Etapy czwarty i piąty były dramatycznie wymagające pod względem nawigacji. W piątek rozpoczęły się takie ulewy, że V etap trzeba było skrócić, a VI sobotni etap zupełnie odwołano!
Na czwartkowym, czwartym etapie Rajdu Dakar (zaległym w naszych relacjach) nie było łatwo. Zawodnicy jeździli po wymagających wydmach, na dużych wysokościach, gdzie silniki miały mniej mocy. Z rywalizacji odpadł zeszłoroczny zwycięzca Toby Price, Armand Monleon, czy Alessandro Botturi. Wszyscy są doświadczonymi motocyklistami i wszystkich z trasy musiały zabrać śmigłowce medyczne. Kuba Przygoński zajął siódme miejsce, a Adam Tomiczek 26. Paweł Stasiaczek był 92. Rafał Sonik, pomimo niegroźnej wywrotki i problemów z urządzeniami organizatora, zajął 8. lokatę, a Wiśniewski dojechał 19.
Piąty etap rajdu Dakar 2017 został skrócony o połowę z powodu ulewnych deszczy na wysokości ponad 4000 m n.p.m. W tych trudnych warunkach bardzo dobrze poradził sobie Kuba Przygoński, który obronił znakomitą szóstą pozycję w klasyfikacji generalnej. Do mety etapu dotarł też Adam Tomiczek. Etap był bardzo trudny nawigacyjnie i większość zawodników nie uniknęła problemów ze znalezieniem właściwej trasy.
Szyki, nie tylko zawodnikom, ale i organizatorom, pokrzyżowała dziś pogoda. Z powodu gwałtownych opadów deszczu odcinek specjalny został skrócony o ponad połowę. Zamiast 477 wyniósł ostatecznie 219 kilometrów. Powodem nie był sam deszcz, ale poziom rzek i potoków, które natychmiast wezbrały, zmieniając zupełnie krajobraz i teren, który przecinała trasa oesu. Zawodnicy zjechali na biwak na początku zaplanowanej neutralizacji,
– Chyba wszyscy dzisiaj pobłądzili. Chwilami nie dało się znaleźć drogi, więc był duży stres. Rzeki, które miały być wyschnięte, były rwącymi rzekami dwumetrowej głębokości. Nie dało się nimi przejechać – powiedział Kuba Przygoński, dziewiąty na piątkowym etapie.
Kłopotów nawigacyjnych nie uniknął także Adam Tomiczek. Motocyklista ORLEN Team zgubił się na trasie i stracił około godziny. – To był bardzo trudny technicznie odcinek. Ale jestem na mecie i jutro jadę dalej, to jest dla mnie najważniejsze. Plan na dziś zrealizowany – powiedział Adam Tomiczek, 84. w etapie oraz 43. w klasyfikacji generalnej po piątym etapie Dakaru.
Paweł Stasiaczek ukończył etap na 73. pozycji i jest 81. w generalce.
Polscy quadowcy również mieli ciężkie zadanie.
– Były dwa miejsca, w których popełniłem błąd. W pierwszym kosztował mnie on zaledwie kilka minut. Dojechaliśmy do dwóch rzek, z których żadna nie prowadziła w kierunku podanym w roadbooku. Wybrałem tę po prawej, ale zawróciłem. Ta po lewej po kilku kilometrach skręcała we właściwą stronę. Te kłopoty okazały się jednak niczym w porównaniu do tego, co czekało nas na dojeździe do punktu kontrolnego na 180. kilometrze – relacjonował Rafał Sonik.
Wspomniane przez polskiego mistrza miejsce znajdowało się przy wyjeździe z niewielkiej miejscowości i wyprowadziło na manowce wielu czołowych zawodników. Cenne dziesiątki minut tracili tu nie tylko quadowcy, ale również tacy motocykliści, Joan Barreda, Paulo Goncalves, Ricky Brabec, czy Mathias Walkner oraz piloci Mikko Hirvonena, czy Giniela de Villiers.
– Wszyscy się gubili. Jeździli tam i z powrotem. Najlepsi nawigatorzy samochodowi zatrzymywali się i pytali ludzi o drogę. Ten roadbook jest zrobiony dla zawodowców, ale i oni nie potrafią prawidłowo go odczytać! Nie wiem, czy ktokolwiek znalazł właściwy kierunek za pierwszym razem. Ja nadrobiłem w tym miejscu prawie 100 km, a do tej chwili jechałem w czołówce… – przyznał Sonik.
Kłopotów nawigacyjnych nie uniknął również Kamil Wiśniewski, który ostatecznie miał trochę więcej szczęścia. – Straciłem sporo czasu w pierwszym z miejsc, o których opowiadał Rafał. Spotkałem go potem, kiedy szukał drogi na kolejny waypoint i dalej pojechaliśmy już razem – mówił quadowiec.
Wszystkich czekała ciężka noc. W Oruro nie przestaje padać deszcz, a biwak zamienił się w ogromne bagno, w którym grzęzną samochody, a ludzie zapadają się po kostki w lepkiej mazi. Tymczasem w sobotę zawodnicy wyruszyli w kierunku La Paz, na najdłuższy w tej edycji odcinek specjalny, liczący 527 km. Rywalizacja jest jednak zagrożona…
No i rzeczywiście, w sobotę ok. 10:00 naszego czasu Rafał Sonik opublikował na swoim facebooku film i wypowiedź dotyczącą VI etapu:
„To nie była łatwa noc [z piątku na sobotę – przyp. red.]. Pogodowy armagedon. W Oruro nie przestaje padać deszcz, a biwak zamienił się w ogromne bagno, w którym grzęzną samochody, a ludzie zapadają się po kostki w lepkiej mazi. Po długim okresie suszy, nad Boliwię, wraz z Rajdem Dakar nadciągnęły chmury niosące burze i ulewy.
Na trasie piątego etapu, w strugach wody, lejących się z nieba na Altiplano, wielu zawodników zmagało się z niejasnymi wskazówkami w roadbooku. Wszyscy się gubili. Jeździli tam i z powrotem. Najlepsi nawigatorzy samochodowi zatrzymywali się i pytali ludzi o drogę. Nie tylko my z Wiśniewski Team straciliśmy cenne dziesiątki minut, ale również tacy motocykliści jak: Joan Barreda, Paulo Goncalves, Ricky Brabec, czy Mathias Walkner oraz piloci Mikko Hirvonena, czy Giniela de Villiers.
Szósty etap #Dakar2017 został odwołany. Warunki są bardzo ciężkie, wszystko zostało zalane, pojedziemy asfaltem do La Paz gdzie w niedzielę planowany jest dzień przerwy.”