Motocykliści japońskiego zespołu FCC TSR Honda France wygrali sobotni wyścig ośmiogodzinny mistrzostw świata FIM EWC na niemieckim torze Oschersleben. Na rundę przed końcem sezonu ich przewaga w tabeli wzrosła z jednego do dziesięciu punktów. Podium, po dramatycznym finiszu, uzupełniło SRC Kawasaki i obrońcy tytułu z GMT94.
Honda w Niemczech mocno zaskakiwała, choć oba jej zespoły, FCC oraz Honda Endurance Racing, do wyścigu wystawiły tylko po dwóch zawodników. Liderzy generalki zostawili w boksie młodego, niedoświadczonego w EWC i najwolniejszego w treningach Alana Techera, stawiając na sprawdzoną dwójkę w składzie Freddy Foray i Josh Hook. Duet ten stanął na wysokości zadania, po 312 okrążeniach (1144 km) wygrywając z przewagą 48 sekund.
Ogromna w tym zasługa imponująco niskiego zużycia paliwa nowej CBR-ki. FCC podczas ośmiu godzin spędziło w alei serwisowej tylko cztery minuty, na pit stop zjeżdżając tylko sześć razy, podczas gdy SRC robiło to siedem, na GMT osiem razy. Foray i Hook pomiędzy tankowaniami przejeżdżali po 45 okrążeń, podczas gdy rywale mieli problem z dobiciem do czterdziestu. Ostatnia zmiana FCC trwała aż godzinę i siedem minut, a ekipa nie była pewna, czy da radę dojechać do mety bez dodatkowego postoju. Pomogła jej w tym wywrotka na końcu stawki i samochód bezpieczeństwa, który wyjechał na tor na dobrych kilka kółek. Pomocne jest także zaangażowanie inżynierów Hondy, którzy motocykl dla FCC zbudowali bezpośrednio w Japonii, przy podobno bardzo mocnym zapleczu.
Także Honda Endurance Racing wystawiła w sobotę tylko dwóch zawodników, ale w tym przypadku z konieczności z powodu kontuzji kolana Sebastiena Gimberta. Gregory Leblanc i Erwan Nigon także przejeżdżali bardzo długie zmiany i mieli szansę na piątą pozycję, choć przez długą część wyścigu z powodu awarii jechali bez jakiejkolwiek elektroniki. Szanse na dobry wynik pogrzebał jednak wypadek Leblanca w ostatniej godzinie, po którym zespół stracił kilkanaście minut na naprawy, spadając na jedenaste miejsce.
Tak wyglądał start:
Po starcie wyścigu na czoło stawki wystrzelili 15-krotni mistrzowie świata, SERT, ale na samym początku drugiej zmiany z toru wypadł doświadczony Vincent Phillipe. Co prawda wrócił do boksu, a zespół dojechał do mety dziesiątym miejscu – i tym razem wreszcie nie musiał walczyć z problemami z hamulcami – ale Francuzi liczyli w Niemczech na zdecydowanie więcej i mieli tempo, by dowieźć swoje Suzuki na podium.
Po wypadku Phillipe’a prowadzenie objęli obrońcy tytułu i ubiegłoroczni zwycięzcy wyścigu, francuski zespół GMT94. Błąd Mike’a di Meglio, który zjeżdżając na pit stop nie zgasił świateł, oznaczał jednak kosztowną karę stop and go, po której podopieczni Christophe’a Guyota mogli co najwyżej walczyć o drugie miejsce.
Wypadek lidera wyścigu, Vincenta Phillipe’a z SERT:
Kapitalna walka o drugie miejsce na finiszu:
Stracili je zresztą w ostatnich minutach. Wyjazd samochodu bezpieczeństwa na samym finiszu sprawił, że strata Randy’ego de Puniet i SRC Kawasaki do di Meglio stopniała z 30 do raptem kilku sekund. Były zawodnik MotoGP dogonił i wyprzedził byłego mistrza świata klasy 125, a gdy ten próbował dotrzymać mu kroku, przewrócił się w po uślizgu przodu w połowie ostatniego okrążenia. Na szczęście jego przewaga nad kolejnym zespołem, NRT48, była na tyle duża, że po powrocie na tor zdołał dowieźć trzecią pozycję do mety z przewagą jednego kółka nad BMW z byłym mistrzem Polski (a także bratem bliźniakiem zwycięzcy) Kennym Foray i Lucy Gloeckner w składzie.
