Marino swoją przygodę rozpoczął od komentarza na MotoRmanii. Później pociągiem pojechał na Gymkhanę. Następnie wystartował w WMMP, a teraz zdobył tytuł Drugiego Wicemistrza Polski!
26 sierpnia. Tor Poznań. Zawodnicy Superstock 600 i Supersport ustawiają się na polach startowych. Mechanicy nakładają koce grzewcze, dziewczęta z parasolkami uśmiechają się do fotoreporterów. Ale jeden z motocykli nadal jest w padoku. To maszyna 21-letniego Mariusza Juszczaka #95 „Marino”, który w tym sezonie debiutuje w klasie mistrzowskiej. Mariusz z przyjaciółmi walczą ze sprzęgłem, które spaliło się podczas kwalifikacji. A stawką tego ostatniego wyścigowego weekendu sezonu jest tytuł Wicemistrza Polski, na który utalentowany rookie ma sporą szansę.
Syrena odlicza minuty do startu. Trzy. Mechanicy zdejmują koce. Dwie. Ostatnie piątki z ekipami. Jedna. Hostessy składają parasolki. Zero. Rusza kółko rozgrzewkowe. Zawodnicy wracają i stają w polach. Marino dopina kask i leci przez padok do pit lane’a. Dziesięć sekund później gaśnie czerwone światło. Ryk silników, chmura spalin. Marino wyjeżdża za wszystkimi.
Dogania rywali, wyprzedza pierwszego, drugiego, trzeciego… Po trzech kółkach wyprzedził czterech, jest na szóstej pozycji.
I nagle na prostej widzi czarną flagę… i numer 95…
Trzy miesiące wcześniej…
Tor Poznań. Pierwsze wyścigi po zimie; WMMP i jednocześnie Alpe Adria. Mariusz, zawodnik Trytka Racing Team, którego niezwykłą historię (jak z filmu „Efekt Motyla”) opisywaliśmy już w MotoRmanii – „od komentarza na MotoRmanii do podium w Pucharze Polski” – szykuje się do pierwszego w życiu startu w klasie mistrzowskiej. Poprzedni sezon zakończył na drugim miejscu tabeli klasy Rookie600. Wysłużona, seryjna R6stka kaprysi, kontuzja przedramienia się odnawia, na quali udaje się zrobić tylko dwa mierzone kółka i w międzynarodowej stawce zdobyć dopiero 14. miejsce na polu startowym.
Dobre starty są domeną Marino; wyprzedza kilku rywali i dojeżdża na metę siódmy (z Polaków zaś czwarty), do tego robi nową życiówkę (1;39,516). Start nazajutrz zapowiada się optymistycznie; dzięki czasowi z soboty miejsce w trzeciej linii, a fizjoterapia wykonana przez reporterkę MotoRmanii pomaga na naciągnięte mięśnie. 🙂
Po dobrym starcie Marino jedzie swoim tempem, nie ciśnie, mimo to w trzecim kółku, w środku Niepojętego nagle uślizguje mu się przód. „Nazwa zakrętu nie wzięła się znikąd”, odpowiada zawodnik, zapytany co się właściwie stało.
Hot Wheels
Następna runda w czerwcu na Slovakiaringu rozgrywa się w masakrycznym upale. Nasz Marino walczy znów z problemami technicznymi i jest mocno niezadowolony z dwunastej pozycji startowej (piąty, jeśli chodzi o zawodników polskich). „Będę się zatem przebijał” – i robi to tak skutecznie, że dojeżdża jako szósty, tuż za Patrykiem Pazerą, czyli zdobywa drugie miejsce w klasyfikacji WMMP. „Rywale mieli problemy z motocyklami przez ten upał i nie ukończyli wyścigu, to dlatego” – podsumowuje skromnie. Następnego dnia startuje z trzeciej linii, jako trzeci z zawodników Mistrzostw Polski – a dojeżdża pierwszy (a ósmy w stawce międzynarodowej). Pod rozpalonym niebem motocykle padały jak muchy. „Słowacy mający silniejsze motocykle mnie wyprzedzali, ale wielu zawodników z Polski znów nie ukończyło wyścigu”.
