Wojna celno-handlowa pomiędzy USA i Europą mocno uderzyła w wiele gałęzi handlu i przemysłu. Jednym z cierpiących podmiotów jest Harley-Davidson.
Szef Harleya, Matt Levatich przyznał w udzielonym niedawno wywiadzie, że pokrywanie kosztów podniesionego cła jest dla firmy ogromnym kosztem, w związku czym możliwa jest „inwestycja wewnątrz Unii Europejskiej”.
Matt Levatich, CEO w Harley-Davidson, był 20 maja gościem programu Squawk Alley na CBNC. Rozmawiał tam o nadchodzącym motocyklu elektrycznym LiveWire oraz o kosztach wojny celnej prowadzonej przez USA.
Harley-Davidson już dawno zapowiedział, że ceny detaliczne nie ulegną zmianie. Firma rzeczywiście bierze koszty na siebie, a jak przyznał CEO, koszty są ogromne:
„Około 100 milionów dolarów rocznie – takie koszty pokrywamy, aby zabezpieczyć nasz biznes w Europie; zabezpieczyć udział w rynku, wysokość sprzedaży, czy wydolność kanałów dystrybucji.”
Teraz, jak nigdy, waży się przyszłość Harley-Davidsona. Rynek się zmienia, ale tak samo zmienia się oferta tradycyjnej marki. W planie są motocykle elektryczne, turystyczne, streetfightery, a także lekkie elektryki do transportu codziennego.
„Bardzo ważne jest dla nas, czy podwyższone taryfy zostaną, czy opadną. Teraz operujemy jedynie faktami i okolicznościami, które są dookoła nas. Niektóre z naszych nowych produktów, wliczając bardzo dobrze rokujące motocykle, które trafnie wpisują się w silne i rosnące segmenty na świecie, szczególnie w Europie, pojawią się w czasie mniejszym niż 18 miesięcy od teraz.”
Biorąc pod uwagę rozwój i nowe modele, podwyższone cła są mocno nierentowne dla Harleya. Aktualna stawka wynosi 31%, a nie jest wykluczone, że taryfy wzrosną do wartości 56% w ciągu dwóch lat. Takie zagrania nie pozostawiają Harley-Davidsonowi wiele możliwości, jak szukanie innych rozwiązań.
Aktualnie Harley-Davidson rozważa możliwość importowania motocykli do Europy poprzez fabrykę w Tajlandii.
„Mamy dwie możliwości dostania się do Europy; albo przez naszą inwestycję w Tajlandii; albo – jeżeli EU nie zaakceptuje tego wniosku – przez nową inwestycję prawdopodobnie na terenie Unii Europejskiej„.
Szef Harley-Davidsona przyznaje jednak, że gdyby nie było potrzeby, takich inwestycji lepiej byłoby nie czynić. Wojna celna mocno wpływa też na niekorzystną nieprzewidywalność biznesu.
„Teraz musimy realizować inwestycje, których nawet nie braliśmy pod uwagę rok temu, właśnie ze względu na sytuację handlową. [Import przez Tajlandię lub fabryka w Europie] są inwestycjami, których nie potrzebujemy. Ta niepewność jest dla mnie bardzo realna oraz wpływa na każdy biznes, a także na każdego kierownika biznesowego i jego decyzje o rozlokowaniu kapitału.”
Krótko mówiąc, szefowi Harleya bardzo nie podoba się aktualna sytuacja handlowa. Fabryka na terenie Unii Europejskiej jest jedynie niechcianym, ale niezbędnym rozwiązaniem problemu – pod warunkiem, że problem nie zniknie w inny sposób.