Szczęście w nieszczęściu i dziwny paradoks crash pada – tak mniej więcej można opisać poniższe video.
Klip pochodzi z Mulholland Drive od znanego Rnickeymouse, natomiast główny bohater jest podobno całkiem zaawansowanym motocyklistą, ale jak wiadomo – nawet najlepsi popełniają błędy. Ten rider zaliczył uślizg tylnej opony na wyjściu z zakrętu poprzedzającego najsławniejszy łuk w Kalifornii. Niestety nie udało się go wyratować i efektem był lowside. Kierowca wyleciał na pobocze – miał dobry kombinezon, więc nie stało mu się zupełnie nic. To jest właśnie wspomniane szczęście w nieszczęściu. Zresztą jego własny ślizg nie był zbyt daleki, w przeciwieństwie do ślizgu motocykla… CeBRa położyła się na lewy bok, niemalże bez wytracania prędkości przeleciała ok. 75 metrów i z pełnym impetem uderzyła w barierkę. Tutaj pojawia się pewien paradoks slajderów. Mają chronić motocykl, no i rzeczywiście boczna owiewka nie odniosła praktycznie żadnych szkód. Niestety, ten sam crash pad był powodem poważnych szkód przodu – leżący motocykl nie wytracał prędkości, więc całkiem mocno uderzył w barierkę.
Sporym szczęściem jest też, że śmigająca pod prąd CeBRa nie sprzątnęła nikogo innego…