Wraz z grupką przyjaciół z naszej małej grupy MotoKos, podczas zimowego spotkania w gronie motocyklowym, zrodził się pomysł wyjechania na wakacje połączone z przyjemnością jazdy na motocyklach… Cel: Albania!
Od redakcji: Krzysiek podesłał nam swój krótki opis oraz video-relację z wyprawy do Albanii. Obejrzyjcie, przeczytajcie i odpowiedzcie sobie sami na pytanie: gdzie jedziecie motocyklami w wakacje 2017?
5 maszyn, 6 osób i 4 dni jazdy w jedną stronę. Start z Osieka k. Oświęcimia – Słowacja – Węgry i malowniczy Balaton, gdzie spędziliśmy pierwsza dziką nockę z komarami tuż pod znakiem „zakaz biwakowania” :). Kolejnego dnia czekał nas dojazd do wybrzeża w Chorwacji przez Słowenię. Do drogi nr 8 wiodącej przez wybrzeże Chorwacji zdążyliśmy się już odrobinę zmęczyć, ale widoki i kręta droga zadziałała jak pobudzające środki niekoniecznie dozwolone. Jednak przyszedł czas na odpoczynek, tym razem na polu namiotowym. Wczesnym Rankiem wystartowaliśmy by dojechać do Sv. Jure (najwyżej położona droga w Chorwacji), następnie pokonując setki ciasnych zakrętów skierowaliśmy się w kierunku Czarnogóry, gdzie zaplanowany był kolejny nocleg nad jeziorem Kotorskim… Nocka i wczesnym rankiem start na kolejny szczyt, Lovcen, tym razem widoki były jeszcze lepsze, a zakrętów jeszcze więcej.
Stąd zaplanowaliśmy już dojazd do celu, do Albanii i 10 dni wylegiwania się na słońcu, poprzerywanych krótkimi krajoznawczymi przejażdżkami, kłótniami na temat technik jazdy, lepszością swoich sprzętów, degustowaniem miejscowych trunków (z taką ilością %, na których nawet nasze motocykle by jeździły) jak i innymi zaskakującymi sytuacjami.
Całe szczęście koniec leniuchowania nie oznaczał końca frajdy, bo przed nami były znów 4 dni drogi powrotnej, w malowniczych klimatach gór opadających wprost do morza, zakrętów, tuneli, ciekawych miejsc i niespodzianek. W powrót wpletliśmy przejazd przez Kanion Pivy w Czarnogórze, strome zbocza, niezliczone tunele i zakręty, woda jak gdyby świecąca na niebiesko – polecamy. Znów nocka w zatoce Kotorskiej i start wcześnie rano w kierunku Chorwacji, zakręty, zakrętasy, widoki, chłodny napój o lubianym smaku nad jeziorem przed snem, co więcej chcieć! Kolejny poranek i kolejne 700km do pokonania… Tym razem pojechaliśmy w kierunku Austrii, po spędzeniu nocki na kolejnym polu namiotowym kierowaliśmy się już bezpośrednio, bez większych atrakcji w swoje okolice… Gdzie ekipa czekała z chlebem i solą (piwkiem i niezdrową pizzą )… To trzeba powtórzyć!!