Jazda enduro to świetna rozrywka. W zależności od humoru, umiejętności, pogody, albo zwykłego widzi-mi-się, na motocyklu enduro da się albo iść w ślady Tadka Błażusiaka, pokonując najtrudniejsze przeszkody, podjazdy czy zjazdy, albo po prostu zwiedzać okoliczne tereny.
Istnieje jednak pewna zasada, o której każdy powinien pamiętać – każdy motocyklista, nie tylko fani enduro. Jazda w pojedynkę wiąże się z pewnym niebezpieczeństwem. A co, jeżeli zaliczymy „głupią” glebę i nie będziemy mogli wydostać się spod własnego motocykla? Historia już zna takie przypadki – podobnie było z Paulem, który w odległym od cywilizacji miejscu, pod własnym motocyklem przeleżał 55 godzin.
Tym razem mamy dla Was przykład od polskiego zawodnika enduro, znanego jako Grzybu Trzy Piątki. Razem z kolegą wybrał się w teren. W trakcie zjazdu kolega przeleciał przez kierownicę i nakrył się własnym motocyklem. Wyglądało trochę niebezpiecznie, ale skończyło się całkiem zabawnie. Łatwo jednak wyobrazić sobie co byłoby, gdyby obok nie było żadnego kolegi…
Jeżeli jeździsz sam, wyposaż się w urządzenie lokalizujące.