We will be victorious
Ze Słowacji Marino wraca z dwoma pucharami i trzecim miejscem w tabeli Superstock 600, co na tamtą chwilę nie jest takie istotne, bo planem Trytka Racing były starty nie w WMMP, ale w całej serii Alpe Adrii. Więc na drugą poznańską rundę, niełączoną z AA Marino nie przyjeżdża (będzie potem tego żałował), a z kolei z przyczyn technicznych nie może pojechać na rundę w Austrii, i startuje dopiero w końcu lipca na Węgrzech, na Pannonii. W kwalifkach jest ósmy (i pierwszy z rodaków); pierwszy wyścig kończy na miejscu dziewiątym, a z Polaków nadal jest najszybszy, staje więc na szczycie pudła razem z Marcelim Bezulskim i Patrykiem Pazerą. Zwycięstwo!
Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta
Następnego dnia wyścig jest jeszcze bardziej emocjonujący; Marino nawiązuje walkę z zawodnikiem z Italii Danilo DiGiorgio i kilka razy wymieniają się pozycjami. „Cięliśmy się dłuższy czas i wykorzystał to Stranek, który na koniec zrobił i mnie i Włocha” opowiada Marino, który ostatecznie minął flagę z szachownicą za Szymonem Strankowskim, a przed DiGiorgiem. Jest ósmy w klasyfikacji międzynarodowej, a drugi na podium polskim, co daje mu powrót na trzecią pozycję w tabeli WMMP.
Teraz Polska
W tej sytuacji Marino decyduje się powalczyć o wynik w klasyfikacji generalnej WMMP. Do końca polskiej serii zostały jeszcze dwa wyścigi w sierpniu na Poznaniu. Pierwszego jednak dnia w kwalifkach spaliło się sprzęgło… W walce z entropią materii wspomógł Marina jego ulubiony rywal Smelka, udało się R6tkę poskładać dosłownie na sekundy przed startem wyścigu. Ale uszczelka nie wytrzymała, motocykl zaczął kopcić i zawodnik został zdjęty z toru z powodów technicznych….
Ta dyskwalifikacja oznacza koniec szans na wicemistrzostwo, ale stawką następnego wyścigu jest obronienie trzeciego miejsca w generalnej. Żeby to zrobić, Marino nie może ukończyć wyścigu dużo niżej niż Grzegorz Jakóbek i Marceli Bezulski, którzy tracą do niego 14 i 17 oczek; a na pewno musi dowieźć punkty. Po nocy walki o sprawność maszyny udaje się Marinowi stanąć na polu startowym w ostatnim wyścigu łączonych klas Supersport i Superstock 600 tego sezonu. Znany z rewelacyjnych startów zawodnik nie był tym razem zadowolony z początku wyścigu. „Sprzęgło nie działało tak jak powinno i odskoczyli mi na starcie, ale potem ich dogoniłem. Od połowy wyścigu fajnie walczyłem ze Strankiem, mówią, że daliśmy fajne show, a na ostatnich kółkach Stranek mnie łyknął. Świetnie się bawiłem, mimo że motocykl nie jechał tak jak chciałem. A, i jeszcze życiówkę poprawiłem: 1:38,28. Jak na ten sprzęt to super.” Marino dojeżdża do mety jako trzeci w klasie Superstock 600, za Kamilem Krzemieniem i Szymonem Strankowskim, zarazem zaklepując tytuł drugiego wicemistrza Polski SST600 w swoim debiutanckim sezonie.
Dziesiąte miejsce (na trzydziestu czterech) w tabeli Alpe Adrii to też nie jest powód do wstydu, zwłaszcza że Marino opuścił aż cztery wyścigi.
Jakie dalsze plany? „Sezonu Alpe Adrii już nie dokończę, a co będzie za rok, to nie wiem. Trzeba by doinwestować motocykl, jest praktycznie seryjny i już dość zniszczony. Tempo mam dobre, polepszyłem czasy do poziomu klasy mistrzowskiej. A, i raz tylko leżałem”. Rzeczywiście, w porównaniu z dwoma poprzednimi sezonami, kiedy Marino zwiedzał pobocze wielokrotnie, także poważnie się łamiąc, jest to tyle co nic, a do tego ta poprawa nie odbyła się kosztem tempa.
Marino dziękuje patronom, sponsorom i osobom wspierającym:
MotoRmanii – za wsparcie medialne, moralne i fizjoterapeutyczne 😉
Piotrowi Leńczowskiemu z MSM Małopolska za długoletnie wsparcie w zasadzie od samego początku przygody z wyścigami,
firmie ATM – Motocykle, za świetny kask Arai,
BiMoto czyli znanemu wszystkim Jakubowi Bolkowi, który zawsze służy pomocą na i poza torem,
no i Trytka Racing Team – wiadomo za co 🙂