Zamiast go aresztować, policjant kazał iść do domu na piechotę. 30 minut później doszło do poważnego wypadku.
Mieszkańcy Południowej Kalifornii generalnie narzekają, że policjanci czepiają się ich trochę za bardzo. Tym razem jednak facet z hrabstwa Orange pozywa Kalifornijską Policję Autostradową (California Highway Patrol – CHP) za to, że funkcjonariusz go nie aresztował… Tak, dobrze przeczytaliście!
32-letni Daniel Ray Fernandez, we wrześniu 2013 roku odwiedził Tawernę Anaheim’s Bottoms Up. Odjechał motocyklem, pijany. Ok. 5 kilometrów dalej, na autostradzie nr 5, za jazdę z prędkością powyżej 160 km/h zatrzymał go funkcjonariusz CHP. Fernandez otrzymał mandat, jego motocykl został skonfiskowany i zabrany przez lawetę, a funkcjonariusz odjechał. Daniel został na poboczu, pijany, bez pieniędzy i telefonu komórkowego.
Jak portal OC Weekly dowiedział się z raportu policyjnego, 30 minut później, z alarmującym poziomem 2,04‰ alkoholu we krwi, idąc w stronę domu, Fernandez został potrącony przez samochód jadący około 100 km/h. Stracił przytomność, a obrażenia to złamanie lewego ramienia, złamanie lewego łokcia, złamanie lewego nadgarstka, złamanie lewej kostki oraz rany szarpane skóry na ciele i głowie.
Adwokat Fernandeza napisał w pozwie przeciwko CHP, że funkcjonariusz wiedział o silnym stanie upojenia motocyklisty, miał obowiązek go aresztować, ale kazał mu odbyć kilkukilometrową, pieszą wędrówkę do domu:
„Posiadając wiedzę, że Daniel Fernandez stanowi zagrożenie dla siebie i innych, funkcjonariusz D. Howard porzucił go na poboczu drogi” – napisał adwokat, Jonathan A. Falconi. „Howard świadomie spowodował niebezpieczną sytuację, wprowadzając do niej Fernandeza.”
Poszkodowany domaga się pokrycia strat moralnych oraz finansowych w postaci bólu i cierpienia oraz kosztów leczenia i utraconych pensji.
Zanim sprawa trafi do sądu, obie strony spotkają się celem dojścia do polubownego rozwiązania sporu.