Na pierwszy rzut oka zatrzymanie przez policję wygląda jak „natychmiastowa karma”. Ale to nie do końca tak…
Project 22 to kampania, której celem jest pomoc weteranom wojennym walczącym we własnych domach z zespołem stresu pourazowego. Niestety często przegrywają tę walkę, popełniając samobójstwo. Próbując nagłośnić problem, motocykliści z Dallas zorganizowali paradę na rzecz Projektu 22.
Właśnie tej parady dotyczy film. Widzimy na nim sporą liczbę motocyklistów podróżujących całą szerokością drogi. Kierowcy Jeepa się to nie do końca podoba, więc próbuje ich wyprzedzić prawym pasem. Kilku motocyklistów go blokuje, więc ten po pół minuty stania, zjeżdża na pobocze, po chwili powodując niebezpieczną sytuację. Nie mija kilka sekund, a policjant na motocyklu ściąga go na bok. Ulga? Może tak, a może nie, bo nie wszystko jest takie oczywiste.
https://www.youtube.com/watch?v=mZfDO1WRld4
Jak się później okazuje, „policjant na motocyklu” wcale nie był policjantem. To motocyklista przebrany za policjanta, z motocyklem wyposażonym w światła ostrzegawcze, który na co dzień pomaga w eskorcie konduktów pogrzebowych. Okazuje się, że użycie przez niego syren było nielegalne, tak samo jak zatrzymanie kierowcy „do kontroli”. Firma zatrudniająca tego człowieka twierdzi jednak, że motocyklista zatrzymał kierowcę Jeepa, aby grzecznie poprosić go o zachowanie bezpieczeństwa swojego oraz uczestników parady.
Kto tu zawinił? Wygląda na to, że wszyscy. Skoro motocykliści nie mieli policyjnej eskorty, to mogli zorganizować paradę tak, aby jak najmniej przeszkadzać innym kierowcom – nawet pomimo szczytnego celu przejazdu. Kierowca Jeepa miał prawo jechać, ale z pewnością mógł też zaczekać lub zrobić to bezpiecznie. Co Wy o tym wszystkim uważacie?