyskało niemal dwa tysiące nastoletnich chłopców – i zaledwie osiemdziesiąt siedem (słownie: osiemdziesiąt siedem!) dziewcząt w tej samej grupie wiekowej. Jak pisałam niedawno, rozpoczęcie przygody z motocyklem w tak młodym wieku jest ekstremalnie trudne bez finansowego i moralnego wsparcia ze strony rodziców, a ponadto niemożliwe bez ich wyrażonej na piśmie zgody. Ta dramatyczna dysproporcja – największa spośród wszystkich grup wiekowych zdających egzamin – wskazuje na to, że to synowie, a nie córki, są przez rodziców zachęcani i wspierani w swoich motocyklowych aspiracjach. Grupa 18-24 latków nie ma pod tym względem dużo łatwiej. Kończący naukę w szkole średniej, studiujący lub dopiero zaczynający pracę zawodową zazwyczaj nadal zależni są od rodziców – zarówno na płaszczyźnie finansowej, jak i emocjonalnej. Mimo to spośród wszystkich grup wiekowych mężczyzn, właśnie w tej zdobywa się najwięcej nowych praw jazdy (i mimo tego że to przedział siedmioletni, a nie dziesięcioletni, jak pozostałe). Wsparcie synów trwa – w 2011 roku 27 tysięcy młodych mężczyzn dołączyło do grona uprawnionych kierowców jednośladów, podczas gdy dziewczyn niecałe trzy tysiące. Kobiety najczęściej zdobywają szlify motocyklisty między 25, a 34 rokiem życia – kiedy zazwyczaj są już samodzielne finansowo. (W tej samej grupie wiekowej ilość nowych praw jazdy wydanych mężczyznom spada).
Jak już wspomniałam, największe różnice liczby motocyklistów i motocyklistek występują pomiędzy „wchodzącymi w dorosłość” i „ustabilizowanymi”, czyli między 25, a 44 rokiem życia. Ludzie w tym wieku mają małe dzieci, mnóstwo obowiązków rodzinnych, ciąży na nich duża odpowiedzialność. W jednym z poprzednich felietonów pisałam, że mężczyźni zazwyczaj mają znacznie większe przyzwolenie i wsparcie otoczenia dla realizowania pasji, poza domem i pracą. Młode matki-motocyklistki częściej niż ojcowie spotykają się z krytyką i oskarżeniami o nieodpowiedzialność i podejmowanie niedopuszczalnego ryzyka. Także to one częściej niż mężczyźni rezygnują z motocykla lub znacznie ograniczają jeżdżenie, właśnie z uwagi na fakt posiadania potomstwa. Najczęściej jako motywację wskazują: obowiązki rodzinne i brak czasu oraz strach przed osieroceniem dziecka. Wymieniane były też: brak funduszy oraz presja partnera (jeśli sam nie był motocyklistą).**
Przyznam szczerze, że czuję się mocno bezradna w tej całej sytuacji. Nie da się tak od razu zmienić nawyków i mentalności całego społeczeństwa. Córeczkom moich krewnych i przyjaciół na wszystkie okazje kupuję motocykle i samochodziki, ale one dorosną za kilkanaście lat. I nie wiadomo, czy wtedy będą miały odwagę żyć według własnych przekonań, czy będą odważne i zdobywcze? A tymczasem obecni młodzi motocykliści, szukający partnerek z którymi dzieliliby pasję, są w gorszej sytuacji niż krasnoludy w książkach Tolkiena, u których kobiety stanowiły mniej niż jedną trzecią populacji…
_____________________
*Stan na dzień 31.12.2011 – dane z podziałem na kategorie za 2012 rok jeszcze nie zostały ogłoszone.
W powyższej analizie, z braku dostępnych danych, mogłam wziąć pod uwagę tylko ilość praw jazdy – a nie aktywnie jeżdżących osób. Są tacy którzy jeżdżą bez uprawnień, jest też rzesza obywateli, którzy zrobili prawo jazdy w młodości „na wszelki wypadek” (30-40 lat temu było to znacznie łatwiejsze, niż teraz) lub wchodząc w wiek dorosły przestali jeździć na motocyklu, a prawko kurzy się w szufladzie. Zarejestrowanych jednośladów w Polsce jest 1,2 miliona, czyli o 3 mln mniej niż praw jazdy. Trudno powiedzieć ile z tych maszyn używanych jest przez więcej niż jedną osobę, a ile stoi w garażu nie ruszanych przez nikogo.
**źródło: ankieta internetowa