Rafał Sonik musiał wyprzedzać wielu zawodników jadących spacerowym tempem, ale do lidera stracił zaledwie 6 minut. Kuba Piątek jest na 36. pozycji w generalce.
Warunki pogodowe dały się we znaki w początkowej fazie Rajdu Dakar. Pierwszy etap został odwołany przez szalejące burze. Ze względu na potężne opady deszczu, drugi etap – który miał mieć 800 km co czyniło go najdłuższym – został skrócony o ponad połowę. Dystans dla motocykli i quadów wyniósł 354 km, a dla samochodów i ciężarówek 387 km. Trasa miała być szybka i twarda, choć nie zabrakło odcinków ze sporą ilością błota.
Rafał Sonik ukończył etap na szóstej pozycji, tracąc do Ignacio Casale sześć i pół minuty. Mogłoby się wydawać, że nie ma powodów do radości, a jednak Polak na mecie odcinka specjalnego tryskał optymizmem. – Byłem pewien, że czołówka odjechała mi na 25 minut, a tutaj okazało się, że strata jest naprawdę niewielka – tłumaczył z uśmiechem.
Na starcie Sonik przed sobą 13 rywali na quadach oraz bardzo wielu motocyklistów, których będzie musiał wyprzedzać. – Jechałem chyba 30 km za Keesem Koolenem, a potem Danielem Mazzucco. Kurzyli straszliwie, a ja obiecałem sobie, że nie będę robić niczego głupiego i zachowam maksymalnie szeroki margines bezpieczeństwa. Mimo to wyprzedziłem chyba ośmiu quadowców i dwa razy tyle motocyklistów. Ci ostatni mijali mnie na prostych, ale potem zostawali w tyle na krętych odcinkach trasy – relacjonował krakowianin.
Zawodnik ORLEN Team nie potrafił określić ile minut stracił, jadąc za rywalami w kurzu. Nie raz na drugim lub trzecim biegu i w spacerowym tempie. – Byłem przerażony, że czołowa trójka zupełnie mi odjedzie. Strata na szczęście okazała się o wiele mniejsza. Muszę przyznać, że byłem zaskoczony, bo naprawdę nie dociskałem zbyt mocno – tłumaczył.
W kategorii motocykli zwyciężył Toby Price na KTMie, za nim uplasowali się Ruben Faria na Husqvarnie (która po raz pierwszy wystawia w Dakarze fabryczny zespół), a podium zamknął Alain Duclos na Sherco TVS. Kuba Piątek ustrzegł się błędów na etapie, stracił 18 minut do lidera, co skutkowało 36. pozycją. Drugi Polak, Maciej Berdysz uplasował się na 106. miejscu, jednak w swojej klasie „malles moto” (motocykliści samodzielni, bez wsparcia serwisu) wykręcił świetną, 6. lokatę.
Motocykle tego nie odczuły, ale największym problemem dla samochodów była błotna pułapka. Fabrycznym samochodom za setki tysięcy euro pomógł… lokalny rolnik w swoim ciągniku.
Polacy w samochodach również spisali się dobrze. Adam Małysz i Xavier Panseri dojechali na 15., a Jakub Przygoński z Andriejem Rudnickim na 17. miejscu z różnicą zaledwie 20 sekund. Marek Dąbrowski i Jacek Czachor, stracili do zwycięzcy 19 minut, co oznaczało 24. pozycję. Miejsce niżej wylądowali Miroslav Zapletal z Maciejem Martonem. Pecha miała załoga Benediktas Vanagas i Sebastian Rozwadowski, która przy 150 km/h zderzyła się z… krową. Samochód dość mocno ucierpiał, ale ekipa jedzie dalej.
Dziś na III etapie, dakarowa kolumna ma wjechać w góry, a to dobra informacja dla Rafała Sonika, który bardzo lubi kręte i techniczne sekcje. Będzie też miał przyzwoitą pozycję startową, co oznacza mniej niebezpiecznego i spowalniającego wyprzedzania.