Przeciwnicy toru w Lublinie znowu atakują. Tym razem na motocyklistów czekały gwoździe umieszczone w pęknięciach asfaltu!
W miniony weekend na torze Lublin rozegrały się II oraz III runda Motocyklowego Pucharu Lubelszczyzny. Jeżeli nie jesteście wtajemniczeni, to impreza ta odbywa się regularnie już od dłuższego czasu, a patronuje jej Prezydent Miasta Lublin oraz Marszałek Województwa Lubelskiego. Krótko mówiąc, mamy do czynienia z godnymi zainteresowania wyścigami, których organizatorom trzeba podziękować za wysiłek.
Tor w Lublinie jest jednak również kością niezgody pomiędzy motocyklistami i mieszkańcami oraz deweloperami. Historia jest długa i to nie jest miejsce na jej przytaczanie. Wiedzcie jednak, że tor znajduje się na mapie Lublina od ponad 30 lat, a okoliczne osiedla powstawały dookoła niego – a nie odwrotnie. Teoretycznie każdy wiedział, gdzie się wprowadza. Mimo wszystko, wielu okolicznych mieszkańców bardzo aktywnie działa, aby obiekt uwielbiany przez wszelkich okolicznych motocyklistów zakończył swoje funkcjonowanie.
Czasami jednak te działania idą zdecydowanie zbyt daleko. Kiedyś już na nitce toru dało się znaleźć porozbijane szkło, czy olej rozlany na zakrętach. Teraz ktoś poszedł o krok dalej…
Sobotnie wyścigi w ramach II rundy minęły na torze bez najmniejszych zakłóceń. Niedziela przyniosła jednak bardzo nieoczekiwane wydarzenia. Start imprezy został opóźniony, ponieważ na całej długości toru znalezionych zostało kilkadziesiąt gwoździ! Tym razem nie były one luźno porozrzucane po nawierzchni – ktoś zadał sobie trud pieczołowitego rozmieszczenia ich w pęknięciach i szczelinach asfaltu!
Te wyrafinowane „pułapki na motocyklistów” znalazły się na torze w nocy z soboty na niedzielę. Po pierwsze, dostrzeżenie i zlikwidowanie ich wcale nie było najprostsze, a po drugie… Chyba wyobrażacie sobie, co mogłoby się stać w razie przejazdu lub co gorsza – w razie ślizgu po asfalcie i wystających z niego gwoździach…
Jesteśmy w stanie zrozumieć, że komuś mogą nie podobać się imprezy motocyklowe, ale zamach na bezpieczeństwo drugiego człowieka – i to w takim stopniu, z takim zaangażowaniem – jest dla nas niepojęty. Mówi się, że za tą zagrywką stać może ktoś z grupy mieszkańców pobliskich osiedli aktywnie działających w celu zlikwidowania toru. Sprawa skierowana została na policję i do prokuratury, jednak w rzeczywistości znalezienie winnego wydaje się mało realne.
Wśród okolicznych mieszkańców istnieje też spora część ludzi pozytywnie nastawionych do motocyklistów. To właśnie ich widać na wałach dookoła obiektu lub gdy przechadzają się z dziećmi dookoła zaparkowanych motocykli. Dla nich wyścigi są czystą atrakcją. Szkoda, że nie wszyscy rozumieją, jak ważna jest obecność w Polsce właśnie takich obiektów jak w Lublinie – nie tylko ze względu na niewątpliwą atrakcję, ale również podnoszenie umiejętności użytkowników szkoleń na torze, a co za tym idzie, zwiększenie bezpieczeństwa na drogach.
Przyszłość toru jest jednak nieuchronna, mimo że odwleka się w czasie. Z końcem roku 2011 tor został sprzedany, a cały teren zostanie najprawdopodobniej, delikatnie rzecz biorąc, zaorany. Prace związane z zagospodarowaniem obiektu idą jednak dość powolnie, dzięki czemu w całym roku 2013 tor dalej dostępny był dla motocyklistów. Otrzymaliśmy nieoficjalną informację, że jeżeli wszystko pójdzie dobrze, w sezonie 2014 na torze będzie można jeździć wciąż bez zmian. Miejmy nadzieję, że już bez gwoździ.