Piątym miejscem zaimponował słowacki zespół Maco Racing, a szóstym najlepsza ekipa klasy Superstock, Moto Ain. Puchar Świata w tej kategorii zgarnął jednak francuski Tati Team Beaujolais na Kawasaki, który wywalczył w Niemczech ósme miejsce. Wyścig na Oschersleben dla Superstocków był ostatnią rundą sezonu 2017-2018.
Mimo pecha i uszkodzonej tarczki czujnika tylnego koła, która zatrzymała BMW z numerem 90 na kilka kółek, punkty za 17 miejsce w klasyfikacji generalnej zgarnęła polska ekipa LRP Poland. Drugi z polskich zespołów, Wójcik Racing Team, po awarii przewodu chłodnicy oleju oraz wywrotkach Pawła Szkopka i Pawła Górki, dojechał do mety na ostatnim, 27 miejscu. Więcej o startach Polaków piszemy tutaj i tutaj.
Dla podopiecznych Grzegorza Wójcika druga połowa wyścigu była już tylko treningiem przed kolejną rundą FIM EWC. Wójcik Racing Team jako pierwszy polski zespół w historii wyścigów długodystansowych w lipcu weźmie udział w legendarnych ośmiogodzinnych zmaganiach na torze Suzuka. Wcześniej w Japonii startował tylko jeden Polak, Alek Dubelski w barwach brytyjskiego zespołu Phase One. Dla obu polskich teamów start na Oschersleben był jednak także dobrym treningiem przez ostatnią rundą mistrzostw Polski i Alpe Adria, która odbędzie się właśnie tam na początku października.
Nie tylko Polacy zaliczyli w Niemczech wyścig z przygodami. Czeski zespół Mercury Racing w treningach stracił z powodu kontuzji byłego zawodnika World Superbike, Jakuba Smrza. W wyścigu wystartowała więc tylko dwójka w składzie Karel Hanika i Sylvain Barrier, który zaliczył kosztowną wywrotkę. Podopieczni Victora Nossa zakończyli jednak zmagania na 14 miejscu. Dwa kółka za ekipą Honda Endurance Racing. Z przygodami, na 20 pozycji do mety dojechał także prywatny, szwajcarski team Bolliger.
Ogromny pech dopadł z kolei zwycięzców poprzedniej rundy na Słowacji, austriacki YART. Niemiec Marvin Fritz przed własną publicznością walczył o podium, gdy w jego R1-ce doszło do wycieku płynu chłodniczego, który zalał przednie koło w pełnym złożeniu i doprowadził do wywrotki, po której motocykl stanął w płomieniach. Mimo prób w garażu, podopieczni Mandy’ego Kainza nie byli w stanie odbudować maszyny. Mimo wygranej na Slovakiaringu ich walka o tytuł i tak zakończyła się już po dwóch nieukończonych wyścigach 24-godzinnych. Dla Yamahy to ogromny zawód, bowiem YART dysponuje wyjątkowo mocnym wsparciem z Japonii, całą masą części wprost od japońskich inżynierów, a nawet bezpośrednim wsparciem wieloletniego lidera projektu MotoGP Yamahy, Masahiko Nakajimy, który pomaga Kainzowi podczas każdej rundy.
Dramat YART, leży Marvin Fritz:
Wyścig zbrojeń w EWC widać zresztą na każdym kroku, zarówno jeśli chodzi o producentów motocykli, jak i opon. Japoński Bridgestone po zrezygnowaniu z roli wyłącznego dostawcy opon w MotoGP całą swoją europejską strukturę przerzucił właśnie do wyścigów długodystansowych, co zmusiło również Dunlopa i Pirelli do podniesienia poprzeczki. Walka marek oponiarskich jest równie ciekawa i zacięta, co rywalizacja zespołów i zawodników. Póki co górą jest jednak właśnie wspierający FCC, japoński Bridgestone.
Tymczasem losy mistrzowskiego tytułu w FIM EWC ponownie rozstrzygną się właśnie Japonii, dokąd w tym roku wybiera się zdecydowanie więcej pełnoetatowych ekip niż w latach obiegłych. Do zgarnięcia w ostatnim wyścigu będzie nie 30, a 45 oczek, co przy 10 punktach różnicy pomiędzy FCC i GMT94 oznacza, że wszystko może się jeszcze zdarzyć. Dodatkowym urozmaiceniem będzie cała masa szybkich, lokalnych ekip oraz fabryczne zespoły z zawodnikami MotoGP i World Superbike w składach. Japońskie zmagania już 29 lipca.
Wyniki wyścigu FIM EWC na Oschersleben
Zdjęcia: Waldemar Walerczuk / Fotografia Walerczuk