Większość z nich to motocykle klientów, które stały tam na zimę…
Spokojnie można powiedzieć, że mieście Norresundby w północnej Danii stała się tragedia. W nocy z niedzieli na poniedziałek spłonęły hale warsztatu, komisu i zimowej przechowalni motocykli Jensens Bike & Cars. Właściciel jest zdruzgotany…
Jak mówi René H. Jensen, około 130-140 motocykli doszczętnie spłonęło. Większość z nich to były pojazdy klientów, którzy wstawili je tam na zimowanie. Strażakom udało się ocalić jedynie biurową część budynku, gdzie stało kolejnych ok. 70 motocykli. Nie zmienia to faktu, że René jest załamany – to miejsce było dla niego nie tylko pracą, ale częścią życia i źródłem dochodów.
Ogień został najprawdopodobniej spowodowany przez ładowanie akumulatora. Zresztą sam René mówi, że wychodząc z warsztatu o 18:15 w niedzielę, podłączył prostownik do akumulatora w jednym z samochodów. Gdy przyjechał później, na miejscu zastał już strażaków i buchający ogień. Walka z żywiołem trwała kilka godzin, a dymu było tak dużo, że władze wyłączyły z ruchu okoliczne ulice, a na obwodnicy przebiegającej 250 metrów dalej, wprowadzono ograniczenie prędkości. Ulice zostały odblokowane dopiero o 16:00 w poniedziałek.
Mamy szczerą nadzieję, że motocykle klientów posiadały ubezpieczenia… Jeżeli jednak nie, oby ubezpieczyciel budynku pokrył te szkody.