Istnieją normalne wyścigi enduro, w których bywa ciężko, ale odbywają się w dzień. Ale jest też impreza King of Hammers, która jest okrutnie trudna, a do tego panuje tam zupełna ciemność rozświetlona jedynie latarkami czołowymi.
Impreza King of Hammers w Johnson Valley, Kalifornia, zrodziła się wiele lat temu jako spotkanie znajomych, a teraz rozrosła się do rangi wydarzenia trwającego tydzień, będącego jedną z najważniejszych pozycji w kalendarzu pasjonatów samochodowych wyścigów po pustyni oraz wjeżdżania na skały. King of Hammers dorobiło się również swojej sekcji motocyklowej, King of the Motos. Odbywają się trzy wyścigi motocyklowe. Szybki wyścig pustynny i techniczny rajd zaplanowane są na niedzielę, jednak wcześniej, w sobotę dzieje się pogrom. Jest to nocny wyścig hard enduro polegający na wspinaniu się po skałach. Ciemność rozświetlają jedynie latarki czołowe, a zawodnicy nie mogą otrzymywać pomocy z zewnątrz, od widzów.
Zobaczcie co dzieje się po starcie, gdy wszystkie snopy światła skupiają się na pierwszym zakręcie…
Nocny etap wygrał Tylor Robert z czasem 29 minut 23 sekundy. Dosłownie sekundę później na metę wpadł Cody Webb, a trzeci Colton Haaker wykręcił czas 34m24s. Łącznie jechało około 90 zawodników. Najlepszy amator osiągnął czas 53 minut, ale dalej czasy sięgały nawet 4 godzin. Nie było łatwo!