Warszawa, most Północny, kilka dni temu. Jest już po zmroku, a ruch jak zwykle intensywny, aczkolwiek płynny i dość szybki. Tymczasem na prawym pasie znajduje się motocyklista. Nie byłoby w tym nic dziwnego, niestety najwyraźniej motocykl miał awarię, a motocyklista postanowił dopchać go do sobie znanego celu.
Kierowca samochodu (z którym jedziemy za sprawą kamery pokładowej), słusznie zauważył, że sytuacja jest dość niebezpieczna. Motocyklista jest praktycznie niewidoczny, brak odblasków, motocykl ma wyłączone światła. A pozostałe pojazdy poruszają się szybko. Pan Michał reaguje szybko i asekuruje motocyklistę swoim autem.
Jak napisał kierowca auta, Pan Michał dla warszawawpigułce.pl:
„Uważam, ze motocyklista nawet jeśli do zera padł akumulator powinien zejść na bok czy zatrzymać samochód, aby go asekurował. Niestety tutaj sam musiałem wykazać się cierpliwością i odprowadziłem Pana aż do końca pasa zjazdowego na most Północny.”
Pan Michał zachował się wzorowo. Ale dokąd motocyklista dopchał swój motocykl? Tego nie wiemy. Ale wydaje nam się, że w sytuacji zupełnego braku oświetlenia bezpieczniej było zatrzymać się chociażby na pierwszych metrach pasa zjazdowego w prawo i tam poczekać na pomoc drogową. Jakie jest wasze zdanie?