Czy Yamaha Majesty jest rzeczywiście królową miejskich ulic? Eugenio zafundował jej starcie z warszawskimi korkami, aby dowiedzieć się czegoś więcej…
Yamaha dla większości z nas jest synonimem najwyższej japońskiej jakości i najlepszych osiągów. Styliści Yamahy również „dają radę”, o czym świadczy ogromna rozpoznawalność modelu R1 nawet wśród laików oraz jej status ikony motoryzacji. Majesty 400 nie zrywa z tą tradycją, jest produktem z górnej, prawie najwyższej półki wśród maxi-skuterów. Wygląd, komfort, osiągi i cena – czy te czynniki są odpowiednio dobrane i wyważone w przypadku YP 400? Cena, wynosząca obecnie niespełna 30000 zł, nie spędza snu z powiek – Yamaha należy do tych droższych producentów pośród Wielkiej Czwórki. Jej główny konkurent – Suzuki Burgman 400 kosztuje trzy tysiące mniej…
Spoglądając na Majesty nie sposób nie dostrzec sportowego usposobienia tej maszyny. Skuter sprawia wrażenie, jakby został wyciosany z jednej bryły za pomocą bardzo wprawionej ręki. Linia jest opływowa, widać wkład speców od aerodynamiki m.in. w przedniej owiewce oraz szerokim, zabudowanym błotniku, kształt którego nasuwa skojarzenia z Hayabusą. Dość wysoko umieszczone siedzenie kierowcy (760 mm) powoduje, że prowadząc Majesty czujemy się tak, jakbyśmy siedzieli „na”, a nie „w” skuterze. Zapewnia to lepsza widoczność, jednak druga strona medalu jest taka, że pozycja jest bardzo podobna do tej oferowanej przez „sportowe” skutery klasy 50 ccm, co nie wszystkim przypadnie do gustu. Kanapa jest szeroka i wygodna, jeśli więc zdecydujemy posiąść dużą „Majkę” nasze szanowne cztery litery będą przemieszczać się w iście królewskich warunkach. Pasażer również nie powinien mieć powodów do narzekań.
Testowany przez nas egzemplarz, pochodzący z prywatnej floty Liberty Motors, był zupełną serią, bez żadnego wyposażenia dodatkowego. Jeśli dodamy do tego wyżej wymieniony sportowy design to potencjał turystyczny, który jest ogromny, przestaje być widoczny. Jednak podniesienie kanapy wystarczy, aby wyprowadzić nas z błędu. Schowek stanowi klasę samą dla siebie. Oprócz dwóch kasków integralnych w rozmiarze XXL spokojnie upchniemy tam jeszcze grilla, podpałkę i przysłowiowe cztery kilo kiełbasy. Jeśli dokupimy akcesoryjny topcase o pojemności 48 l przestrzeń załadunkowa zacznie przypominać tą rodem z rodzinnego vana, a duża „Maja” stanie się najprawdziwszym globetrotterem. Maniaków skuterowej turystyki ucieszy również zbiornik paliwa o pojemności 14 litrów, który w połączeniu z umiarkowanym apetytem na bezołowiową daje spore możliwości.
Przebiegi rzędu 250-300 km na baku nie stanowią większego problemu. Nasz test jednak przebiegał w warunkach wybitnie wielkomiejskich. Rolę pożeracza korków YP 400 spełnia bardzo dobrze. Nisko umieszczony środek ciężkości sprawia, że masy wynoszącej ponad 220 kilogramówzupełnie nie czuć, niezależnie od tego, czy ledwo się toczymy, czy też wyciskamy ostatnie soki z silnika usiłując zdążyć na umówione spotkanie na drugim końcu miasta. Przy manewrowaniu bardzo pomaga szeroki kąt skrętu kierownicy. Jej zakres ruchu nasuwa nieodparte skojarzenia z BMX’em. Deklarowana moc jednostki napędowej, wynosząca 34 KM, delikatnie mówiąc, nie rzuca na kolana, jednak doskonałe sprzęgło odśrodkowe nie serwuje praktycznie żadnych opóźnień. Dzięki temu Majesty jest w stanie poniżyć konkurencyjną „czterysetkę” Suzuki w sprincie do setki, dokładając jej co najmniej jedną długość. Moc jest wystarczająca do bezstresowego cruisingu z prędkością około 120 km/h. Jeśli chcemy rozpędzić się do większych prędkości musimy uzbroić się w anielską cierpliwość i przygotować się na walkę z wiatrem. Układ hamulcowy Yamahy zasługuje na gromkie brawa. Skuteczności zestawu składającego się z trzech tarcz o średnicy 267 mm obsługiwanych przez dwutłoczkowe zaciski nie powstydziłby się żaden supersport wyprodukowany pod koniec ubiegłej dekady. Takie heble, wsparte dodatkowo ABS’em z przyzwoitą częstotliwością pulsacji zapewnią pewność siebie oraz bezpieczeństwo w każdych warunkach.
Sztywność podwozia, szybkość skrętu oraz zachowanie Majesty w zakrętach nie jest tematem do dłuższych dywagacji. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie da się, niestety, powiedzieć tego o jakości resorowania. Zawias praktycznie kapituluje przy natrafieniu na jakiekolwiek objawy ciemnej strony naszej drogowej rzeczywistości, a maxi-skuter nie powinien w tak nerwowy sposób reagować na nierówności nawierzchni. Być może dobrym antidotum na to zjawisko byłoby użycie większych kół. Testowana przez nas w czerwcowym numerze Gilera GP800 mimo, iż ma dwa razy mocniejszy silnik, wagowo plasuje się w tej samej kategorii co Majesty. Zastosowane tam obręcze mają średnicę większą o dwa cale. To robi róznicę. Yamaha YP 400 ma praktycznie wszystkie składniki skutera doskonałego – duża pakowność, przyzwoite podwozie i układ napędowy oraz pierwszorzędne hamulce. Brakuje jednak tej wisienki na torcie, którą powinien być wysoki komfort. Mister Yamaha, do roboty!!!