Do mnie mówisz? Jestem szybszy. Śmiało, teraz Twój ruch.
Większość z Was kojarzy pewnie scenę z filmu „Taksówkarz”, w której główny bohater przed lustrem testuje swój wizerunek. W końcu noszenie colta za pazuchą wymaga nie tylko celnego oka, ale również odpowiedniego nastawienia. Jasne, można bez zbędnych ceregieli pociągnąć spust, ale w obecnych czasach to treść jest w cenie. W nowe miejsce trzeba wejść z przekazem, nawet, jeżeli myślą przewodnią jest świeżo nabyta (nabita) klamka. Masz głos, jesteś kimś. Reszta przyjdzie z czasem.
Co ma wspólnego wspomniany „Taksówkarz” z motocyklami? Prawdę mówiąc, niewiele. Jest to jednak idealna metafora tego, jak czuję się dobierając kolejne słowa w pierwszym felietonie na łamach „MotoRmanii”. Nie od dziś wiadomo, że najtrudniej zacząć, a dobre wejście to przecież podstawa. A, no właśnie – od dzisiaj, raz w tygodniu, zaserwuję Wam kolejny, pachnący benzyną i ociekający olejem tekst. Możliwe, że czasem wykąpie go w jeszcze innych płynach. Popyt kreuje podaż.
Niektórzy kojarzą mnie pewnie z autorskiego bloga Czupryna na Gumie, jednak z większością dopiero się poznam. W dużej mierze to od Was zależy, gdzie nas ta znajomość zaprowadzi. Jeżeli oczekujecie tanich skandali i motocyklowej rewolucji, to źle trafiliście. Tutaj nigdy nie będzie tanio. Będzie za to konkretnie i prosto z mostu. Czekają na Was zwięzłe komentarze na temat ostatnich wydarzeń i cykliczne relacje opisujące wytaczane mi procesy sądowe. W końcu ilość pozwów w skali roku jest wyznacznikiem dobrego publicysty. I duszy motocyklowej.
Duszą motocyklową i kolonialnym skandalem pachnie również film, który parę miesięcy temu został zrealizowany przez firmę The Good Line (niedawno mogliście zobaczyć go również na łamach MotoRmanii). Grupa ludzi zajmująca się kręceniem krótkich dokumentów i virali, została zaproszona na otwarcie szkoły w Mali. I co? I przeżyli kulturowy szok. Okazało się, że w Afryce też są młodzi mężczyźni, którzy jeżdżą na motocyklach. Co więcej, tak samo jak amerykańska młodzież, próbują zaimponować swoim koleżankom. Niebywałe! Toż to czarne dzieciaki zachowują się jak wszystkie inne dzieciaki! Aż strach pomyśleć, co się dzieje na innych kontynentach. Przesadzam? Trzeba zapytać o zdanie naszą ekipę, jak już wróci z RPA (albo chociaż wylezie z basenu).
Skoro już przy Mali jesteśmy – „Jesteśmy mali, ale nie jesteśmy robakami”. Pod tym wdzięcznym tytułem kryje się norweska kampania telewizyjna poruszająca problem bezpieczeństwa motocyklistów. Spot ma już kilka lat na karku, jednak wciąż daje do myślenia. Zwłaszcza, że skoro znani z ostrożnej jazdy Skandynawowie przyznają, że nie wszystko bangla, to co się dzieje na polskich drogach? Tak sobie myślę, że w naszych realiach motocykl to najgorszy możliwy sposób na leczenie kompleksów. Już od pierwszych nabitych kilometrów spada się w hierarchii dużo niżej, niż jakiekolwiek robactwo. Niżej, ponieważ robak przynajmniej jest bytem. Dla większości Polaków motocyklista zwyczajnie nie istnieje.
Z drugiej strony, my również mamy mocno przestawione poczucie rzeczywistości. Za idealny przykład może posłużyć tekst Pacyfki o bikerach, którzy ukrywają przed bliskimi fakt posiadania motocykla. Czyli co? Chcemy być zauważani, chcemy uświadamiać, chcemy zwiększać bezpieczeństwo, a mamy pełne portki przed tymi, którzy znaczą dla nas najwięcej? Takie to czasy, kobiety wytykają nam błędy w logice. A Czupryn pisze dla MotoRmanii…