Wygląda na to, że właśnie rodzi się nowa moda. Jeżeli w okolicy jest powódź, a Ty masz motocykl chociaż trochę offroadowy, musisz spróbować go zwodować! A może ci goście zwyczajnie próbują znaleźć Nemo?
Na naszych stronach pisaliśmy o tego typu akcjach już dwukrotnie. Pierwszy gość na DRZ miał do przejechania prostą drogę – było bardzo głęboko, ale woda już nie płynęła, więc jemu się udało. Drugi gość, również na DRZ popełnił kilka błędów – po pierwsze nie wiedział, że będzie głęboko; po drugie woda płynęła i to szybko. Ten facet stracił motocykl na kilka dni, ale przeżył. Wczoraj było jeszcze Kawasaki w dużym jeziorze na dwupasmówce, ale to już inna historia.
No i w końcu mamy nowego bohatera, tym razem na BMW G650X Challange. Facet cały dzień jeździł po okolicy, w towarzystwie pickupa (prawdopodobnie służba ratownicza) przejeżdżali przez większe i mniejsze zalania, ale wszystko szło dobrze. Aż w końcu natrafili na najbardziej zalaną sekcję drogi. W gruncie rzeczy okazało się niezbyt głęboko, ale za to daleko. A woda niestety nie była przejrzysta, no i motocyklista zjechał do rowu…
http://youtu.be/8rRpxnDosYA
Motocykl oczywiście został cały zalany, ale udało się go wyciągnąć. Wystarczyło dobre osuszanie, dwie zmiany oleju i można było jeździć dalej! Taka mała przygoda…