19 maja na Helu skończyła się przygoda motocyklistów z Ride2Life. Nie mogliśmy im towarzyszyć przy zakończeniu, ale… mieliśmy okazję być przy początku tej trasy.
autor: Jacek Kamiński Blue Knights Poland VI
zdjęcia: Tomasz Dąbrowski Blue Knights Poland VI oraz Anna Łój Knights Lady Poland VI
Jak to było? Znaleźliśmy informację o planowanej trasie dwójki motocyklistów. Trasa daleka i nie każdy odważyłby się na taki wypad – dokoła Polski i nie autostradą, ale drogami… naszymi, codziennymi z wszystkimi ich bolączkami, dziurami, korkami i nami (motocyklistami) na nich. Pomysł od razu przypadł nam, Blue Knights Poland VI do gustu. Sami organizatorzy pisali – „macie ochotę się dołączyć zapraszamy. Chętnie się spotkamy, pogadamy i pośmiejemy się”. Ustaliliśmy gdzie będą – wybór padł na naszą okolicę Międzyzdroje. Kto tam będzie? – twarz Damiana Śmigielskiego zna każdy, kto śledził jego programy w telewizji, ale Piotr Uljasz to osoba nieznana. Wiemy też, że jest chory. Każdy słyszał choćby przypadkiem o strasznej chorobie, z którą się zmaga. W jego przypadku to, co dla nas jest proste – już takie dla niego nie jest. Czy da radę? Odliczamy dni do naszego spotkania, śledzimy każdą informację na portalach, gdzie można śledzić ich przygotowania… Jeszcze dwa dni, jeszcze jeden, to już dziś!! Wsiadamy na motocykl i jazda. Dojeżdżamy do Międzyzdrojów odnajdujemy ośrodek, w którym chłopaki nocowali.
Już są, motocykle stoją. Witamy się i badamy, czy to normalni ludzie, czy gwiazdy, czy pogadają, czy schowają się w swojej garderobie i wyjdą tylko przy świetle lamp i czerwonym dywanie. Przywitanie i od razu czuć „to coś” – Piotrek i Damian mają gen motocyklowy widoczny od razu na twarzach. Rozmowa z nimi to przyjemność, mamy setki tematów wspólnych i tysiące pokrewnych, ale czas, goni, już 9.00, musimy ruszać, a przed nimi jeszcze cały dzień w trasie. Wsiadamy, jedziemy – zawsze mam obawy jak jadę z osobami, których nie znam – jak będzie jechał? Czy wie jak się zachować przy jeździe w grupie? Pierwsze kilometry są dziwne. Z przodu przed nami kamera, ci faceci wiedzą, co robić i jak to ma wyglądać, pełen profesjonalizm – jedziemy wolno i przyjemnie. Dobra nasza, prosta, jedziemy, słoneczko jak na zamówienie. Kolejne kilometry za nami, a jazda hmm, jak byśmy znali się od lat. Wszyscy zadowoleni. Dojeżdżamy do stacji paliw na trasie, tu czeka reszta naszej ekipy z klubu Blue Knights Poland VI oraz sympatycy, dalej jedziemy już razem. Ten kawałek jest dłuższy. Ale przecież damy radę… Damian jedzie za prowadzącymi, Piotr tuż za nimi, dalej my – cała reszta. Trasa piękna, ale ta część ciała tuż poniżej pasa zdaje się mówić „kolego może jakaś mała przerwa”. Nie każdy ma przecież wygodną pozycję na motocyklu, więc prostuję nogi – macham nimi – patrzę do przodu, a Piotr jedzie jakby nigdy nic. Kurczę nogi na podnóżki i myślę sobie „ja tylko jadę kawałek, a oni mają przed sobą jeszcze długą trasę” i wiem już, że dadzą radę. Wstyd normalnie – bądź twardy i nie machaj nogami.
Dojeżdżamy do Cedyni, to miejsce, do którego ich odprowadzamy. Wchodzimy na pomnik na górze, a w międzyczasie kilka zdjęć. Znów szansa na chwilę rozmowy. Piotr uśmiechnięty i zadowolony. Jest nas dużo – kilkanaście maszyn to przyjemny widok. Piotr i Damian otrzymują prezenty od naszego Klubu Blue Knights Poland VI i z niedowierzaniem patrzymy jak Damian kładzie na asfalcie swoją kurtkę, daje marker i mówi „podpiszcie się”. Taaaa akurat, że niby jak na nowej kurtce, że niby jeszcze MARKEREM?! Patrzymy na Damiana, kurcze, on nie żartuje – po kolei składamy podpisy. Pomysł świetny – pamiątka wyjazdu bezcenna. Czas niestety znowu goni, trzeba się żegnać, Piotr i Damian z ekipą mają jeszcze ładny kawałek na dziś do przejechania. Wymieniamy się telefonami uzgadniamy kolejne spotkania, bo… szkoda, że to było takie krótkie. Wiele można zrobić i pomóc. choćby mówiąc jedynie o tym, że niektórzy mają problemy na co dzień. Fakt przy tej świetnej atmosferze trudno pamiętać, że Piotr potrzebuje pomocy cały czas – on i inne osoby dotknięte tą chorobą.
W drodze powrotnej cały czas kołacze się po głowie myśl, że to nie tylko wycieczka motocyklowa, to podróż marzeń z misją do spełnienia! A radość? To my mieliśmy radość i przyjemność z poznania Piotra i Damiana. Gen motocyklowy jest i w nas, bo czuliśmy się z nimi jak z rodziną. Na pewno będziemy pamiętać o nich i przy najbliższej okazji do spotkania znów będziemy odliczać dni… „Jeszcze dwa, jeszcze jeden, TO JUŻ DZIŚ!”