Brytyjski stunter, Gary Rothwell pobił swój własny rekord prędkości na tylnym kole, jadąc Hayabusą o mocy 540 KM.
W poprzedni weekend, na imprezie Straightliners Top Speed w Wielkiej Brytanii spotkało się sporo fanów 'szybkiej jazdy w dziwny sposób’. To była ostatnia impreza w 2015, więc sezon trzeba było zakończyć z przytupem. Rzeczywiście padło kilka ciekawych rekordów:
Nas jednak najbardziej zainteresował (kolejny zresztą) wyczyn Garego Rothwella. Gdy na poprzedniej imprezie, miesiąc wcześniej nie udało mu się pokonać granicy 200 mil na godzinę na kole, był bardzo zawiedziony. Zdobył wprawdzie wtedy rekord świata 197.879 mph (317.041 km/h), ale dla niego to wciąż zdecydowanie zbyt mało. Dlatego 20. września zebrał się w sobie i poprowadził swoją 540-konną Hayabusę (oczywiście z turbosprężarką) po nowy rekord. Wykręcił prędkość 209.822 mph, czyli 337.676 km/h na tylnym kole! Żeby było jasne – aby ten wynik kwalifikował się do rekordu świata, Gary musiał przejechać na tylnym kole kilometr! To zajęło mu około zaledwie ok. 11 sekund…
Zastanawiacie się co w tym trudnego, skoro wystarczy tylko trzymać gaz? Otóż przy niskich prędkościach jest miło i przyjemnie, ale po przekroczeniu 250 km/h, opór powietrza próbuje przerzucić motocykl na plecy. To wymaga opuszczenia przedniego koła i takiej pracy ciałem oraz manetką, aby zbyt dużo opływającego powietrza nie dostało się pod motocykl… Żeby było jeszcze ciekawiej, przy rekordowej próbie, tuż przed lądowaniem wiatr delikatnie skręcił przednie koło Hayabusy. Na filmie nie wygląda to strasznie, ale Gary napisał, że to był moment, w którym „miał kupę w majtkach”.
Zobaczcie jak wyglądała ta rekordowa próba. I zwróćcie uwagę, jak niewielkiego ruchu manetką wymaga 540-konna Hayabusa, aby na 6. biegu wstać na koło…
Bicie rekordów prędkości to niebezpieczna sprawa. Poniżej zobaczycie ustrzelone w idealnym momencie zdjęcie Jacka Frosta, któremu przy 338 km/h pękł łańcuch…