Internet ma swoje wady i zalety, ale z pewnością należy przyznać, że w czeluściach serwerów można znaleźć ciekawe i zaskakujące historie.
Jednym z przykładów bogactwa internetu jest poniższa opowieść z prawdziwego życia. Na portalu Reddit, użytkownik o zabawnym nicku When_Pigs_Fly_High zamieścił temat z opisem tego, co mu się przytrafiło. Jeżeli od razu wyczuwacie żart na prima aprilis, to informujemy, że post jest datowany na kilkanaście dni wcześniej. Przeczytajcie:
„Parkuję mojego V-Stroma 2007 we wspólnym garażu podziemnym w swoim bloku. Dwa tygodnie temu postanowiłem wybudzić go z zimowego snu i zauważyłem płyn ściekający po widelcu, hamulcach i przedniej oponie. Zobaczcie zdjęcia:
Posprzątałem bałagan i rozpocząłem internetowe śledztwo możliwych przyczyn. Ktoś na forum motocyklowym polecał spróbowanie jak smakuje wyciekający płyn. Stwierdziłem, że to jedyny sposób, który naukowo potwierdzi źródło wycieku. Zgodnie z instrukcjami pamiętałem wypluć płyn – nie połykać. Bazując na jego smaku określiłem, że mam wyciek spod uszczelniaczy przedniego zawieszenia, byłem jednak trochę sceptyczny, bo brakowało mu lepkości.
Każdego dnia gdy przechodziłem koło motocykla, miałem do posprzątania nową kałużę, a więc mentalnie już przygotowałem się na dość drogi i długi serwis, który miałem zamiar przeprowadzić w najbliższy weekend. Jednak stało się to:
Wróciłem z pracy, zaparkowałem samochód i gdy szedłem w stronę motocykla, otworzyły się drzwi prowadzące na klatkę schodową. Facet, który najwyraźniej jest zbyt leniwy aby założyć kurtkę i wyprowadzić psa na spacer, luźno puścił swoją Chihuahuę do garażu. No przecież to do cholery jasne, że ten sierściuch podbiegł prosto do mojego motocykla, podniósł nogę i stworzył kolejną kałużę „oleju z zawieszenia”. Wtedy ten facet mnie zauważył, natychmiast zawołał psa i uciekł do środka.
Dobre wieści są takie, że nie muszę na nic wydawać kasy oraz marnować czasu na naprawianie czegoś, co nie jest zepsute. Złe wieści… spróbowałem psich sików.”
Haha! Nie mamy pojęcia, czy to prawdziwa historia. Jeżeli tak, to autorowi szczerze współczujemy kiepskiej decyzji. Jeżeli ta bajka została zmyślona, to gratulujemy poczucia humoru, uśmialiśmy się.
Aha, no i tak na wszelki wypadek. Nie sprawdzajcie smaku płynów motocyklowych.