W amatorskiej wersji wystarczy silnik pneumatyczny i butla do nurkowania.
W odpowiedzi na kryzys, rosnące ceny paliw i coraz większe zapotrzebowanie na alternatywne źródła zasilania pojazdów, Dean Benstead wziął się do roboty. Jak absolwent szkoły inżynierskiej wiedział co chce osiągnąć i w jaki sposób do zamierzonego celu dotrzeć. W ramach projektu Pursuit O2 zorganizował sobie Yamahę WR250R, z której została właściwie tylko rama.
Dean w motocyklu zamontował silnik pneumatyczny, a w roli zbiornika powietrza umieścił butlę przeznaczoną oryginalnie do nurkowania. Nie zastanawiał się nawet nad przerabianiem tej konstrukcji – zostawił nawet oryginalny, odkręcany zawór powietrza. Pomysł jest prosty i efektywny. Na jednym „tankowaniu” motocykl może maksymalnie przejechać dystans przekraczający 100 kilometrów i osiągnąć prędkość 140 km/h godzinę. Brzmi imponująco. Jako kolejne zalety zasilania powietrzem, Dean wymienia brak konieczności produkowania i utylizowania akumulatorów oraz krótki czas ładowania butli gazem – zajmuje to 2 minuty. W efekcie jego pojazd zupełnie nie wymaga energii. My natomiast pytamy, ile tej energii zużywa kompresor? Ile by jej nie potrzebował, to dostępność i zbudowanie kompresora oraz pozostałych podzespołów stoi na przystępniejszym poziomie, niż adekwatne działania w przypadku napędów elektrycznych czy wodorowych. Tak czy inaczej, rozwiązanie jest na pewno ciekawe.
Technologia zasilania pojazdów sprężonym powietrzem znana jest już od dawna. Przed jej rozpowszechnieniem stoi jednak kilka przeszkód. Najbardziej prozaiczna to fakt, że świat ropy naftowej na to nie pozwoli. Poza tym, wyobraźcie sobie skutki zniszczenia pojemnika ze sprężonym powietrzem w razie wypadku w ruchliwej okolicy… Na koniec zostaje obecna przy okazji wszystkich źródeł alternatywnych, kwestia wydajności i zasięgu. Mimo wszystko Dean pokazuje, że bardzo niskim nakładem kosztów i wysiłku można skonstruować coś ciekawego. Jak myślicie, może motocykle na powietrze jednak się przyjmą?