Jedziesz spokojnie do pracy na swoim supermoto. Jak zwykle tylko na jednym kole, bo po co zużywać przednią oponę…
Wjeżdżasz do Tunelu Lincolna, dalej na gumie, gdy na twojej drodze pojawia się ślamazarny autobus. Zmieniasz więc pas – co z tego, że jest „podwójna” ciągła i zazwyczaj ludzie dostają tam mandaty. Orientujesz się, że krawaciarz w puszce za tobą wyciągnął swojego iPhone z kamerą, więc znowu stajesz na gumę. Później podjeżdżasz do niego i prosisz o przesłanie filmu. Ten jednak ma w ręku komórkę i prowadzi auto, więc nie może zapisać twojego numeru – to byłoby szalenie nieodpowiedzialne. Na szczęście okazuje się, że facet nazywa się Stephen Colbert, jest satyrykiem i ma własne show!
Taki tego efekt (nie oglądajcie w biurze, gdy szef jest w pobliżu – film grozi niekontrolowanymi salwami śmiechu):