Kobiety w Policji to wciąż mniejszość. Służba to jak gra do jednej bramki, bez podziału na płeć i bez specjalnych fanfarów. Młodszy Aspirant Agnieszka Affek od 2001 roku jest policjantką ruchu drogowego, kierowcą radiowozu, wreszcie czynną motocyklistką. Do tego stoi na straży mocnej dewizy, że płeć piękna niekoniecznie oznacza słaba.
MrM: Ile kobieta musi mieć w sobie odwagi, żeby zdecydować się na pracę w Policji? Pracę bardzo niebezpieczną, często niedocenioną. Mogłabyś teraz wykonywać inny, zawód, w którym nie musiałabyś narażać swojego życia…
AA: Nie wyobrażam sobie pracy bez adrenaliny, a praca w Policji właśnie mi jej dostarcza. Nie żałuję tej decyzji. Tutaj każdy dzień jest inny, nigdy nie wiem czego się spodziewać i to jest bardzo pociągające. Owszem, często jest bardzo stresująco, ale ja tego stresu potrzebuję, żeby dobrze pracować. Poza tym, nie pracuję w pojedynkę, tylko zawsze z kimś. Tworzymy załogę i mam ciągły kontakt z ludźmi. Rzeczywiście mogłabym wykonywać inny zawód. Skończyłam AWF w Warszawie, dwuletnie studium stewardess i roczną szkołę wizażu. Uwielbiam też plastykę – startowałam w wielu konkursach plastycznych. Jednak zawsze pociągały mnie samochody, motocykle, a praca w policji była moim wielkim marzeniem.
Zimna krew. Czy zawsze udaje Ci się ją zachować? Co jest dla Ciebie najtrudniejsze w tej pracy?
Najgorsza sytuacja jest wtedy, kiedy muszę pojechać na miejsce wypadku i nie mogę pomóc. Mimo szczerych chęci czuję kompletną bezradność. Są również wypadki, w których ktoś ginie i to ja muszę poinformować o tym najbliższych. Kiedyś byłam w załodze z mężczyzną z ponad 10 letnim doświadczeniem w służbie. To były mój pierwszy rok w pracy i pamiętam, że w podobnej sytuacji poprosił mnie, abym ja to zrobiła. Nie było łatwo, ale się przełamałam. Kobietom łatwiej jest się odnaleźć w takich sytuacjach. Są odporniejsze psychicznie.
Jak wygląda praca w Policji na motocyklu?
Marzyłam, żeby mieć na stanie radiowóz, ale warunkiem była umiejętność jazdy na motocyklu. Pamiętam, że zanim wyjechałam na pierwsza swoją służbę, byłam przy trzech wypadkach z udziałem motocyklistów i to w jednym miesiącu. Wtedy pierwszy raz poczułam lęk przed jazdą. Później, musiałam przejść dodatkowe badania, mieć świadectwo kwalifikacji. W końcu zaczęłam jeździć. Polubiłam tą formę pracy, bo służba na motocyklu jest bardziej efektywna. Poza tym lubię swoich kolegów, motocyklistów z pracy i zawsze chciałam należeć do tej „bandy”. Z motocykli dobrze wspominam Hondę 250 i 750.
Mundur budzi respekt, ale policjantka na motocyklu na pewno wywołuje zdziwienie. Czy przez to jest Ci łatwiej?
Mało kto nie jest zdziwiony. Miałam kiedyś zabawną sytuację podczas zabezpieczania przejazdu masy krytycznej rowerzystów ulicami Warszawy. W oczekiwaniu na hasło wstrzymania ruchu poprzecznego stałam oparta o motocykl i po chwili podszedł do mnie mężczyzna, który zlustrował mnie od góry do dołu. Spytał, czy oparłam się tylko przy okazji, czy pozuję do jakiegoś zdjęcia? Przytaknęłam dla żartu, a on dodał „tak myślałem”. Z drugiej strony, rzeczywiście mężczyźni próbują wykorzystać to, że jestem kobietą i myślą, że dzięki komplementom unikną mandatu. Niektórym to nawet wysoki mandat nie przeszkadza w podrywaniu, ale ja już dawno się na te miłe słówka uodporniłam. Natomiast między kobietami, a mężczyznami w pracy panuje układ koleżeński. Mężczyźni zawsze mnie dobrze traktowali, a jak zaczęłam jeździć motocyklem zyskałam więcej szacunku i przychylności. Pokazałam się także z innej strony, że mogą na mnie liczyć i że poradzę sobie w trudnych sytuacjach.
Czy policjant i motocyklista żyje jak przysłowiowy pies z kotem? Jak skomentujesz powszechną opinię o nieprzychylnym podejściu Policji do kierowców jednośladów?
Stanowczo się z tym nie zgadzam. Nie jesteśmy do nich wrogo nastawieni. My też jesteśmy motocyklistami i ludźmi i bywamy świadkami wielu zdarzeń z ich udziałem. Nie zawsze są sprawcami wypadków, ale często się do nich przyczyniają. Motocykliści przez swoją bezmyślność stwarzają zagrożenie na drodze, często traktują centrum miasta jako miejsce do popisów i wyścigów, generalnie jeżdżą za szybko. Często bez uprawnień, za co grozi kara w wysokości 500 zł. Brak danej kategorii to z kolei 300 zł, a za jazdę na jednym kole zatrzymujemy prawo jazdy. Samochodziarze nie patrzą w lusterka, ale też nie są w stanie uchwycić zbliżającego się punktu. Każdy motocyklista powinien o tym pamiętać i zdawać sobie sprawę z tego, że nic go nie chroni. Dwa kółka to nigdy nie cztery. Z moich osobistych obserwacji mogę powiedzieć, że kobiety jeżdżą dużo ostrożniej i nie zdarzyło mi się spotkać motocyklistki bez uprawnień. Według statystyk policyjnych powodują też mniej zdarzeń drogowych.
Czego życzysz motocyklistom i czego życzyłabyś sobie?
Kierującym jednośladami życzę tyle samo powrotów co wyjazdów oraz więcej tolerancji na drodze, a sobie własnego motocykla.