Trzecia i ostatnia część opowieści o niezwykłym Tadku Błażusiaku, który podbił świat enduro.
Gdy Tadek Błażusiak stanął na szczycie Żelaznego Giganta jako zwycięzca Erzbergrodeo 2007, cały świat enduro stanął przed nim otworem. Triumf w najtrudniejszym rajdzie oraz kontrakt z fabrycznym zespołem KTM były czymś, czego „polska petarda” potrzebowała, żeby wypalić i podbić offroad. „Taddy” właśnie na taką szansę czekał i nie miał zamiaru jej zmarnować.
Polak szybko się zadomowił w pomarańczowym teamie i poczuł, że to jest właśnie miejsce, w którym powinien się znajdować. Wspólna filozofia i determinacja całego zespołu pozwoliła Tadkowi na rozwinięcie skrzydeł. Jeszcze w tym samym sezonie wystartował w innej imprezie Hard Enduro, w amerykańskim Last Man Standing i wiecie co? Tak, wygrał i te zawody! Szybko stało się jasne, że zwycięstwo w Erzbergu nie było dziełem przypadku, ani wygranym losem na loterii. Wszyscy byliśmy świadkami jednego z największych odkryć w historii offroadu i jak się wkrótce okazało – narodzin legendy, o której fani brudnych wyścigów będą opowiadać przyszłym pokoleniom.
Również w 2007 roku „Taddy” rozpoczął romans z Endurocrossem, który wkrótce stał się jego koronną dyscypliną. Najpierw wygrał ostatnią rundę AMA Endurocrossu w Las Vegas, a później wracając do Europy zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w Halowym Enduro w sezonie 2007/08.
W sezonie 2008 Tadek uczestniczył w kolejnych imprezach Hard Enduro, broniąc tytułu w Erzbergrodeo i dorzucając zwycięstwo w Hell’s Gate oraz drugie miejsce w The Tough One. Tym razem wziął udział w całej serii AMA Endurocross, którą ukończył na trzecim miejscu, z dwoma wygranymi rundami na koncie.
Wszystko szło świetnie i „Taddy” w niesamowicie szybkim tempie piął się na szczyt. Jednak jeden z treningów do zawodów serii WORCS X mógł całkowicie przekreślić te plany. Przygotowując się do startu w amerykańskiej, hardkorowej wersji Cross Country zaliczył potężny upadek na podwójnym skoku rozbijając głowę na kierownicy. Błażusiak został natychmiast przetransportowany do szpitala, gdzie – oprócz pękniętych wielu kości – na szczęście nie odkryto żadnych poważniejszych uszczerbków. Polak przeszedł 4-godzinną operację, podczas której przytwierdzono mu blachy do obu policzków oraz lewego oczodołu.
Tadek nie miał jednak zamiaru robić sobie długiej przerwy od ścigania i gdy tylko opuchlizna zeszła z twarzy, zacisnął zęby i wsiadł z powrotem na motocykl. To pokazało, że ciężko będzie złamać tego pochodzącego z Nowego Targu jeszcze świeżaka na scenie enduro.
Po dominacji serii Hard Enduro w 2009 roku, kiedy „Taddy” po raz kolejny stanął na najwyższym stopniu w Erzbergrodeo, dokładając do tego wygrane w Last Man Standing i The Tough One, stało się jasne, że Polak potrzebuje nowej, koronnej dyscypliny. Ogromne sukcesy w halowym enduro mogły oznaczać tylko jedno – nowy, główny cel dla Błażusiaka.
Tadek skupił się już tylko na startach w endurocrossie, który stał się jego domeną. Od sezonu 2009 nasz mistrz rozpoczął panowanie w Mistrzostwach Świata Super Enduro i w amerykańskim AMA Endurocrossie, zgarniając po 5 tytułów w obu seriach. Do roku 2011 Taddy pojawiał się również w austriackim Eisenerz, potwierdzając (w sumie aż pięciokrotnie), że jest absolutnym królem Żelaznego Giganta w Erzbergu.
Mimo tak wielu tytułów i miana jeżdżącej legendy, Tadek nie zwalnia tempa i koncentruje się na kolejnych mistrzostwach w halowym enduro. Historia naszego najlepszego offroadowca to wspaniała opowieść, która powinna być wzorem dla naszych przyszłych pokoleń.
Jeżeli chcecie poznać osobiście Tadka Błażusiaka, koniecznie musicie się pojawić na Red Bull 111 Megawatt. Impreza ma być hołdem dla naszego mistrza oraz jego wkładem w rozwój polskiego offroadu.
1 część artykułu o Tadku znajdziecie TUTAJ
2 część artykułu o Tadku znajdziecie TUTAJ
Dlaczego Tadeusz Błażusiak jest zwycięzcą? Na stronie Red Bulla przeczytajcie, co sądzą o nim jego koledzy.
a także we wrześniowym numerze MotoRmanii, który znajduje sie aktualnie w sprzedaży.