Czytelnicy pytają, a my odpowiadamy.
Czasem człowiek po prostu czuje potrzebę zrobienia czegoś dobrego. Na przykład przepuszczenia kogoś na pasach, czy na skrzyżowaniu…
Coś podobnego zrobił Janek, a później podesłał nam swój film (kamerka akurat nagrywała) oraz komentarz:
„Witam, podsyłam filmik z sytuacją, która trafiła mi się w ubiegłą niedzielę w drodze do Krakowa… Akcja dzieje się w Andrychowie, na skrzyżowaniu zobaczyłem drugą CBR 954 i jakoś mnie natchnęło żeby puścić kilka samochodów (w tym 954)…
Przez moją uprzejmość prawie doszło do dzwona, później nie wiedziałem czy tego żałować czy nie?”
No właśnie, jak to jest z takimi gestami uprzejmości na drodze? Pytamy Marcina Kukawkę, instruktora jazdy i właściciela szkoły jazdy HIGH w Poznaniu.
MK: Całą sytuację można rozpatrywać z dwóch stron:
1. Kierujący innymi pojazdami (innymi – tzn. tymi przejeżdżającymi obok motocyklisty), można powiedzieć, że dopuścili się pewnych wykroczeń drogowych, takich jak omijanie / wyprzedzanie pojazdu na skrzyżowaniu. Przepisy wyraźnie regulują tę kwestię i zabraniają wyprzedzania / omijania innych pojazdów przy dojeżdżaniu do skrzyżowania i na skrzyżowaniu za wyjątkiem skrzyżowania, na którym ruch jest kierowany i otwarty w kierunku jazdy.
2. Motocyklista zatrzymując się w tym miejscu wprowadził pewien chaos na drodze i różnie jego zachowanie mogli odebrać jadący za nim inni użytkownicy drogi. Faktycznie gdyby doszło do kolizji – dużo nie brakowało – winę za zdarzenie należałoby rozpatrywać zgodnie z obowiązującymi zasadami ruchu drogowego, więc rozstrzygnięcie nie byłoby korzystne dla tych, którzy skorzystali z uprzejmości motocyklisty.
Jako instruktor nauki jazdy, kiedy uczę ludzi jeździć na drodze (bez znaczenia czy motocyklem czy samochodem) zawsze tłumaczę im, że największy porządek panuje na drodze wówczas, kiedy każdy zna przepisy i dość jednoznacznie je egzekwuje. Osobiście uważam, że zaistniała sytuacja nie wymagała, aby motocyklista na chwilę wcielił się z rolę kierującego ruchem na skrzyżowaniu i dobrze, że nic poważnego się nie stało.
A co do kultury na drodze…
W mojej ocenie kultura na drodze to nie tylko wzajemne wpuszczanie się na skrzyżowaniach. Jest wiele innych czynników, które mogą sygnalizować, że jeden kierowca jest kulturalny, a inny nie (kulturalny oczywiście wobec innych uczestników ruchu drogowego). Do takich elementów „kultury drogowej” zaliczyłbym: sprawne ruszanie natychmiast po zapaleniu zielonego światła, podczas wykonywania manewru skrętu w lewo z drogi dwukierunkowej zajmowanie pozycji możliwie blisko środka jezdni (a nie przy prawym poboczu / chodniku blokując w ten sposób możliwość przejazdu na wprost), korzystanie z całej długości kończących się pasów ruchu i na zwężeniu stosowanie zasady zamka błyskawicznego, zatrzymywanie pojazdów w odpowiedniej odległości od siebie, co zdecydowanie poprawia możliwość jazdy motocyklem oraz wykonanie ewentualnego manewru (np. wtedy, gdy dojeżdża pojazd uprzywilejowany) i wiele innych sytuacji na naszych drogach.
Jestem przekonany, że takie w sumie proste czynności zdecydowanie lepiej poprawią płynność jazdy i bezpieczeństwo niż w pewnym sensie sztuczne regulowanie ruchem niezgodnie z obowiązującymi przepisami. Bo co by było, gdyby jednak doszło do wypadku? Czy motocyklista, który postanowił kierować ruchem, byłby uznany za tego, który przyczynił się do zdarzenia drogowego?