Jak często słyszycie słowo „szowinizm”? Stawiam 10 do 1, że w polskich realiach słyszycie je codziennie. Szowinizm w pracy, szowinizm w tramwaju, szowinizm w kolejce po zupę szczawiową. Mało tego, skrajnych przejawów szowinizmu można doświadczyć również w naszym motocyklowym grajdołku.
Na wstępie, zanim wszystkie czytające mnie motocyklistki zaczną ziać ogniem (czyż to nie jest szowinistyczny żart?), chcę zaznaczyć jedną rzecz – uważam, że kobiecie należy się szacunek. Nie tylko ze względu na rolę społeczną czy fakt posiadania cycków. Należy się jej szacunek przede wszystkim ze względu na człowieczeństwo. Laska, facet – nieważne, jeżeli chcemy budować szczęśliwe relacje, musimy podchodzić do siebie z respektem i uwagą. Nawet, jeżeli druga strona bardzo nam to utrudnia.
No, to skoro formalności mamy już za sobą, przejdę do sedna – niedawno natknąłem się na obrazek przedstawiający dwie klęczące kobiety, które bardzo chcą zostać zaakceptowane przez stojącego opodal motocyklistę. Ten, zerkając przez przyciemniany wizjer, wyraża swoje nastawienie środkowym palcem. Koniec sceny. Pech chciał, że zdjęcie to zostało umieszczone przez pewien motocyklowy fanpage. Efekt? Setki rozkrzyczanych, tupiących i drapiących kobiet, które nie zostawiły na chłopakach suchej nitki. I nie pomógł nawet zamieszczony zawczasu komentarz, że to tylko stereotyp.
Fakt, dowcip średnio wyszukany i z gatunku tych chamskich, ale mimo wszystko to wciąż satyra. Jeżeli współczesnym mediom uchodzą kwiatki pokroju „Orzeł wylądował”, to tego typu akcje powinny przejść bez echa. Nie przeszły. I bijcie, ale reakcji tych kobiet nie ogarniam. Raz, że mimo pewnej przenośni, nie jest o zjawisko wyssane z palca. Są pewne grupy społeczne, które w tych wzorcach funkcjonują i mają się całkiem dobrze. Dwa, jeżeli coś mnie nie dotyczy, to mnie nie uraża. Krótki śmiech i lecę dalej. Trzy… No właśnie, jak to jest? Kobiety z nas żartują, czasem (dosłownie) poniżej pasa, i jest na to ogólne przyzwolenie. Mężczyzna nie unosi się, w końcu średnio wypada, hi hi, ha ha, gitara gra. Stop! W drugą stronę nawet nie próbuj.
Finał akcji był taki, że następnego dnia na profilu pokazało się oświadczenie z przeprosinami. Tylko tak naprawdę przeprosinami dla kogo? Nie twierdzę, że wszystkie chwyty dozwolone. Wręcz przeciwnie, media już dawno przekroczyły akceptowalną granicę. Reputacja współczesnego dziennikarza została zrównana z obrazem żerującej na ludzkim mięsie hieny i nie jest to bezpodstawna opinia. Chamski żart pozostaje chamskim żartem, zastanówmy się jednak, kogo tak naprawdę uraził.
Uderz w stół, nożyce się odezwą, czyż nie?