Najprostszy i zarazem (dla niektórych) najbardziej efektowny trick jest nieodłącznym elementem wszystkich pokazów, zlotów, parad weselnych itp. Wszyscy kochają palenie gumy.
Podczas pokazów stuntu możesz kręcić cyrkle siedzac na zbiorniku, nie trzymając kierownicy lub rozwiązując przestrzenne sudoku, a widownia tego po prostu nie doceni. Jeżeli jednak staniesz w miejscu, zaczniesz palić na odcinie i nagle jesteś Bogiem wynoszonym na niebiosa akompaniament okrzyków radości…
W gruncie rzeczy zwykłe, stacjonarne palenie gumy jest najprostszą czynnością na świecie, jednak na kilka rzeczy należy zwrócić uwagę, żeby nie wyrządzić naszemu sprzętowi krzywdy. Podejrzewam, że większość z was potrafi to robić, ale napisać wszystkiego od początku nie zaszkodzi.
Podczas palenia w miejscu najważniejsza będzie duża przyczepność przedniej opony i kiepska tylnej. Jeśli z przodu macie dobrego kapcia, który dobrze się klei to nie będzie żadnych problemów. Gorzej jeśli z tyłu również macie jakąś sportową gumę z miękkiej mieszanki. Nie będzie chciała zerwać przyczepności – na szczęście wszystko jest do ogarnięcia ilością gazu. Zasada jest prosta, „dużo gazu i sprzęgło od razu”, w przypadku palenia gumy to się sprawdza. Jak się za to zabrać? Stoimy sobie w miejscu opierając się dwiema nogami o ziemię, podnosząc tyłek z siedzenia dociążamy przód motocykla opierając się na kierownicy. Wbijamy pierwszy bieg i trzymając sprzęgło nawijamy dość wysokie obroty (im więcej obrotów tym łatwiej tylna opona straci przyczepność) i szybko puszczamy sprzęgło. Ważne, żeby sprzęgło puścić całkowicie i się nim nie interesować aż do momentu, kiedy będziecie chcieli skończyć palić. Znam osobiście przypadek, w którym gość spalił naraz oponę i sprzęgło tłumacząc to w ten sposób, że naciskając delikatnie dźwignię chciał ulżyć silnikowi… W gruncie rzeczy ulżył swojemu portfelowi, bo musiał wymienić tarcze i sprężyny sprzęgłowe nie licząc opony. Sprzęgło ma działać tylko w dwóch opcjach ON/OFF nic poza tym. Może się zdarzyć tak, że będzie odjeżdżał wam przód. Przyczyny mogą być dwie, albo kiepska przednia opona albo, jak to zwykle bywa, za mało gazu. Pamiętajcie podczas palenia gumy zawsze im więcej gazu tym lepiej.
Jeśli wszystko dobrze zrobiliście to w tym momencie, dookoła was powinno być już biało, dzieci mają roześmiane buźki, a starsi ludzie się irytują. Co zrobić, żeby dymu było jeszcze więcej, a bieżnik opony znikał jeszcze szybciej? Najlepiej zacząć palić od drugiego biegu, robimy to tak samo jak na pierwszym tylko odwijamy trochę wiecej gazu. Następnie jak już guma fruwa, szybkim ruchem naciskamy sprzęgło, wbijamy wyższy bieg i równie szybko puszczamy dźwignię. Możemy to powtarzać nawet do „szóstki”, jeśli moc motocykla na to pozwala. Plusem przebijania biegów jest to, że tylne koło kręci się szybciej na niższych obrotach, a to daje więcej dymu i mniej katuje nasz silnik. Jeśli chcecie przebijać biegi nie warto tego robić od pierwszego biegu, gdyż przebijanie z 1ki na 2kę jest najbardziej bolesne dla skrzyni biegów. Pamiętajcie, że jeśli planujecie konkretne smażenie, może nawet do wystrzału opony, sprawdźcie czy nie ma na niej napisu „Steel”. Oznacza to największego wroga, czyli stalowe druty w konstrukcji opony. Mają tak wszystkie Metzelery i kilka innych opon. Co się stanie jak będziecie chcieli skończyć takiego kapcia? Wasz błotnik razem z tablicą zostanie przecięty na pół, tylna lampa rozbita, a Wy zostaniecie zdzieleni po plecach niczym Jim Caviezel w filmie Pasja. Wielokrotnie sam wydłubywałem druciki zaskakujących dlugości z pleców i pośladków… Nie polecam…
Kiedy potrafimy już palić gumę w miejscu to czemu nie pójść dalej? Rolling burnout, czyli jazda paląc gumę to fajna zabawa i stosunkowo bezpieczna. Zaczynamy od nauki jazdy na wprost. Najłatwiej będzie wystartować z miejsca. Palimy gumę w miejscu i zaczynamy delikatnie popuszczać przedni hamulec, jednocześnie stawiając nogi na podnóżki. Tutaj ważna będzie przyczepność przedniej opony, pochylając ciało do przodu musimy ją cały czas dociążać, żeby uniknąć uślizgu. Dla ułatwienia nauki na tył możemy zamontować jakąś starą turystyczno-sportową oponę, która łatwiej będzie gubić trakcję. Najważniejsza zasada pozostaje niezmienna, DUŻO GAZU! Dzięki temu zminimalizujemy ryzyko, że tył nagle złapie przyczepność i poniesie nas w maliny czy inne haszcze. Dodatkowo trzymajcie jeden palec na dźwigni sprzęgła, w momencie, gdy coś się będzie działo nie tak, wciskacie je i z głowy.
Na początku nie rozwijajcie wielkich prędkości. Jak dojdziecie do wprawy będziecie mogli palić gumę przy 100 km/h, ale na początku zdecydowanie skupcie się na wolnej jeździe na wprost i w kółko. No właśnie jak palić gumę po okręgu? To już kwestia ciężka do opisania. Wszystko rozgrywa się pomiedzy stosunkiem gazu do przedniego hamulca, balansu ciałem i kontry kierownicą. Sami musicie poczuć fizykę działania tego zjawiska. Generalnie, tocząc się powoli, paląc „kapcia” przenosimy ciężar ciała na stopkę tej strony w którą chcemy zakręcic, dodatkowo delikatnie skręcając kierownicę. Kiedy tył zaczyna wychodzić dajemy delikatną kontrę kierownicą, a gazem kontrolujemy kąt nachylenia motocykla. Podczas palenia po okręgu zasada z dużą ilością gazu przestaje obowiązywać. Po prostu tył za szybko będzie nam uciekał na boki, więc praca rollgazem będzie musiała być bardziej stonowana. Zdecydowanie trudniej się o tym pisze niż robi. Dlatego zacznijcie od podstaw i sami poczujecie, o co chodzi. Pamiętajcie, żeby zwracać uwagę na temperaturę silnika, jeśli będzie się zbliżać do 120 stopni warto przewietrzyć sprzęta i wrócić do treningu. Nie zaszkodzi też stalowy oplot przednich przewodów hamulcowych, gdyż przy długotrwałych próbach standardowe przewody lubią puchnąć. Tak czy inaczej, zaopatrzcie się w dobre opony na przód, kiepskie na tył i DAJCIE MU!!!